Przede wszystkim musimy mieć na uwadze że film powstał w latach 90-tych, a zatem może już nieco razić pewnymi archaizmami. Czego mu przez te lata nie ubyło, to klimatu, podkreślanego genialną muzyką. Mamy też wciąż aktualne pytanie o istotę człowieczeństwa (teraz chyba nawet jeszcze bardziej aktualne niż wtedy). Błędem jest traktowanie tego filmu jako bajki, to raczej thriller sci-fi, z ciężkim cyberpunkowym klimatem.
Może nie wyraziłem się wystarczająco precyzyjnie. Mówiąc o archaizmach, miałem na myśli przede wszystkim formę wizualną (techniczną), która w latach 90-tych zrywała kask z głowy, obecnie nie dotrzymuje już kroku współczesnym pozycjom (a miałem tu na uwadze przede wszystkim osoby dla których będzie to pierwsze zetknięcie z tym Anime). Wyraziłem jedynie swoje skromne zdanie, nie jestem recenzentem, a już tym bardziej okulistą ;) Pozdrawiam
Ja się tylko param hobbystycznie w formie recenzenta tutaj, więc oboje nie jesteśmy prawdziwymi recenzentami chyba. :)
Dla mnie kreska nie jest archaiczna, jest znakomita. W obecnych czasach ciężko o tak dokłądną i realistyczną kreskę, zarówno w płaszczyźnie głównych postaci, jak i tła. Wydaje się, że trąci archaizmem, ale w moim skromnym zdaniu jest wciąż wzorem, ulepszonym na dokładkę przy okazji Ghost in the Shell 2: Innocence, tak kreska to istny animowany orgazm.
Miło pogadać z kimś, kto ma coś więcej na rzeczy do przekazania. Również pozdrawiam. :)
Również cieszę się z merytorycznej rozmowy, i równocześnie przepraszam za moją nieco uszczypliwą uwagę o okuliście. Postaram się obronić moją tezę, zobaczymy z jakim skutkiem. Zgadzamy się co do tego, że Ghost in the Shell ma świetną kreskę, kolory, subtelne ingerencje komputera dodały obrazowi smaczku. Cały czas mam przed oczami obraz targowiska, scenę nurkowania, barki w deszczu, walkę z robotem (rany, było tego naprawdę dużo). W roku 1995 nie chyba lepszego technicznie Anime (przynajmniej dla mnie). Zgadzamy się również (z tego co przeczytałem powyżej) co do kwestii, że GitS 2 Innocence pod względem technicznym było lepsze od części pierwszej (inna sprawa że niestety jedynie w tym aspekcie). I tylko o to mi chodzi. Świat idzie do przodu, technika idzie do przodu. Niektórzy mogą się nie rozsmakować w artyzmie kreski GitS bo technicznie będzie odbiegał od tego co np. widzieli ostatnio w kinie (a my patrzymy na ten obraz ciągle tak, jakbyśmy widzieli go po raz pierwszy, dawno temu). Dajmy na to taka Casablanca, dla wielu dzieło wiekopomne, a innym nie pasuje że jest czarno-biały :) A scena walki Gato z podejrzanym w pelerynie? Przecież wystarczy odpalić dajmy na to Tekkena 6 czy Dead or Alive, aby zobaczyć kolosalną różnicę w animacji postaci. Archaizm? Przecież nie każdy musi wiedzieć że odwołano się do ciosów z Virtua Fightera? Zdarza się, że obraz, muzyka, jak również fabuła są na tak wysokim poziomie, że łączą się w całość w idealnych proporcjach, powstaje wtedy dzieło wybitne. I takim dziełem jest właśnie Ghost in the Shell. Pozdrawiam :)
Niesamowite, elokwentny rozmówca, który może się pochwalić porządną wiedzą o prawdziwej legendzie.
Więc ja postaram się obronić swoją tezę. Uważam, ze kreska GitS zniosła próbę czasu doskonale, rzeknę wybitnie (porównaj do dwa lata młodszej kreski w "Neon Genesis Evangelion", która jest wg. mnie niesamowita, ale trudniej znosi czas).
