Jaki pomysł! A jakie wykonanie...
To mógł być dobry dramat - z wyraźnym głównym bohaterem, postać dobrze zagrana. A jest to jakaś hybryda.
Śmieszni mafioso starej daty, zachowujący się co najmniej nieznośnie i dziecinnie.
Historia zamiast wciągać, zaczyna denerwować, głównie poprzez przemądre sentencje z japońskich książek.
Zakończenie - jak z komedi.
Szkoda. Czaiłam się na ten film od lat.
Spoko. Mi po pierwszym obejrzeniu też się nie podobał. Oceniłbym go wtedy na 4/10 ale po paru latach wróciłem do niego, spojrzałem na całość z innej perspektywy i dziś to mój ulubiony film wszech czasów. Polecam wrócić do niego za kilka lat i pod żadnym pozorem nie brać tego obrazu na poważnie. Jarmusch to nie Ozu.
Znam i Ozu, i Jarmusch'a. I po tym drugim spodziewałam się czegoś niego bardziej na poważnie. A do filmu chyba prędko nie wrócę.