Kocham filmy Jima.
Ten klimat, ta akcja która idzie powoli, powolutku, wątki filozoficzne i [spoiler] brak happy-endu [/spoiler] !
Kocham!
Dużo ujęć w samochodzie (ukłon ku "Nocy na ziemi"), dużo dialogów (ukłon ku "Kawie i papierosom"), jedyna niedorzeczność jaka wbiła mi się w oko, to, że ten francuz nie znał ani słowa po angielsku. Mieszka na stałe w USA i nawet jednego słowa? Przesada. No ale to kropla dziegciu w beczce miodu.
Ave Jarmush!