Dodam również, ze przeciętny "maniak" współczesnych pseudoseriali z japonii nawet nie zaszczyci wzrokiem tego filmu, a jak już przypadkiem odpali, to kompletnie nie zrozumie. Obronię swoją tezę, a właściwie rzucę jednym z mocniejszych argumentów jakie mam, czyli, ze kreska GitS miała i wciąż ma niesamowity wpływ na współczesny styl rysowania animacji. A z ciekawostek mniej znanych dodam, że Masamune Shirow miał niezły ubaw przy współpracy przy filmie. A to dlatego, że oryginalna manga jest mocno komiczna, kilka anegdot jakie wyciekły niemalże zabiły klimat filmu. Ale na szczęście nikt nie zwrócił na to uwagi. Wracając do kreski. Uważam, że pojedynek Gato z podejrzanym w pelerynie to jedna z najmocniejszych scen akcji w historii animacji. A tak nawiasem, nie tyle się odwołano, co Oshii skopiował cały system ciosów i walki z VF. I wyszło to bardzo dobrze. Jednak osobiście uważam, że te nieliczne sceny walk z udziałem major, to są mini arcydzieła. Dlatego też bronię tak bardzi kreski.
A co do "GitS2:Innocence" (nie mówimy tu o tym dziwnym tworze 2.0), no cóż, dla mnie to i tak arcydzieło ze względu na moje umiłowanie do cyberpunku. Mimo, że kontynuacja to conajmniej przerost formy nad treścią, a ilość wkładanych nam w łeb filozoficznych rozważań przekracza dawkę zrozumienia, to olśniewa niesamowicie przepiękną wręcz kreską, która jest uwspółcześnioną wersją starej. Więc jest po prostu odświeżona, nie zmieniona. :)
Errata (tak to jest jak się posty pisze w okolicach północy :))
Imię które miałem na myśli to oczywiście Batou (Gato skojarzyło mi się chyba z winem o tej nazwie), natomiast scena walki którą miałem na myśli rozegrała się pomiędzy podejrzanym a Major (wydało się że film oglądałem ostatnio ponad 10 lat temu - mimo że widziałem go ileś tam razy). Tyle tytułem bicia się w pierś, seppuku jednak nie będzie ;) Przez szacunek dla mego rozmówcy obejrzałem dziś ponownie Ghost in the Shell (w oryginalnej japońskiej wersji z polskimi napisami). Film jest niesamowity, jego klimat, głębia, fabuła, chłonąłem to jakby na nowo, a nawet chyba wyłapałem kilka nowych smaczków. I znów muzyka która wchłania nas w ten świat i hipnotyzuje. I znów sceny na targowisku, scena z deszczem (Major płynąca i obserwująca świat), scena walki z robotem. Ale obraz (pomimo że był i jest wykładnią dla następnych pozycji) nieco jednak trąci myszką. I chciałbym być dobrze zrozumiany, nie twierdzę że jest zły, po prostu może nie zachwycić tak jak to uczynił w naszym przypadku lata temu. Powiem może tak, ostatnio ogrywałem Resident Evil 6, część gry dzieje się w chińskich blokowiskach (sklepiki, neony, woda). Wyglądało to świetnie i pomyślałem nawet, że ciekawie by to wyglądało w GitS. Gdyby jedak tła zostały zastąpione wymienionymi powyżej, zabiło by to ducha filmu. Niech to będzie najlepszą puentą :) Napomknę jeszcze tylko od siebie, że ten niesamowity klimat który chłoniemy w filmie (np. podczas wynurzania się Major na powierzchnię wody), spotkałem jeszcze tylko kilkukrotnie. W grze Shenmue - kiedy zapadał zmrok, oraz w Animatrixie (odc. Nawiedzony dom) - kiedy główna bohaterka opada na plecy pośród wzbijających się gołębi. Niesamowite. A co do ciekawostek, to Basset który pojawia się w filmie był chyba psem reżysera? :)
Pamiętam jak w Secret Service przeczytałem (wpadli na genialny pomysł aby na ostatnich stronach wrzucać recenzje anime) o tym filmie po raz pierwszy i jak "zapłonęła mi wyobraźnia". Ależ ten czas leci. A na wieczór zaplanowałem seans z Ninja Scroll :) Pozdrawiam konesera Anime :)
PS. Co do Innocence wypowiem się po ponownym obejrzeniu :) Z tego co pamiętam, strasznie ostrzyłem sobie na nią zęby po zapowiedziach i zdjęciach jakie się ukazywały (niesamowite graficznie miasto), jednak nie do końca do mnie trafił (jak to było w przypadku części pierwszej). Trochę też mnie chyba odrzuciło przekombinowanie filozoficzne. Zobaczymy jak trafi do mnie teraz :) "Kiedy byłem dzieckiem, myślałem jak dziecko (...)"
