Góra Dantego

Dante's Peak
1997
6,1 29 tys. ocen
6,1 10 1 28902
4,9 8 krytyków
Góra Dantego
powrót do forum filmu Góra Dantego

Główny bohater - ekspert w swojej dziedzinie, tu: wulkanolog(?). Pracuje w świetnej ekipie ale on jest najlepszy z najlepszych, do tego stopnia, że szef ściąga go z urlopu, żeby zajął się "sprawą".
Jedzie na miejsce i w sumie już po paru chwilach wie, że miasteczku grozi katastrofa.
Główny bohater miał ukochaną, która zginęła gdy zajmowali się swoją pracą i pasją, czyli w trakcie wybuchu wulkanu, od tamtej pory z nikim się nie związał, w miasteczku poznaje panią burmistrz - samotną matkę, od razu zaskarbia sobie sympatię jej i jej dzieci.
Pani burmistrz ma teściową, z którą chyba nigdy nie nawiązała bliższych relacji (aczkolwiek nie jest tak, że obydwie się nie lubią), dzieci natomiast babcię uwielbiają. Oczywiście teściowa babcia mieszka w domku na zboczu wulkanu i za nic nie da się przekonać, że wulkan zaraz wybuchnie.
Praktycznie wszyscy są przeciwni ewakuacji miasteczka, żeby nie powodować paniki bo wulkan może wybuchnąć ale nie musi a do miasta przyjechał(?) bogaty inwestor. Nikt nie dostrzega zagrożenia, nawet jego szef, który sam go tam wysłał jako najlepszego eksperta w tej dziedzinie, jedynie pani burmistrz wierzy, że on ma rację.
Główny bohater twierdzi, że będzie katastrofa, przez tydzień nic się nie dzieje, ekipa rano ma wyjechać i ostatniej nocy się zaczyna - tak, miał rację, a więc zostało mało czasu.
Zostaje zwołane zebranie mieszkańców w sali gimnastycznej miejscowej szkoły, w trakcie którego zaczyna się, wulkan się obudził - panika na sali, wszyscy mieszkańcy wyjeżdżają, oczywiście jest tylko jedna droga, która prowadzi do/z miasta i (ponownie) oczywiście jest to most na rzece.
Gwardia Narodowa teraz nie może, przyjedzie dopiero rano.
Główny bohater i pani burmistrz wracają po jej dzieci ale dzieci nie ma - oczywiście jak to amerykańskie dzieci, wsiadły w samochód i pojechały po babcię i jak na amerykańskie dzieci przystało, niczego się nie boją - ciemno, opada pył wulkaniczny tak, że wycieraczki nie nadążają, na drodze nic nie widać, wokół walą się drzewa ale dzieci amerykańskich to nie rusza, są spokojne i jadą po babcię.
W związku z tym główny bohater i pani burmistrz ruszają za dziećmi.
Z domku teściowej-babci uciekają w ostatniej chwili gdyż właśnie wdarła się tam lawa, wsiadają na łódkę i płyną. Woda w jeziorze zamieniła się w kwas, a ten zeżarł śrubę, główny bohater owija rękę koszulą czy tam kurtką i wiosłuje ale łódka powoli tonie, więc teściowa-babcia się poświęca i wskakuje do kwasu, by dopchać łódkę do brzegu.
Udało się, uciekają lądem, gł. bohater niesie teściową-babcię-terminatora na plecach ale ta już nie daje rady, mówi im, żeby ja zostawili. Następuje czas na wzruszające chwile i wyznania:
- teściowa-babcia-terminator: mój syn jest taki głupi bo zostawił ciebie i dzieci.
- nie, to ja jestem głupia bo nie chciałam cie lepiej poznać.
Chlip, chlip, wzruszające, teściowa-babcia-terminator umiera.
Przyjeżdża Gwardia Narodowa, trzeba się zbierać, ekipa wulkanologów odjeżdża z ostatnimi żołnierzami GN, oczywiście most już ledwo się trzyma, dwa Hummery GN w ostatniej chwili przejeżdżają, most pęka, ale szef geologów siedzi w samochodzie i próbuje ruszyć, w końcu wysiada ale jest za późno, popłynął razem z mostem.
Główny bohater dociera z panią burmistrz i dziećmi do czegoś w rodzaju nadleśnictwa, wsiadają do samochodu - nie ma kluczyków ale przecież wystarczy wyciągnąć kabelki, zrobić zwarcie i można jechać. Dojeżdżają do
miasteczka, zabierają ze sobą nadajnik i jadą do zamkniętego szybu kopalni, gdzie syn pani burmistrz miał z kolegami swoją kryjówkę. Oczywiście amerykańskie dzieci swoje kryjówki mają wyposażone jak prawdziwe schrony - latarki, zapasy jedzenia i picia.
Gł. bohater wraca się do samochodu po nadajnik, następuje wstrząs, coś go tam przywala, łamie rękę ale podnosi się i wciska do samochodu, uruchamia nadajnik z kopa i tak zostaje.
Po paru dniach ekipa wulkanologów zauważa sygnał z nadajnika, na miejsce - po cztery osoby - wyrusza ekipa strażaków, policjantów, żołnierzy, ratowników, lekarzy, dziennikarzy i jeszcze kilkadziesiąt osób.
Gł. bohater, pani burmistrz i jej dzieci zostają ocaleni - wychodzą z szybu, wszyscy wokół klaszczą a na twarzach mają wyraz satysfakcji - "yes, we (Americans) can! Yes, we (Americans) did it".

W międzyczasie było jeżdżenie samochodem po lawie o czym parę osób już wspominało. No i pani burmistrz ćwicząca na głos przemowę z okazji odbioru nagrody dla miasteczka.

Tak więc film schematyczny do bólu, ale oglądało się dobrze. No i te widoki, szczególnie gdy gł. bohater pojechał z p. burmistrz, dziećmi i teściową-babcią do gorącego źródła - tylko tutaj pytanie, czy to prawdziwy widok, czy dzieło komputera i grafików.

No i podobał mi się jeden tekst. Miasteczko dostało nagrodę za II miejsce w konkursie na najlepsze miejsce do zamieszkania. Pani burmistrz pyta się gł. bohatera co będzie jeśli się okaże, że wulkan faktycznie wybuchnie, odpowiada jej coś w stylu "wtedy stracicie szansę na pierwsze miejsce".

ocenił(a) film na 8
lukaszo85

Twoja wypowiedź to jeden wielki spoiler. Nie wiem, czy niezaznaczyłeś tego celowo, czy nie, nie mam natomiast pojęcia, po co to wszystko pisałeś. Sam też chętnie napisałbym, co o tym myślę, ale nie chcę wywoływać chamskiej dyskusji, więc na tym zakończę.

Shiloh

No sorry ale pod tytułem posta jest przecież napisane "Uwaga Spoiler! Ten temat może zawierać treści zdradzające fabułę".

ocenił(a) film na 8
lukaszo85

Serdecznie przepraszam i spadam.

lukaszo85

Świat jest mały wchodzę na ten film by sprawdzić jaką ma ocenę. Patrze w komentarze i widzę znajomego avatara, okazało się że mam Cię na liście znajomych. Piona

ocenił(a) film na 6
lukaszo85

Fakt, mogło być lepiej