Dla mnie ten film był niezwykły.
Na początku, po kilku pierwszych minutach patrzyłem ze zdziwieniem i wręcz zażenowaniem. A na usta cisnęło się malownicze 'WTF'? Zakrawało to wszystko na jakąś głupawą parodię.
Ale gdy się przyjrzałem - film okazał się niesamowity. Nie będę wchodził w szczegóły (pominę zatem niewątpliwie fenomenalną fabułę i głównego bohatera, odgrywanego przez niezrównanego Whitakera), zaznaczę tylko jedną rzecz: odbiór filmu, ogólne wrażenie.
Oglądaniu filmu towarzyszyło niesamoite uczucie, swego rodzaju spokojnej, filozoficznej refleksji nad światem. Pewnego oddalenia. I rozważania.
Wszystkie wydarzenia były jakby rozmyte, nie do końca istotne, a ja nie patrzyłem na nie - tylko w głąb. Bohaterów, sytuacji, wyborów. Namysł, spokój. Tragiczne wybory zostały pozbawione swjej dosłowności, a przeniesione - w sferę duchowego namysłu.
Trudno to opisać:) Dodam tylko, że po seansie - następne kilka tygodni spędziłem zagłębiając się w historię oraz kulturę Japonii oraz kodeks samurajów.
Genialny! Po tylu latch wciąż go pamiętam doskonale.