Oryginalny z 1993? Czystej wody gore jak dla mnie. Dla mnie legenda, choć przez wielu wyklinany i znienawidzony. Epatowanie przemocą tak osiąga dość potężne rozmiary, że niekoniecznie ludzie to trawią. :)
Racja! Wiedziałem, ze jedna rzecz mi nia pasowała (Walka Major), ale reszty się nie domyśliłem nawet. Takie uroki pisania o takiej porze. Ghost in the Shell zawsze miło obejrzeć. :) Tylko jedna opcja językowa wchodzi w rachubę. Scena z deszczem jest czymś niesamowitym (to był 1995 rok!), muzyka, to coś pięknego, choć głównie słyszymy główną kompozycję w różnych wersjach. :) Dla mnie zawsze czymś cudownym jest "scena openingowa" stworzenie major. Coś przepięknego. Plus "Making of Cyborg" w tle. Kwintesencja arcydzieła dla mnie. W Shenmue okazji grać nie miałem, choć słyszałem wiele dobrego. A co do Animatrix, co jak co, ale ten film czerpie garściami z całego uniwersum GitS. Ten Basset jest dokładnym odwzorowaniem jego psa, nawet się tak samo zachowuje. Ja osobiście polecę inną produkcję Pana Oshii "The Sky Crawlers", choć to może nie ten poziom, ale naprawdę przyjemna i miła rzecz.
Również pozdrawiam konesera. :)
Odp na PS:
Możliwe, jak za pierwszym razem obejrzałem, jeszcze w 2005 roku, to zrozumiałem wielkie nic z tego filmu. Niedawno znów obejrzałem, zupełnie inna rzecz. To prawda, chyba trzeba dorosnąć do niektórych produkcji.
Właśnie odpalam - tak oryginalny z 1993 roku (opłaca się grzebać w koszach w hipermarketach by znaleźć jakąś perełkę :D). Swoją drogą ciekawe czy przebije poziomem brutalności "Dead space - Downfall"? Zobaczymy, jutro podzielę się wrażeniami :)
Również pokłoniłem się nad piosenką tytułową, wykonana na oryginalnych instrumentach, stara pieśń ludowa (z czymś takim próbowano potem jeszcze w grze bodajże Otogi). Shenmue - dla takich gier miałem Dreamcasta (że nie wspomnę o Metropolis Street Racer czy Jet Set Radio hehe). Ale właśnie Shenmu 1 i 2 część, pozwala poczuć ten niesamowity klimat. Naprawdę polecam (część druga wyszła też na XBoxa). No ale ja nie o tym chciałem :) Co się tyczy Animatrixa, to podobnie do Halo Legends jest zbiorem różnych technik animacji stworzonych przez różne studia, które oczywiście czerpią z Ghost in the Shell (dlatego między innymi o nim wspomniałem). Dziękuję za rekomendację, postaram się wkrótce zapoznać z tą pozycją. Nie znam zbyt wielu pozycji w temacie Anime, ale przyznam się ze mam całą serię Arjuna - córka ziemi (i nawet kiedyś to obejrzałem hahaha). Ale polecam Halo Legends (chociaż coś mi mówi że jest to pozycja dobrze Ci znana :)).
