Film broni się podtytułem - "portret wyobrażony". Zbyt jaskrawo ukazane przejście z wymuskanego świata zamożnej socjety Nowego Jorku, z której pochodziła Arbus, do świata freaków, któremu zaczęła się przyglądać. Czytelna (aż za bardzo) paralela z "Alicją w krainie czarów", przybita jeszcze sceną czytania książki Carrolla, która zdałaby egzamin, gdyby nie to, że głównym tematem filmu uczyniono rozkwitający romans Diane z Lionellem. Nicole wypadła nieźle, chociaż mój portret wyobrażony Diane to otwarta, śmiała, odważna, a zarazem krucha kobietka, mająca chwile wątpliwości, załamania czy depresji. Chętnie zobaczyłbym w tej roli kogoś bardziej dziarskiego, np. Patricię Clarkson albo Jennifer Jason Leigh.