Nie spodziewałem się szczerze mówiąc filmu nakręconego wg manifestu Dogmy (której guru jest Von Trier), więc pierwsze sceny zaskoczyły mnie swoją szorstkością i minimalizmem w sposobie kręcenia (zdjęcia, dekoracje, itd.). To trochę tak, jakby parę osób zmówiło się i nakręciło film fabularny z życia kilku innych osób;)
Dzięki temu zabiegowi reżyser każe skupić się widzowi na fabule, która jest ciekawa, ale myślę że nie do końca wykorzystana. Przydałoby się więcej dramatycznych, chwytających za gardło momentów, jakichś większych dylematów moralnych, itp. Co nie zmienia postaci rzeczy, że jest to ciekawe i niegłupie kino, z bardzo wiarygodnymi rolami aktorskimi. Kogo taka formuła kręcenia filmów nie odrzuca, niechaj zobaczy ten.