Pomysł, realizacja, świat wykreowany (nawet tymi banalnymi sposobami), efekty specjalne, CGI, humor; no, czysta rozrywka na poziomie, ale właśnie do pewnego momentu, kiedy to jeden z bohaterów ni stąd ni zowąd wyśpiewuje złemu charakterowi to co odkrył w świecie gry. Po co to zrobił? Jasne, że scenariusz musiał być jakoś pchnięty do przodu, bo od tego momentu akurat ja straciłem pewną, nie całą, ale pewną radość z oglądania; od tej chwili wyczuwalne jest ciągłe przepisywanie scenariusza: zmieniło się tempo narracyjne, gdyż wkradła się wielka miłość ukazana w kiczowaty sposób i między innymi przez to jak dla mnie stało się to wszystko... jałowe. Ale dalej oglądałem film z zaciekawieniem, bo pomimo wymienionych wad to dalej świetna rozrywka.