No pewnie z siebie. Lekko prowokacyjna parodia przesłodzonego romansu na Instagramie. Jak łatwo i cynicznie można zafałszować rzeczywistość. Niezła satyra na nas wszystkich, którzy bezrefleksyjnie angażują się w wyreżyserowane życie innych.
Ja się trochę gubiłam momentami w tym kto, kogo, z kim i w czym tak naprawdę gra ;) Ale komedia zabawna. Wszyscy śmiali się po równo. Tak jak piszesz, nie wiadomo tylko czy przypadkiem nie z samych siebie.
"na nas wszystkich"...?...pisz za siebie. Chyba, że wyjawisz nam z kim się utożsamiasz w tej historii. Zoofilką? Może odpowiada Ci skatologiczna lub konserwatywna fantazja Lasse? Spłycasz film do tematu wyreżyserowanego życia a on przewrotnie i podobnie do Krwiopijców ukazuje prawdę o pewnym społecznym środowisku, małych ideologicznych komunach oczywiście przy wykorzystaniu ogranych archetypów by przypadkiem nie obrazić "nowo horyzontowej" publiczności.
Moje wredne pytania są jak najbardziej zasadne bo bezmyślnie uogólniasz "na nas wszystkich" pomijając ważne (a może i ważniejsze) płaszczyzny fabuły. Wyreżyserowane życie jest tutaj punktem wyjścia właśnie do nich. Film formalnie jest okropnie słaby ale w pewien sposób mi się podobał bo ośmiesza specyficzny sposób myślenia dopatrujący się wszędzie opresji i wpojonych hasełek:
-blondynka lubująca się w "Dialektyce oświecenia" i krzycząca jak wariatka o "starych strukturach władzy"
-wszędzie stickery FCK NZS, brakowało tylko Che na lodówce
-dekonstrukcja romantycznej miłości i obnażenie "problemów strukturalnych" w społeczeństwie
-nowy rodzaj feminizmu widziany w masażu prostaty
-słowo reklama kojarzy im się od razu z kapitalizmem a orientacja seksualna z dyskursem
-biała heteroseksualna bohaterka jest oczywiście uprzywilejowana jak Lasse
-próba zapłodnienia jest określana jako antyfeministyczna. Jak mówi jedna z bohaterek: "binary heterosexual romantic shit!"
-nawet dildo mają wspólne jak to w przykładnej komunie xD itd.
...o takim myśleniu piszę
3 gwiazdki wydają się jak najbardziej na miejscu bo nie ma tutaj przełamania które zostawi nas pod znakiem zapytania jak Miasteczko Pleasantville (1998) czy ostatnio Krwiopijcy (2021). Ułuda wymieszana z rzeczywistością w końcowych scenach i zapasy nad morzem skłaniają nas raczej ku The Battle of the Sexes (1959) przefiltrowanym przez stworzonych tutaj bohaterów, ich cechy i charaktery. To zagmatwanie jest oczywiście celowe aby pozostawić interpretację widowni co jest umyciem rączek przez twórców. Rzucili granat i uciekli.