go oglądać i przeczytałam kto tam gra (Townsend, Cruz, Theron) liczyłam, że będzie to jedno z kolejnych dzieł tego gatunku (osadzony na początku zeszłego wieku dramat z piękną miłością w tle). Znudziła mnie już początkowa scena i wiedziałam, że ten film obejrzę tylko dla zabicia czasu. Jakoś przebrnęłam przez niego. Aktorzy jakby nie wczuli się w rolę. Miejscami miałam wrażenie, że oglądam lekką komedyjkę. Niestety nie można tego filmu nazwać dziełem. Ten film to jakaś pomyłka. Nie wiem co skłoniło aktorów do tego, żeby w nim zagrać, bo potrzeba zagrania w ambitnym filmie na pewno nie :)
Kolejny minus filmu - cały czas mi nie pasowało, że albo wybrali tu za "starą" odtwórczynię głównej roli kobiecej (Theron) albo za młodego odtwórcę głównej roli męskiej (Townsend). Tak na serio to ona wyglądała mi na zbyt dojrzałą dla niego. Zdziwiłam się, bo w rzeczywistości on jest od niej trzy lata starszy, czego w ogóle nie widać, a wyglądał przy niej jak jakiś wymizerowany student :)
Jeśli chcecie to możecie ten film obejrzeć ale wielkich wrażeń i emocji po nim się nie spodziewajcie.