Jak dla mnie ten film był niesamowity. Momentami trudny, szokujący, ale jednak piękny. Na początku ciężko zrozumieć, co reżyser chciał nam przekazać, ale myślę, że - wbrew temu co część ludzi tu pisze - niesie on ze sobą przesłanie. Oglądając go byłam pełna podziwu dla bohaterki, że potrafiła dostrzec w tych odrzuconych przez "normalne" społeczeństwo, często chorych ludziach piękno. Bo przecież oni też mają uczucia, też chcą być szczęśliwi, chcą żyć, kochać. I też są na swój sposób piękni tylko trzeba umieć to dostrzec. Diane na początku była zagubiona, ale Lionel pomógł jej odnaleźć to, czego sama przez długi czas nie umiała zlokalizować. Pomógł jej odnaleźć i wyrazić siebie i to było piękne w ich miłości.
Spodziewam się, że zaraz ktoś na mnie naskoczy, że w rzeczywistości życie Diane wyglądało zupełnie inaczej, że wcale nie było takie różowe, ale tu chodzi bardziej o wizję reżysera.
Podsumowując, film jest naprawdę warty zobaczenia, daje do myślenia, ale warto podkreślić, że nie jest dla każdego. Nie każdy bowiem umie dostrzec w nim głębie, a szkoda..