Aktorstwo niezłe, efekty ujdą, ale fabularnie film leży. Poleciłabym go chyba tylko fanowi poprzednich filmów o planecie małp, który koniecznie chciałby się dowiedzieć jak to się wszystko zaczęło, bo reszta chyba się wynudzi.
(dalej spoilery)
Tom Felton świetnie się sprawdził w roli podłego s...syna, tak nie lubiłam jego postaci, że nawet nie było mi go później szkoda. Za to postać grana przez Freidę Pinto istniała chyba tylko po to, żeby było na czym oko zawiesić, bo nie wprowadzała zupełnie nic.
Fabuła była dla mnie trochę za bardzo linearna i przewidywalna, poza tym bardzo się zdziwiłam kiedy film się niby skończył, światła się zapaliły, a wątek wirusa zupełnie nie został zakończony. I ten filmik, który się o chwili wyświetlił wcale nie pomógł, to tak jakby twórcy filmu w ostatniej chwili przypomnieli sobie o wirusie i dodali "a epidemia rozszerzyła się na całą Ziemię i ludzkość wymarła, koniec". Gdyby nie to, to pewnie podwyższyłabym ocenę o punkt albo dwa.