Wspaniały zbiór postmodernistycznych i ekscentrycznych pomysłów Jarmuscha! Uczynienie głównym bohaterem zmulonego, czarnoskórego samuraja, który zamiast miecza używa pistoletu, zakrawa na mistrzostwo. Wyśmienity jest tu także obraz mafii: kilku starszych, brzuchatych panów, zalegających z czynszem od 3 miesięcy, za to wyraźnie zafascynowanych „Ojcem chrzestnym” i klasycznymi kreskówkami.
Zaniepokoiły mnie natomiast zbieżności fabularne z „Leonem zawodowcem”. Gdyby nie był to Jarmusch może posądziłbym „Ghost Doga” o reprodukowanie gotowego schematu, ALE że jest to Jarmusch, jestem przekonany, że były to inspiracje i przetworzenia kontrolowane.
Mam wrażenie, że film ten stanowi w dorobku reżysera punkt niezwykle istotny. Obrazy Jarmuscha zapadają głęboko w pamięć, lecz do „Ghost Doga” przyjdzie mi chyba powracać szczególnie często. Jednym z głównych tematów wcześniejszych filmów tego autora była samotność, alienacja i swoista metafizyczna pustka, w której utkwili bohaterowie „Inaczej niż w raju”, „Poza prawem”, czy „Mystery Train”. W tym aspekcie Ghost Dog powrócił aż do Alliego – bohatera „Nieustających wakacji”, który w swojej ostentacyjnej samotności odnalazł Wolność i prawdziwy smak... Nie sądzę, aby filmem tym zachęcał Jarmusch do studiowania kodeksu bushido. Wydaje mi się, iż chciał raczej wyrazić przekonanie, że istnieją drogi do tego, by mimo wszystko umierając, można było powiedzieć sobie: „Widziałem już wszystko, co chciałem zobaczyć”. Poza tym „Ghost Dog” to wspaniały hołd dla kultury japońskiej i japońskiego filmu (motyw „Rashomona”), złożony przez reżysera rozkochanego w szczególe i specyficznym leniwie-skoncentrowanym klimacie.
I jeszcze jedna, niezmiernie ważna sprawa: danie świadectwa własnemu czasowi. Temat ten powraca w filmie kilkakrotnie, gdy Ghost Dog wyraża przekonanie o nieprzystawalności do dzisiejszych czasów. Paradoksalnie jednak i on i sam Jarmusch wspaniale uchwytują nasz czas – z romantyką wielkomiejskich zaułków, z malowniczością pozujących na oryginalność i autentycznie oryginalnych typów ludzkich, z przedziwnym humorem codzienności i jej szarym smutkiem...
Wspaniały film.