Fucking Amal

Fucking Åmål
1998
7,1 18 tys. ocen
7,1 10 1 17793
7,1 16 krytyków
Fucking Amal
powrót do forum filmu Fucking Amal

Fucking Hollywood

ocenił(a) film na 6

Po obejrzeniu Fucking Amal przełaczyłem telewizor na jakiś program, w którym leciał film z Jennifer Aniston i Jake Gyllenhallem i mnie szlag trafił. Jakie to Hollywood jest sztuczne, jacy ci wielcy aktorzy są fatalni, jak mało w nich naturalności, jak bardzo to wszystko odbiega od rzeczywistosci. Fuckin Amal ma pewne niedociągniecia, ale jest w nim taki ładunek szczerości, prawdziwości, że wszystko inne przestaje być ważne. To jest wielkie kino. Mimo, że takie niepozorne. Im prościej pokazuje się uczucia, tym lepiej wychodzi. Im bardziej się kombinuje, tak jak np. w "Joe Black" to wychodzi żenada.

użytkownik usunięty
lemond

Zauwaz ze kino europejskie jest duzo lepsze od tego zza oceanu :) Chociaz amerykanca zdaza sie ciekawe filmy.

pozdrawiam

lemond

to twoje zdanie :) i twój gust. Akurat ten film co oglądałeś z Aninston i Gyllenhallem to jeden z ciekawszych dramatów z prawdziwego zdarzenia i proszę nie pisać takich głupoty bo się ośmieszasz.

ocenił(a) film na 9
Azazell

to jego gust i jego zdanie, wiec nie ma mowy o osmieszaniu...zreszta ja tez uwazam ze "Życiowe rozterki" to sredni film.... a juz samo aktorstwo strasznie wymuszone i nienaturalne.... i prosze mi nie wyjezdzac za chwile z tekstem ze sie osmieszam :P

Natomiast co do "Fucking Amal"....swietny, cudowny... mozna sie w tym filmie zakochac. Mysle sobie ze obecnie Lukas Moodysson to jeden z najlepszych europejskich rezyserow... polecam tez inny jego film "Tylko razem" niesamowicie klimatyczny, piekny po prostu :D

pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
boski_Lu

Obejrzalem Fucking Amal wczoraj. Film bardzo dorby, jednak to co najbardziej mnie ruszyło tutaj to aktorstwo. No do k...nędzy czy w w Takiej Polsce to młodzi aktorzy nie mogliby grać na takim poziomie. Ta główna bohaterka Agnes była rewelacyjna. Takiej naturalności w graniu tylko pozazdrościć.



A teraz a propos amerykańskich i europejskich filmów.
Już mnie nudzi czytanie commentsow na temat jakie to europejski kino jest rewelacyjne a amerykańskie jest beee.
Ja chciałbym zauważyć, że jeśli chodzi o ilość b.dobrych filmów wyprodukowanych tu i tu, to jest ona podobna, z tym że w USA tych filmów produkuje się bez liku, stąd większość to rzeczywiście jest kaszanka, ale to nie zmienia faktu, że w USA powstają naprawdę rewelacyjne filmy.

Europejczycy głównie specjalizują się w dramatach. Nie uraczyłem od nich ani świetnych thrillerów, horrorów, komedii, sensacji, filmów wojenych, przygodowych, . Zdarzają się pojedyncze przypadki, ale to jest za mało. Jak dla mnie przynajmniej.
Dramaty tak dobrze im to wychodzą, bo na szczęście nie popadają w banał, jak często zdarza się w USA. Jednak pomimo tego faktu, i tak twierdzę, że na każdy tytuł europejskiego świetnego filmu znajdzie się świetny amerykański odpowiednik. Nie ma co utyskiwać na Hollywood.

