Prawde mowiac podziwiam za chec obejrzenia tego shitu. To chyba tendencja holywood do robienia tanich, niskobudzetowych chlamow. Zapoczatkowal to J-C Van Damme wystepujac w tragikomedii rumunskiej, gdzie jedyny charakterystyczny moment, ktory pozostal mi w pamieci, to eksplozja pociagu, na ktorym na zywca widac bylo makiety i miniaturyzacje wybuchu - taka petarda sylwestrowa za 35 groszy. Nastepny byl film z Wesleyem Snipesem - rozpoczyna sie w apartamencie, gdy on budzi sie kolo jakiejs lali. Poscigi samochodowe byly... co najmniej smieszne. Nie dosc, ze predkosc jazdy samochodowej nie wykraczala poza 35 km/h, to za kamera usadzili rezysera z alzheimerem na pokladzie. Zapewnil przynajmniej efekt "trzesienia" sie kamery i zludno-smiesznego poczucia szybkosci akcji. Podobnie zreszta jaa w Blade III. Nastepny byl Steven Seagal, ktory zagral jakiegos lowce polwampirow. Zalosny i tragiczny film to malo powiedziane. A teraz przyszedl czas na N. Cage'a. Ciekawe, kto nastepny...