Gangi Nowego Jorku

Gangs of New York
2002
7,1 149 tys. ocen
7,1 10 1 149477
6,2 42 krytyków
Gangi Nowego Jorku
powrót do forum filmu Gangi Nowego Jorku

Ten wielowarstwowy film trudno jest mi ocenić jednoznacznie. Różne jego warstwy odmiennie wypadają.
Pierwszy poziom to historia zbrodni, zemsty i miłości. To tragedia w szekspirowskim stylu i z równym rozmachem zrealizowana. Oto mamy Billa Rzeźnika, okrutnika i zbrodniarza, który przemocą stał się nieformalnym władcą Nowego Jorku. Po drugiej stronie stoim młody Amsterdam, którego misją jest pomścić ojca zabitego przez Billa. Dodajmy do tego miłość, zazdrość i zdradę, a otrzymamy pierwszorzędny dramat "a la" Szekspir. Bill jako charyzmatyczny król i młodzieniec pełen pasji, a jednak i wątpliowści zostali świetnie odegrani przez Day-Lewisa i (w mniejszym stopniu) DiCaprio.
"Gang" to także film o człowieku, który zbyt mocno zaadaptował się do danych czasów, że nie jest już w stanie żyć w zmienionych warunkach. To tragiczna opowieść o człowieku, który z niczego stworzył wspaniałe imperium, lecz musiało ono upaść, bo czasy uległy zmianie. Day-Lewis, jako tragiczna postać osoby, która wie, że przegrywa, że ginie, a jednak nie próbuje i nie chce się zmienić, jest po prostu rewelacyjny. Staje się symbolem epoki, która odchodzi do lamusa
Film ten ma jednak też szerszy wymiar - i właśnie tutaj pojawia się problem. To sentymentalne spojrzenie w przeszłość. Scorsese tym filmem próbuje podkreślić moralny upadek współczesnego świata, jego zakłamanie poprzez skonfrontowanie go z obrazem świata, w którym nawet przestępcy mają pewien swój kodeks honorowy. Ta mitologizacja "gangsterów" brzmi jednak fałszywie. Och, pod względem technicznym jest to zrobione idealnie. Scorsese jest mistrzem w operowaniu symbolami, czego najlepszym przykładem jest sekwencja początkowa filmu. Zamiast oprychów mamy wojowników niczym z rycerskich eposów, którzy poświęcą czas na odpowiednie przemowy przed walką, a po wszystkim oddadzą hołd honorowemu przeciwnikowi. Scorese buduje wspaniały mit, lecz dla mnie aż nazbyt fałszywy, żeby mógł być wiarygodny.
Od strony technicznej trudno mieć temu filmowi coś do zarzucenia. Jednak dla mnie nie jest to mit o budowniczych Ameryki i raczej nigdy nim się nie stanie.