Wątki psychologiczne z elemntami surrealizmu trochę w stylu Lyncha, czy Cronenberga. Suspens i czarny humor jak u braci Coen, krwawe sceny jak u Tarantino i do tego głos Fiony "dżeri, dżeri" do złudzenia przypominał mi głos ze "Szkarłatnej Ulicy" Fritza Langa "dżoni, dżoni". Do tego świetna kreacja Reynoldsa, który oprócz swojej roli bardzo dobrze intonował głosy kota i psa.
A sam film zaczyna się tak niewinnie i niepozornie, niczym standardowa opowiastka miłosna, a potem pewien wypadek zmienia tor wydarzeń o 180 stopni, te elementy zaskoczenia są najsilniejszą stroną filmu. Zabrakło mi jedynie jakiejś mocnej puenty na koniec, takiej w stylu największych mistrzów kina, jak choćby wspomniany Lynch, czy Kubrick oraz szerszej akcji związanej ze śledztwem.
Jednak produkcja ta odprężyła mnie tak bardzo i tyle momentów rozbawiło mnie do łez, że muszę wystawić wysoką ocenę.
Zgadzam się w pełnej rozciągłości. A czy znasz może jakieś inne podobne produkcje? Mam tu na myśli czarną komedie.
Film jest sporym miszmaszem gatunkowym, dlatego ciężko znaleźć film, który miałby tak bardzo mocno wymowną tematykę psychologiczną, a jednocześnie zahaczał o czarną komedię. Ale wrażenie bliskiego "Głosom" sprawiał dla mnie norweski "Obywatel Roku", czarna komedia też z powszechnym motywem zabójstwa i w dosyć mrocznym klimacie. Francuski "Delicatessen" też może Ci się spodobać - jest i humor, i jest dość krwawo, a problemy tam zawarte dają do myślenia w kontekście przyszłości.
lynch to kolego tak samo uznany reżyser jak i bracia coen, a że może do innych odbiorców niż Ty jego rangi nie umniejsza. a zagubiona autostrada czy mulholland drive nie wiem czy nie są lepsze od dzieł braci jezuitów.
O gusta się nie będziemy spierać, ale mnie Lynch kojarzy się z filmami typu: a teraz niech sobie widz sam zinterpretuje, co widział.
a jak dla mnie film wypadl slabo, liczylem na czarna komedie i zawiodlem sie, bo momentow zabawnych bylo niewiele, gadajacy glowy i zweirzaki znudzily sie po 5 minutach a niestety na tym arsenal humorystyczny sie wypala.
Jezeli chodzi o traktowanie go jako dramat, to juz nieco lepiej, mamy ukazny problem czlowieka ze schizofrenia (czy innymi zaburzeniami) i jego popadanie w obled, niestety i w tym wypadku jako caloksztalt film wypada slabo, brak jakiejkolwiek puenty, zamiast tego tanczacy Jezus, bardzo inteligentne...
Porownywanie tego do filmu do dziel Kubricka, Tarantino, braci Coenow czy Lyncha, to obraza dla tych wielkich rezyserow.
Ode mnie 5/10 za pomysl owych glosow i za motyw ze swiatem jaki widzi Jerry, gdy nie bierze lekow,
Hahahah
Jeśli porównujesz tego parującego gniota do Lyncha to... właściwie nie ma o czym mówić. Jesteś w innym wymiarze
hahahah
Wklejam więc tylko - ku przestrodze przed autorem wątku-"znafcom" filmowym - mój krótki opis:
Dno. Dałbym zero, ale dzięki Annie Kendrick dam 2.
Żenujące nie wiadomo co. Ani do śmieichu, ani zadumy. Tym bardziej do strachu. Kicz.
Ponad 18 tys osob ocenilo ten film na srednio 6 kiedy ty dales 2 i drwisz z kogos tylko dlatego ze ocenil film inaczej niz ty. To pokazuje nie tylko jakim to jestes znawca ale tez jakim marnym czlowieczkiem
Film jest naprawdę dobry, na pewno nie nazwałabym go komedią, nawet czarną. Jest nietypowy i ciężko go usystematyzować. Nie znam wiele podobnych filmów ale w swojej kolekcji postawiłabym go gdzieś pomiędzy Sucker Punch, a Maniac.