Choć scenariusz pozostawił wiele do życzenia, intryga grubymi nićmi jest szyta, a montaż chluby reżyserowi nie przynosi, to Benicio przykuwa uwagę od początku do końca.
Scenarzyści powinni dalej strajkować, w tym czasie podszkalając się z fachu, który ma im przynosić pieniążki, a Portorykańczyk niech gra choćby krzesło - historia będzie trzymać w napięciu.
6/10 czyli niezły. Bez gościa z Wielkich Antyli (stamtąd też pochodzi Leon) byłoby 4/10.