Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że podchodząc do tytułów mniej ambitnych, po których wiadomo już z góry że wiele się spodziewać nie można, zawsze się odpowiedni do nich nastawiam. Oglądając przykładowo Texańską masakrę... nastawiam się na głupi horror i jatkę a nie na problemy psychologiczno- egzystencjalne głównego bohatera. Wiem wtedy czego mam się spodziewać i nie wyleje wtedy 100 litrów jadu, kiedy okaże się badziewiem . Z ekranizacjami komiksów sprawa jest podobna, do takiego filmu też trzeba się odpowiednio nastawić. W młodości przeżyłem swój epizod z komiksami, zapewne w piwnicy leżą pochowane głęboko zeszyty X-MEN czy spidermana.Zaliczam się do tej grupy ludzi którzy potrafią dostrzec w nich potencjał, a nawet sztukę. Dzieła takie jak 100 Naboi czy Sandman są po prostu genialne, począwszy od kreski a na fabule kończąc.
Z drugiej strony wiadomo że co lepsze kąski zostały już zekranizowane, z lepszym czy gorszym skutkiem a producenci przenoszą na ekran wszystko co się da, bo jest z tego dobra kasa.
A teraz jeśli chodzi o film to muszę powiedzieć że nie ratuje go żadne nastawienie, jest po prostu beznadziejny, jest przeznaczony chyba dla dzieciaków poniżej 12 roku życia. Poziom aktorstwa jest totalnie żenujący,Nicolas Cage rozmienia się na drobne. Główna rola kobieca jest całkowicie nietrafiona, nie ma to jak wciskać wątek romantyczny na siłe do filmu byleby tylko był. Pozostała obsada filmu również dała ciała, a BlackHeart to mi się zawsze kojarzył jako wielki , czarny 3metrowy madafaka ze szponami i kłami, a nie koleś o typie jednostrzałowca.
Jak już wspomniałem wątek miłosny jest na siłę, nawet dla miłośników kina akcji nie ma tu nic, zero spektakularnych efektów, chyba że płonący czerep i wjazd po wieżowcu miało miało spowodować szczękoopad-normalnie śmiech na sali. Finałowej walki wcale nie było co powinno być koniecznością w takich filmach.
Tak jak wcześniej napisałem starałem się go wybronić ile się dało, ale już po 15 min na moje usta cisnęły się same epitety. Sam nienawidzę komentowania filmu podczas oglądania, ale podczas seansu nie mogłem się powstrzymać od wrzutów i czekałem tylko na koniec.
Stanowczo odradzam tego gniota, całe szczęście że oglądany był na kompie(jakość DVD scr) bo naprawde nie wybaczyłbym sobie straty kasy na te popłuczyny.
Jak ktoś chce zobaczyć dobrą ekranizacje komiksu i nie zmarnować 1,5 godz to polecam "300" czy "Sin City"