Jeszcze jedna uwaga do wszystkich krytyków: weźcie pod uwagę, że w USA filmy produkuje się na sztukę, i do tego każdy chłam jest mocno reklamowany, byle tylko ludzie go obejrzeli, więc my Europejczycy zapoznajemy się nie tylko z tymi największymi,najlepszymi produkcjami, ale także właśnie z tymi gniotami. A w Europie jest tak, że na wierzch wypływają tylko te najlepsze filmy. Tych słabych filmów nie ogląda nikt, a niewątpliwie Europejczycy też produkują beznadziejne filmy, lecz poprzez fakt, ze oglądają go najczęściej ludzie tylko z rodzimego kraju, nie są one znane, co w konsekwencji prowadzi do tego ze nie są też krytykowane w całej Europie.

I tyle w temacie.

ocenił(a) film na 8
lemond

Po czesci,adas 80,masz racje.Rzeczywiscie wsrod masy filmow,ktore rocznie wypuszczaja Amerykanie,zdarzaja sie filmy bardzo dobre lub co jakis czas genialne.Tylko one troche gina posrod tych wszystkich komercyjnych hitow,przeznaczonych dla szerokiego odbiorcy,wyswietlanych w multikinach Polski i Europy.I stad taki obraz amerykanskiej kinematografii.
Ale wydaje mi sie,ze jednak srednia poziomu filmow,ktore mozemy zobaczyc w kinach,jest wyzsza w przypadku kina europejskiego.Bierze sie to stad,ze amerykanskie filmy zalewaja nasze kina,bez wzgledu na ich poziom(filmow).Dystrybutor placi i wymaga.
Paradoksalnie mniejsza ilosc pieniedzy powoduje,ze na nasze ekrany trfiaja tylko dobre lub bardzo dobre filmy europejskie.Zeby europejska produkcja byla pokazywana nie tylko w kraju,gdzie zostala zrobiona,musi przejsc naprawde spora selekcje.Najpierw wlasnie u siebie w kraju,a potem na roznego rodzaju festiwalach,ktorych w Europie jest calkiem sporo.Dopiero wtedy,gdy w jakis sposob zostanie zauwazona prze krytykow badz widzow,europejscy dystrybutorzy decyduja sie na rozpowszechnianie jej na wlasnym terenie.I to jeszcze nie w tych najwiekszych sieciach kinowych(moze oprocz Almodovara:)).
No i chyba z tych miedzy innymi,powodow biora sie wlasnie tego typu spostrzezenia,ze kino europejskie jest super,a amerykanskie do bani.Chociaz ja tez wole europejskie:)
Natomiast nie moge sie z Toba zgodzic,ze w Europie powstaja tylko dobre dramaty,a inne gatunki to juz tylko za oceanem.Przypomnij sobie prosze chociaz kilka komedii angielskich,badz francuskich ktore poziomem przwyzszaja wiele amerykanskich "hitow".Dodajmy do tego charakterystyczny humor czeski,no i rowniez polski.Natomiast specyficzny gatunek(?) tragikomedii,to juz chyba jest domena Europejczykow.Jesli idzie o horrory,czy sensacje lub inne sci-fi,to rzeczywiscie Amerykanie sa w tym niedoscignieni,ale wiaze sie to raczej z budzetem,no i moze troche z bardziej rozrywkowymi umyslami ichnich rezyserow.Nasi sa jednak bardzie cierpiacy:)Ale mi to jakos nie przeszkadza:)

ocenił(a) film na 8
dustman

MIło miże się cześciowo zgadzasz ze mną.

Co do tych komedii, to rzeczywscie przesadzilem. Bo wiele przede wszystkim francuskich i anglieskich komedii, jest świetnych.

Jednakże, tak jak pisałem wcześniej, na każdy tytuł europejski można znaleźć odopwiednik równie dobry amerykanski. A to całe demonizowanie Hollywoodu wynika chyba po części z przekory a nie merytorycznej krytyki.