Pozdrawiam :)
A to zapraszam do podzielenia sie. :) Chętnie się zapoznam. GDZIEŻEŚ DORWAŁ! Dreamcast! Tak jest! I równiez miałem (i mam) zaszczyt posiadać co poniektóre "stare sprzęty". :)"Animatrixa" szanuję sobie szczerze, bowiem jest to kawał porządnie odwalonej roboty (co w animacjach z japonii zaczyna być, niestety, coraz większą rzadkością) i naprawde daje radość w oglądaniu. Jesli gatunkowo lubisz cyberpunk, to polecę Ci kilka niesamowitych filmów (i seriali również) z japonii, jeśli byś chciał oczywiście. Ja znów sporą część życia przesiałem na oglądanie wszelakich animacji z Japonii (choć nie tylko). A co do Halo Legends, ta pozycja jest mi doskonale znana, choć nie jest aż tak szanowana (max 7/10 i to przy dobrym humorze), jako uniwersum z gry sprawdza się znakomicie, lecz jako film, gorzej. Potencjał wg. mnie mocno niewykorzystany. Również pozdrawiam!
Ta przygarbiona postać nad koszami z wyprzedażą filmów to ja :) Nie pamiętam już dokładnie w którym to było markecie (Carrefoure lub Media Markt - kupiłem za 10 zł), film przeleżał u mnie bodaj rok aż za sprawą naszej rozmowy coś mnie wzięło na niego :) Co do samego filmu to ciekawy, nie jest to GitS, ale to nawet nie te klimaty. Trochę jak go oglądałem to czułem "ducha" Ninja Gajden. Kreska ciekawa, fabuła ... zakręcona, są nawet momenty ocierające się o Hentai :) Szkoda tylko że nie uwydatniono bardziej muzyki (trochę mi brakowało w niektórych momentach jakichś ichniejszych instrumentów - pitu pitu na bębenku czy coś w tym stylu :D).
Zgodzę się oczywiście że Halo Legends pod względem fabularnym nie porywa (i dotyczy to większości części w tej animacji). Wspomniałem o nim bardziej w odniesieniu do strony technicznej (różne zastosowane techniki które dają piękny przegląd możliwości w tej materii). Ograłem kilka części Halo (włącznie z ODST) i muszę przyznać, że po obejrzeniu Legends odniosłem wrażenie że (w przeciwieństwie do tego czym był Animatrix dla Matrixa) chodziło raczej o wyciągnięcie kasy od fanów serii, niż o wzbogacenie jego świata. Osobiście dałbym 6, w przypływie dobrego humoru (lub środków odurzających) mógłbym jeszcze dodać plusa. Co do polecania filmów to oczywiście z przyjemnością zapoznam się z pozycjami proponowanymi przez osobę otrzaskaną w tych klimatach. Ja (jak już wspomniałem wcześniej) jestem w klimatach Anime raczej zielony. Ale miałem kolegę na studiach który się tym namiętnie pasjonował, stąd zyskał ksywę Akira :)
Pozdrawiam i do usłyszenia (a miałem dziś zrobić przerwę w pisaniu na Ligę Mistrzów hahaha).
i tamże odpisałem. :)
Tymczasem oczywiście odpowiem tutaj. "Halo Legends" to w sumie dość ciekawy miszmasz gatunkowy. Choć to typowa maszynka do wyciągania kasy, a niezłą kasę zbili na tym. Gusta gustami, każdy woli co chce i jak chce, nieprawdaż?
A co do polecania, to sprawa akurat prosta bardzo, gatunek - propozycja. :)
Również mocno pozdrawiam i (najpewniej) do usłyszenia!
Zapoznałem się z postem i również odpisałem. Będę chyba jednak musiał obejrzeć Ninja Scroll powtórnie, bo wczoraj niestety już na nim zasypiałem (ale to nie wina filmu tylko późnej pory) a dokończyłem rano. Czyli popełniłem największy możliwy błąd, przerwałem seans i wybiłem się z klimatu. Niestety, kasa w tych czasach to podstawa. Oczywiście każdy ma prawo do tego by kupić to co chce, ja jednak wyznaję tezę że jesteśmy ofiarami nachalnej manipulacji marketingowej, a kolejne pokolenia rodzą się już z zaszczepioną dawką konsumpcjonizmu i postawy roszczeniowej (tyle tytułem dygresji dotyczącej wpływów biznesu).
Pozdrawiam, i pozwolę sobie zakończyć cytatem z Ostatniego Samuraja: "Dziękuję. To była bardzo dobra konwersacja" :)