Pamiętam szum, jaki rozpętano wokół tej animacji podczas jej premiery w Japonii. Najdroższy obraz w historii gatunku anime, ulice i budynki przeniesione do filmowego świata z dokładnością fotografii, zapierająca dech w piersiach animacja komputerowa. I ta fabuła.
Czym jest życie? Elementarne i powszechne na naszej planecie (w stosunku do innych odkrytych światów), jak dotąd uniknęło zdefiniowania. Bo jak określić i zamknąć w pewne ramy coś, co ma tyle postaci? Jeśli zapytamy biologa, księdza, czy informatyka, czym tak właściwie jest życie, otrzymamy różne odpowiedzi.
Terminem podobnie unikającym definicji jest Dusza. W różnych religiach określana jest na różne sposoby. Czasami posiada ją nawet kamień, czasami zwierzęta, ale zawsze ludzie. Trudno jednak w encyklopedycznej definicji człowieka znaleźć fragment odnotowujący jej występowanie. Paradoksalnie, dusza zawsze jest w człowieku, ale człowiek nie musi mieć duszy?
Jeśli jednostka zostanie pozbawiona wszelkich naturalnych znamion bycia człowiekiem czy biologicznego życia, to czy sam fakt posiadania duszy zapewnia jej człowieczeństwo? Jeśli nie, to czym taka jednostka się staje? Jeżeli tak, to jaki jest w ogóle sens w byciu ludzkim, skoro niczemu to nie służy?
Takie dylematy chodzą po głowie Major Motoko Kusanagi, oficerowi Sekcji Dziewiątej, której ciało zostało zcybernetyzowane do takiego stopnia, że jedynymi biologicznymi tkankami należącymi oryginalnie do niej są skrawki mózgu. A nawet tego nie może być pewna, bo przecież nie może zajrzeć sobie pod tytanowe czasze głowy. Jeśli wraz z rezygnacją ze służby musiałaby zwrócić należący do Sekcji sprzęt, nie zostało by z niej praktycznie nic.
Śledztwo w poszukiwaniu Władcy Marionetek jest w tym filmie jedynie tłem, pretekstem do ukazania dylematów, które już niedługo mogą przyprawiać o ból głowy nie tylko cybernetyków, ale i filozofów czy ludzi wiary. I nie chodzi tutaj jedynie o postępującą mechanizację ludzkiego ciała, ale też o postępującą humanizację tego, co na razie nazywamy Sztuczną Inteligencją.
Fenomenalną kreską i animacją nie będę się zachwycał, bo pomimo tego, że są pierwszej klasy, dla mnie stanowią tło i środek do ukazania tych duchowych, filozoficznych rozważań. Dzięki nim "Ghost in the Shell" jest tak zajmujący.