Trudno powiedzieć, czy Scorsese ma już swoje największe osiągnięcia za sobą, czy też jest to tylko zadyszka i przedsmak czegoś większego (prywatnie czekam z niepokojem i nadzieją na obraz o Sinatrze). Szkoda jednak, że obraz o Harrisonie jest niewypałem i bardzo niewiele nam o tym człowieku mówi.
Więcej o filmie na:
http://komet.blox.pl/2012/01/Kompleks-antologii.html
Nie jestem aż tak surowy wobec tego co zaproponował p. Scorsese. Nawet jeśli anturaż hagiograficzny dominuje nad całością i widzowi interesującemu się pop- kulturą incydentalnie może przyjść do głowy, że koledzy z zespołu bagatelizowali zazdrośnie talent Harrisona co nie jest prawdą bezsprzeczną
Dla tych, którzy dokonania The Beatles oceniają z odrobiną choćby dystansu, i wszystkiego o nich nie wiedzieli wcześniej, to kilka epizodów z życia Harrisona film ujawnił. Zabrakło spojrzenia fachowego, muzycy/recenzenci na całą dyskografię muzyka. Z drugiej strony to tylko "All things must pass" znaczenie dla szeroko pojętej muzyki rockowej i pop jest niepodważalne. Może jeszcze udział w pomyśle Travelling Wilburys, ale to trochę omówiono. Całość jest długa i sensownie, myślę, było podzielić ją na dwie części. Problem, że obejrzałem rzecz w tvp Kultura w interwale czasowym kwiecień- sierpień co znacząco osuszyło moje wrażenia z części pierwszej i zaburza ocenę całości. A jednak "6"
Good night, and good luck,esforty.
6/10