Niby im bardziej przesuwała się premiera, tym bardziej o filmie zapominałem, ale jednak po pierwszych trailerach na niego czekałem. Doczekałem się, z pewnym poziomem oczekiwań, ale to, co zaserwowano, było okrutne.
Jest to totalnie milutka, Disnejowa kupa - nawet ich animacje mają poważniejszą problematykę, postacie czy osie fabuły. Ten film jest o niczym i mówi o tym niczym w żaden sposób. Reynolds gra... tradycyjnie, a Waikiki jest tak niewyraźny, że jestem pełen podziwu jak nijako zagrał po takich perełkach, jak "Co robimy w ukryciu" czy "Jojo".
Film ma kilka smaczków, ale przepełniony jest jakimiś odwołaniami dla fortnajtowych dzieciaków - pojawiają się jacyś (znani?) jutuberzy, wszystko upstrzone kolorkami, kucanie na zwłokach typowe dla onlinowych strzelanek ze średnią wieku 7+.
Straszna bieda, zero jednoznacznie zabawnego humoru - jakieś eastereggi dla dzieciaków, które częściej oglądają jak ktoś gra, niż sami grają w gry.