PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1030}
7,4 34 tys. ocen
7,4 10 1 33602
6,4 25 krytyków
Frankenstein
powrót do forum filmu Frankenstein

Niestety film nie wypada najlepiej. Zamierzenie ambitne, pokłady dramaturgii są, klimat jest, świetna obsada -jak najbardziej. Co więc zwiodło? Film mimo kryjących się w nim pokładów geniuszu wypada dość blado. Chaos łączy się tu z niepotrzebnym przestojami skupianiem się na niepotrzebnych detalach, a co jakiś czas bije po oczach nadmierny patos. Z powieści Shelley wyciągnięto dawkę wątków emocjonalnych, dramaturgii ludzkiego (i nie tylko...) losu, która starczyłaby na kilkusezonowy serial. Pomieszczenie tego wszystkiego w jednym filmie powoduje znaczne przeciązenie scenariuszowe.Żeby wymienić kila z nich:
- śmierć ukochanej matki i zrodzone z tego szcytne cele,
- młodzieńczy idealizm, wiara w moc nauki,
- miłość do przybranej siostry (w jakomś stopniu nigdy nie spełniona)
- wzór nawiedzonego profesora,
- pogwałcenie praw natury,
- kwestia człowieczeństwa potwora
- zagudnieni, odmiennośc samotność potwora (nieudane próby dołącznia do społeczeństwa),
- chęć zemsty na stwórcy,
- relacja synowska do swego stwórcy (ojcowska nie jest właściwie nakreślona),
- zemsta potwora (zamordowanie brata, pośrednio przyjaciółki, byc może ojca, wreszcie ukochanej Elizabeth,
- ożywienie ukochanej, walka o jej "miłość" między Victorem, a potworem
- chęć zdobycia bieguna, a życie załogi

UFFFFFFFFFFF!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Dużo tego! Za dużo jak na jeden blisko 2 godzinny film.
Nic dziwnego, że wiele ważnych wątków wydaje się ledwie zarysowanymi, co nie wpływa dobrze na odbiór dzieła.

Film wypada słabo zwłaszcza z podobnym filmem "rozrachunkowym" o innym potworze, tj. "Draculi" z 1992. Siła tamtego filmu poza oczywiście świetną obsadą (co mamy i tutaj) polegała na spójności i ograniczeniu wątków. Głównym była samotność Draculi i jego utracona-odzyskana miłość. Inne wątki takie jak choćby rywalizacja z Harkeram, czy Van Helsingiem dopełniały, ale nie mąciły fabuły. Tu tej klarowności zabrakło. Również w odpowiedzi na najważniejsze pytanie: KTO JEST WIĘKSZYM POTWOREM? Frankenstein czy jego twór? W "Draculi" to pytanie dotyczyło wyłącznie tytułowego bohatera. Czy był ona odrażającym potworem, czy tragiczną ofiarą (zrządzeń losu?, miłości? własnej pychy?). Coppoolla świetnie pomieszał te dwa odlicza Draculi (potwora wziął od Stockera, tragicznego kochanka -stworzył sam). Widz stwopniowo od bania się wampirowi zaczyna mu współczuć. Horror zamienia się w wyciskający łzy (melo)dramat. I ten zabieg zamącenia uczuciami widza w stosunku do bohatera jest wielką siłą filmu Coppoli. W "Frankensteinie" pomieszanie plusów i minusów tytułowego bohatera i jego tworu jest zbyt chaotyczne. Może to i plus w tym sensie, że ciężej jednostronnieocenić oba postacie. Zwłaszcza, że ich czyny oraz motywy się niezbyt zrozumiałe.

Jakby nie było film Branagha jest niezwykle ambitną próbą odczytania znaczącego dzieła światowej literatury. I to zapewne jest jego największą zaletą. Niestety prawdopodobnie i wadą...

ocenił(a) film na 8
ProF_A_N_

Chciałbym zauważyć, że jest to adaptacja książki - więc proszę winić jej autorkę, że "za dużo dramaturgii". Jakby wycięto parę rzeczy, to podobni ludzie narzekali by że "okrojono oryginalną historię".

ProF_A_N_

Mi, się osobiście "Dracula" wydawał od pewnego momentu jeszcze bardziej poplątany...a może po prostu od pewnego momenty zaczynał być najzwyczajniej nudny...Rewelacyjna pierwsza 1/3 lub 1/4, ale od środka do końca coś siada, a końcówka jest już trochę aż za bardzo kiczowata(nawet pomimo, że cały film jest kiczem wypełniony po brzegi). "Frankensteina" Brannagha widziałem z dwa razy i to dość dawno(trzeba sobie odświeżyć) ale pamiętam, że byłem pod dużym wrażeniem tego filmu, były emocje, były genialnie wizualnie sceny(paląca się "żona" Monstrum ucieka korytarzami zostawiając za sobą smugę ognia - do dziś to pamiętam) no i ten klimat, jakiś taki bardziej mroczny i pokręcony Burton.