W tym filmie wszystko jest złe.
Historia: Mafia ma swojego płatnego zabójce i po zleceniu mu zabójstwa zaczyna go ścigać za to zabójstwo - serio?
Realizacja: wiele niepotrzebnych scen - takich jak przedłużona jazda po mieście, kradzież sukienki i garnituru? Słuchanie rapu w aucie, słuchanie raperów w parku, azjata broniący się przed złodziejem, facet budujący łódź? dialogi z dziewczynką?niby-dialogi z francuskim emigrantem który ma biznes ale nie mówi po angielsku (wtf) ? Do tego słaba praca kamery.
Aktorstwo: pomijając bezsens historii i filmu - który do ostatniej sceny liczyłem, że mnie czymś zaskoczy (zaskoczył jedynie swoją głupotą), to aktorstwo leży. To jest kino kategorii B a nawet C. Dialogi prostackie i nudne.
Efekty specjalne: rany postrzałowe wyglądały mega sztucznie - przypominam, że w tym samym roku powstał Matrix...
Ten film to chała, coś na miarę Strażnika Texasu. Jego ocena bardzo mnie dziwi. Jeśli to miał być film z ukrytym przekazem pełnym metafor i nawiązań do kultury Japonii to im nie wyszło.