Dobrze się skończył, właściwie z głównych bohaterów zginął tylko Duke. No i jakieś osiem milionów ludzi w Londynie.
KU...A CO JEST GRANE!? Rozumiem, że to nie jest film realistyczny i w ogóle. Ale po takim holokauście optymistyczne
komentarze mediów podczas wręczania orderów Joe'som to jest po prostu śmieszne. Amerykanocentryzm tego wątku
jest po prostu komiczny. Gdyby z Nowego Jorku zostawili w tym filmie kupę gruzu, to na 100 procent tak by się na końcu
nie cieszyli.