w 2001 roku obejrzałem American Beauty i od tamtej pory nic mnie tak nie zniszczyło. Do niedawna:)
Fucking Amal powalił mnie z nóg, a raczej z fotela. To podróż w czasy liceum, w okres pierwszych miłości, fascynacji, chwil ogromnego szczęścia, jak też i związanych z nimi momentów dołujących.
Głowne zalety filmu:
- wspaniałe aktorstwo, zwłaszcza 2 głównych bohaterek
- ruchoma kamera robiąca szybkie i nieoczekiwane zbliżenia obnażające prawdziwe odczucia bohaterów w danej chwili
- świetny, choć nieskomplikowany scenariusz
- język szwedzki - mi się bardzo podoba: śpiewny, miły dla ucha:)
- przedstawienie miłości między 2 dziewczynami, o której nie można powiedzieć, że jest brudna itp - ten film to miecz wbity w kałdun wszelkiej maści homofobów :)
W ciągu 3 tygodni obejrzałem ten film z 7 razy, za każdym razem z inną osobą.
Może uznacie mnie za świra, ale zajarałem się:)
Szkoda, że z wiekiem podejście do uczuć staje się bardziej wyrachowane, traci tą piękną naiwność....