Bardzo sceptycznie podchodziłem do ekranizacji "Ghost Ridera"...jest on jednym z moich ulubionych bohaterow ze stajni MARVEL'a...wiekszych obaw nabrałem gdy dowiedziałem się że reżyserem został pan Mark Steven Johnson który powalił mnie swoją wizją Kingpina w "Daredevilu" (o filmie "Elektra" nie wspomne bo nie dałem rady obejrzec do konca)...w kazdym razie obejrzałem "Ghost Ridera" i musze powiedziec, ze zaskoczony nie byłem...film jest kiepski...o ile gra aktorow jakos daje rade, to nie przemawia do mnie wiarygodnosc postaci (Blaze nie byl zbyt przejety faktem, ze zamienia sie w nocy w "piekielne monstrum")...jedynym jak dla mnie plusem tego filmu jest to ze sam Ghost Rider ma charakter tego z komiksu - jest bezwzgledny dla wrogów, czuje sie potege jego mocy (musze przyznac ze gdy pierwszy raz sie pojawil i powiedzial do do lalusiowego syna szatana "back to hell!" to az mnie ciary przeszly...ale niestety dobrze oddany charakter postaci to jak dla mnie za malo zeby powiedziec ze film jest dobry...scenariusz jest kiepski, przewidywalny...kolorystyka filmu nie ma w ogole klimatu...podsumowujac: filmobejrzec mozna ale do kina bym nań nie poszedl...4/10............tyle