Nie pamiętam kiedy jedna scena w jakimś filmie wzbudziła we mnie tyle emocji. Przeszły mnie wtedy dreszcze i jednocześnie zrobiło mi się gorąco. Oczy niemal wyszły mi z orbit. Szczena na szczęście nie spadła mi na podłogę, bo leżałem na łóżku. A co było w tym najlepsze? Że wiedziałem o tej scenie. Czytałem kilka tematów i ktoś nie ostrzegł przed spoilerem. To po prostu magia kina. Trzyma przez cały czas w napięciu. Świetna rola Serkisa. Mega dawka emocji. I mimo że druga połowa ciut gorsza, cały film jest boski. Wszystko wydaje się realne. Teraz aż się dziwię, że ludzkość jeszcze rządzi na Ziemi, a nie inteligentne małpy. Reżyser przedstawił to w bardzo wiarygodny sposób.
I jeszcze takie pytanko mam. Wcześniej oglądałem tylko film z 1968. Czy nagłówek w gazecie: "Zaginęli w kosmosie?" dotyczy załogi statku z pierwszego filmu? Jeżeli tak to świetne nawiązanie. Odlecieli i przylecą za 2000 lat, żeby zastać planetę rządzoną przez małpy. Polecam film każdemu. Rewelacja.