Francuska masakra bronią wszelaką. Xavier Gens, zanim splamił się reżyserią "Hitmana", nakręcił w swojej ojczyźnie krwawy horror, który od jego głośniejszego filmu jest odrobinę lepszy. "Frontiere(s)" to imponująca okrucieństwem krwawa rzeźnia, dla której nie znaleziono niestety ciekawego uzasadnienia. Gens użył po prostu sprawdzonych amerykańskich standardów, przez co jego film jest składakiem wielu znanych motywów, z "Teksańską masakrą..." na czele. Niestety przedobrzył nie tylko w swoich zapożyczeniach, ale i zapędach, bo psychopatyczna rodzina kanibali-neonazistów jest zwyczajnie przerysowana i absurdalna, a ganianie za bohaterką z karabinami i strzelbami zdecydowanie nie wpływa na polepszenie klimatu. Dla fanów gore pozostaje kilka wyjątkowo mięsistych scen.