nie widziałem od czasu bohatera "Grizzly Man"; pretensjonalny imbecyl czystej wody, zwykły głupek uważający się za wielkiego podróznika; jego narzeczona też mająca coś z deklem. Jedyny plus filmu to krajobrazy różnych krajów i styl "filmu drogi", reszta to żenada a już to namiętne całowanie pary (dobrze, że nie doszło do stosunku;p) na lotnisku w kraju islamskim (Tanzania) to szczyt braku profesjonalizmu twórców.
Też mnie trochę irytował ten koleś. Zupełny brak wyobraźni i zapobiegliwości. Tak jakby chciał sie w tej Afryce na własne życzenie wykrwawić. Ale film bardzo mi sie podobał. Pokazany został kawałek Afryki, całkiem ciekawie i realistycznie. Film warty obejrzenia i nie wiem, dlaczego ma taką niską notę. Może tak jak mnie oceniających irytował główny bohater, który był słabym ogniwem tego filmu (mam na myśli jego aktorstwo).