Teoretycznie jest to hołd w stronę starych filmów ze wytwórni Universal - głównie mamy tu nawiązania do "Bride of Frankenstein" i "Creature from the Black Lagoon", ale i wilkołak z "The Wolf Man" się pojawia (kiepskie charakteryzacje potworów są zamierzonym nawiązaniem do stylu tych filmów). Praktycznie natomiast typowe kino klasy B. Aktorstwo jest średnie, fabuła jest średnia, a film niestety nudzi. Reżyser robił co mógł, żeby jakoś dobić do tych 90-ciu minut (na przykład dorzucając sporo miłych dla oka scenek rozbieranych), ale średnio mu się to udało. Myślałem, że będzie lepiej.