PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=5778}

Gangi Nowego Jorku

Gangs of New York
7,1 147 761
ocen
7,1 10 1 147761
5,8 28
ocen krytyków
Gangi Nowego Jorku
powrót do forum filmu Gangi Nowego Jorku

Migający, dużo w nim darcia ryja, dźgania, zarzynania i czerwonej farby. Scorsese, abstrahując od jego wielkości, żeruje na najniższych instynktach odbiorcy, jeżeli nie typowym dla traktowanych przez niego jak bydło mas przesłaniem "Wilka z Wall Street", że opłaca się być oszustem i ogólnie ka$$a, ruchanie się na prawo i lewo gdziekolwiek, z kimkolwiek i jakkolwiek, to właśnie tutaj najgorszymi przywarami kina dla hamburgerowców. W efekcie wychodzi groteska jeżeli doda się do tego gatunek filmu: kostiumowy. Mówcie co chcecie, pod wpływem braku pomysłów jedzie z tym co widzi się najczęściej na ekranie: dziwki i/lub kokaina i/lub mordobicie + bohaterowie jak najbardziej zepsuci i jazda z koksem na całego, w dosłownym znaczeniu, tylko z umiejscowieniem w innych realiach i historii. O ile jego poprzednie filmy mimo że traktujące o tym samym są kultowe, jego nowsze, z racji tego, że widzowie widzieli to samo już tysiące razy, są pozbawione kreatywności i nie wnoszą niczego nowego. Tego nawet westernem nie można nazwać, brak krajobrazów, konnych pościgów i klasycznych strzelanin, zwykła jatka nadrabiająca kostiumami i długością trwania (jakby film możliwie na siłę jak najdłuższy:167 min, co jest typowe u Scorsese, siłą rzeczy musiał być jak najlepszy, dziwny stereotyp). Do tego jeszcze ten drewniany DiCaprio i oczywiście wątek miłosny dwójki głównych bohaterów (pomijając fakt, że nawet nie jest romantyczny): jakie to otkryffcze…film dość płytki i ciężkostrawny…ale Scorsese niestety myśli, że jak pokaże gołe spocone dupy dziwek albo u starych pijanych dziadów to będzie fajny. Scena z rzucaniem nożami w Cameron Diaz jest tak przerażająco nierealistyczna, że mogłaby się znaleźć tylko w adaptacji komiksu albo w baśni pokroju „Piraci z Karaibów”, ale nie tu. To już nawet Tarantino jest lepszy od tego „dzieła”, bo on przynajmniej nie ukrywa że o to mu chodzi, a nawet jeżeli to przynajmniej nie szczędzi widzowi rozległej panoramy i rozbudowanej scenografii (tu wszystko rozgrywa się w ciasnych budynkach, melinach albo piwnicach poupychanych przez wyżej wspomnianych dziadów ze spoconymi zadami i porozdzieranymi mordami, jest tylko jedna 15-sekundowa kolorowa scena z gejszami, trudno też znaleźć ujęcie trwające dłużej niż 10 sekund, pół minuty to już cud), ale Scorsese to coś dużo więcej…za co te nominacje do Oscarów pojęcia nie mam, zwłaszcza że jedynie końcówka, tj. ostatnie 45 min. filmu przeczy całej powyżej wymienionej reszcie, ale gdyby nie składała się z samych migawek, jatki jak w Rambo podnoszącej adrenalinę i sentymentalnego zakończenia, na które składa się…no właśnie co? Sama ckliwa muzyka i obrazek drapaczy chmur, to nie nadrobiłby niczym innym…Kolejna prosta jak drut socjotechnika bazująca na emocjach widza wymagającego migawek, gołych dup, sexxxu, mordobicia, krwi, która w samej końcówce nagle przedzierzga się w kino z jakimś „morałem” w żałosny sposób, jakim jest wstawienie obrazka i muzyki…Chyba tylko Amerykanin by to kupił, bo cały Rambo 2 kończy się dokładnie tak samo: Cały film zabili go a on uciekł, a na końcu przez 10 sekund nagle mowa: „Kochamy ten kraj, bla bla bla…”, a potem napisy końcowe i muzyka do płaczu, a wraz z nią towarzyszące jej przemyślenia: „Oh, jak ten czas leci, ojczyzna taka ważna, żołnierze tacy niedocenieni” – a to, że przez cały film zabiliby go 15 razy to się już nie liczy.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones