Tak daję 9 bo w ostatnich latach nie powstał żaden film Sci-Fi, który by mógłby konkurować z tym remake'm (remake'iem, czy jak to się tam pisze :P).
Mnie też "Geneza" zachwyciła. :) Fakt, że postaci ludzkie nie są w tym filmie za ciekawe. Felton gra raz jeszcze Dracona Malfoya, tyle, że w innym filmie :P, Lithgow jako chory na Alzheimera jest dość przeciętny, Franco i Pinto są głównie dlatego, że są atrakcyjni i na topie (no, Pinto może jeszcze nie na topie, ale po "Slumdogu" nawet Allen się na nią skusił :P ), bo do zagrania nie mają (prawie) nic. Ale
co tam. Serkis raz jeszcze dowodzi, że motion capture to technika, która może czynić cuda. "Raz jeszcze", bo - jak wiadomo - Serkis to
obecnie główny spec od tego typu aktorstwa (wcześniej Gollum, King Kong, teraz Cezar, wkrótce znowu Gollum). I chociaż Gollum to nadal jego szczytowe osiągnięcie, Cezar jest niedaleko w tyle. To postać zniuansowana, której nastroje, humory, uczucia, zarysowane są na twarzy wykreowanego w komputerze szympansa delikatną kreską talentu Serkisa. Powiem szczerze, że staję się jego fanem. ;) Ale tylko jego, nie techniki motion capture w ogólności, bo wiadomo - przykład "Avatara" dowodzi tego najlepiej - że dobre efekty specjalne bez utalentowanych aktorów wybitnych psychologicznych subtelności nie wykreują.
Podoba mi się też, że film ma niespieszne tempo i podtekst filozoficzny (próbuje coś powiedzieć o istocie człowieczeństwa, co jest bardzo "w duchu" oryginału z 1968 roku). Wściekłość małp jest w większości wypadków uzasadniona. Wynika z ich oddania, przywiązania (Cezar atakujący sąsiada bijącego Lithgowa), instynktu (Jasnooka), tego, że traktuje się je nieadekwatnie do ich inteligencji i miejsca na drzewie ewolucji. Ale mimo to, kiedy Cezar osiąga zdolność mówienia, przekraczając ostatnią granicę, która go dzieli od człowieka, wraz z tym upodobnieniem się do ludzi, staje się też bardziej litościwy, powstrzymując swych małpich kompanów przed mordowaniem ich wrogów. Sęk w tym, że to "uczłowieczenie" Cezara nie jest w gruncie rzeczy uczłowieczeniem, lecz wyjściem ponad, poza człowieczeństwo. Małpy są zdolne do powstrzymywania swych instynktów nawet w trakcie walki, ludzie - nie. I dopiero widok śmierci zaprzyjaźnionego goryla sprawia, że Cezar staje się w pełni "człowiekiem" - istotą okrutną wobec swoich
wrogów. Można rzec, że w ten sposób się "cofa" w emocjonalnym i intelektualnym rozwoju, jak gdyby bycie człowiekiem musiało się wiązać z niedoskonałością. Ludzki umysł, z którego tak jesteśmy dumni, w gruncie rzeczy JEST niedoskonały i nie ma władzy nad naszą zwierzęcością. Taka myśl kryje się moim zdaniem w tym filmie. Taka kryła się też w oryginale z 1968 roku.
Podoba mi się też, że motyw ze śmiercionośnym wirusem, który w standardowym filmie amerykańskim byłby motywem wiodącym, tutaj jest zepchnięty na margines.
No i sceny z szarżującymi po Golden Gate małpami są naprawdę znakomite. :) Jedne z ciekawszych scen akcji, jakie widziałem od ładnych paru lat.
Szczerze mówiąc, nie sądzę, by ten film mógł nie zdobyć Oscara za efekty specjalne. A i nominacja dla najlepszego filmu nie byłaby może niemożliwa, gdyby wciąż nominowano po 10 filmów (w końcu jeśli się udało "Dystryktowi 9", to dlaczego nie "Genezie"), ale sądzę, że teraz - przy znowu możliwej mniejszej ilości nominacji - "Geneza" nie ma szans. Bo jest zbyt science-fiction dla Akademii. Szkoda.
Tak, czy owak - ja jestem w pełni usatysfakcjonowany. Sequele nie są niemożliwe. Choć w sumie byłbym za tym, żeby nie remake'owali filmu z 1968 roku po raz kolejny. I nie kręcili bezpośrednich sequeli (tzn. takich, które rozgrywają się tuż po wydarzeniach "Genezy"), bo przecież w drugiej części musielibyśmy oglądać wyłącznie rozróbę małp i żniwo epidemii, co byłoby skrajnie nieciekawe. ;) Niech nakręcą ciąg dalszy pierwszego filmu. Historia Taylora (Heston) zasługuje na lepszą kontynuację, niż badziewne "W podziemiach Planety Małp".
"Podoba mi się też, że motyw ze śmiercionośnym wirusem, który w standardowym filmie amerykańskim byłby motywem wiodącym, tutaj jest zepchnięty na margines." chyba odwrotnie? Tutaj to motyw wiodący a w standradzie margines.
Ja szczerzę wolę zobaczyć dalszy ciąg tej historii, ale przedział czasowy jest dla mnie nieistotny...
No nie. Tutaj jest zepchnięty na margines. :) Chodzi mi o efekt tego wirusa na ludzi, nie na małpy. Zresztą główna scena związana z tym wpływem pojawia się już w trakcie napisów końcowych. To jest dopiero margines! :P
Myślę że wyczerpałeś temat zupełnie, dokładnie takie same odczucia mam na temat tego filmu. Musze odświeżyć sobie całą serie. Jeszcze dodam jedno, okropnie podobała mi się jedna z końcowych scen gdzie Cezar i inne małpy patrzą z drzew na całe miasto, doskonale widać kontrast i czuć było że z ich perspektywy to to miasto jest dżunglą, a ludzie w nim małpami.