PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=111529}
6,3 178 tys. ocen
6,3 10 1 177539
4,3 39 krytyków
Ghost Rider
powrót do forum filmu Ghost Rider

Ja poszłam do kina z głową pełną wspomnień z dzieciństwa, nastawieniem na dobrą muzykę i lekkim przymrużeniem oka. Nie zawiodłam się - to nie był dobry film, ale dobry film o Ghost Riderze.

Podobał mi się sam klimat ekranizacji - atmosfera Texasu, barów z klapami zamiast drzwi, kraciastych koszul i wiejskich przytupów. Nie starano się na siłę urealniać niektórych scen, wyglądały jak prosto wyjęte z komiksu, chociażby sceneria opuszczonego miasteczka, czy moczar. Bardzo spodobała mi się pewna maniera twórców, a mianowicie niektóre efekty nawiązywały do starych produkcji klasy B, jak bez zażenowania pokazane potworki, ukazanie całego zua i mhroczności. Mnie się osobiście ten zamysł spodobał, chociaż niektórzy mogą go uznać za kiczowaty i tandetny. Ja tam mam słabość do starszych filmów i zawsze takie pomysły traktuję z uśmiechem lub przymrużeniem oka. Z drugiej strony mogło to być przerysowanie zupełnie nieświadome, więc tym bardziej trzeba zmrużyć jeszcze drugie oko ;P

Kolejna sprawa - nie wiem, może jestem uprzedzona, ale dlaczego ZAWSZE w KAŻDEJ ekranizacji komiksowej szlag mnie jasny trafia na sam widok głównych bohaterek. Nie wiem, naprawdę, tym bardziej że zazwyczaj te same postaci w komiksach uwielbiam - Mary Jane, Electra, Catwoman, Storm, Rogue... jako realne kobiety są dla mnie irytujące, namolne, bez charakteru i klasy. Czy tylko ja mam ochotę strzelić im (albo prędzej sobie) w łeb? Pani Roxanne Simpson, tudzież Evie Mendes, dziękujemy.

Nicholas Cage jako Johnny Blaze był świetny - nieco odbiegał od oryginału, ale w ciekawy sposób, nadając nowej wersji świeżości i charakteru. Niemniej największe wrażenie zrobiła na mnie sama postać GR. - pełna czarnego humoru, dwuznaczna, nie wspominając o swojej prezencji :) Prawda, że efekty specjalne nie były jakieś niesamowite, ale mimo to siedziałam jak na szpilkach. Wszystkie sceny z GR zapierały mi dech w piersi - zarówno te efekciarskie, jak i te obyczajowe i zabawne.

Pozostaje pewien niedosyt, można było oczekiwać więcej od twórców, ale chyba już się przyzwyczaiłam do pewnego poziomu marvelowskich ekranizacji. A szkoda.

No i muzyka pana Younga, och ach!