Bo wytykanie gniotów rodem z USA nie jest problemem. cały czas mamy z nimi styczność. Faktem jest jednak, że Hollywood wyprodukowało tyle genialnych filmów, ze tego nikt nie może podważyć.

ocenił(a) film na 8
lemond

Wiesz,wydaje mi sie ze jest to oznaka pewnego rodzaju snobizmu.Ludzie po prostu lubia czuc,ze naleza do jakiejs lepszej,elitarnej grupy.Tak jest w przypadku muzyki,gdy ktos mowi,ze jest milosnikiem jazzu albo klasyki,a tak naprawde kupuje te plyty tylko po to zeby pokazac przed innymi,jaki to on jest kulturalny i z wyzszych sfer.Oczywiscie nie mowie tutaj o ludziach ktorzy naprawde lubia tego rodzaju muzyke.
Tak samo jest w przypadku filmu.Stwierdzenie,ze kocha sie kino europejskie jest w modzie,a wysmianie kinematografii amerykanskiej nalezy obecnie do bon tonu.Z obiektywizmem nie ma to nic wspolnego,a widac to po liscie "top 100 swiat",gdzie duza wiekszosc filmow to produkcje made in USA.

ocenił(a) film na 6
dustman

Miło mi ze mój wątek wzbudził reakcję. Na początek wyjaśnię, że nie było moją intencją krytykowanie Hollywood, jedynie sparafrazowanłem tytuł fulmu Fucking Amal, bo przypadkowy kontrast w ww wymienionym filmem hollywoodzkim był tak razący, że aż mnie skręciło. Stało się tak być może dlatego, że Fucking Amal o jakości Fucking Amal trafia mi się obejrzeć góra 10 na rok (przy oglądnych średnio 200-250). Dlatego każda perła tego rodzaju wyzwala we mnie dodatkowe emocje, w tym przypadku dostało się "życiowym rozterkom". Dodam, ze nie uważam się za snoba, który delektuje się kinem europejskim, wręcz przeciwnie. Z ciekawości policzyłem filmy euroepejskie w swoich ulubionych: zaledwie 5 na 24 tytuły. 19 z USA. Jednak nie zmienia to faktu, że Hollywood produkuje tak olbrzymie ilości zwyczajnej chały, nabzdyczonej sztuczną i coraz bardziej na siłę komplikowaną fabułą. I coraz bardziej perfekcyjnym, wytrenowanym aktorstwem. Jego uosobieniem okazał się w tamten wieczór Jake Gyllenhaal. Wielka gwiazda, ale jak oglądałem ten fragment jak jadą samochodem (nie wiem czy był taki moment więcej niż jeden, w każdym razie on nieogolony) to po prostu moj wyobraźnia została zmuszona do zobaczenia operatora kamery, dźwiękowca z mikrofonem, rezysera z tubą, i aktora który za udawanie wielkiej życiowej rozterki zgarnie za chwilę milion dolarów. Podczas gdy w rzeczywistości Jake Gyllenhall w porównaniu z aktoraką grającą Agnes to cieniutki Bolek. Starcie naturalności i szczerości z wyrachowaną aktorską techniką. Kino prawdziwe kontra kino wyprodukowane. Kino które do mnie trafia i kino które mnie odrzuca. Przypadek chciał, że to pierwsze to skromna szwedzka produkcja, a drugie to Hollywood. Można by zestawić wiele innych par w odwrotnej konfiguracji. Ale tak przynajmniej jest o czym podsykutować.
Pozdrawiam wszystkich oburzonych i wszystkich, którzy się zgadzają.

ocenił(a) film na 8
dustman

No wlasnie o to chodzi.
Trzeba krytykować amerykańskie kino, bo to europejskie ambitne kino zasługuje na uznanie.

Irytuje mnie takie podejście, ale cóż. Ja preferuje przede wszystki dobre filmy, niewazne czy azjatyckie, europejskie czy amerykański. Faktem jest jednak ze zdecydowana wiekszosc moich ulubionych filmow pochodzi z USA.

Tak sobie policzylem ze mniej wiecej 63 do 15 :)

ocenił(a) film na 8
lemond

Na szczescie sa takie filmy jak "Fucking Amal",dzieki ktorym mozna na chwile zapomniec o wielkich,amerykanskich produkcjach.I bardzo mnie to cieszy:)

Pozdrawiam serdecznie.