Jak ocenić film który przez połowę seansu usypia widza i zmusza go by zastanawiał się kiedy pojawią się gagi a przez druga bawi i wciąga ? Trudno powiedzieć, ja oceniłem go na pięć. Ostatecznie dostajemy w końcu pół filmu. Ghostbusters 2016 właśnie takim filmem są. Pierwsza połowa to przepełniony pokracznym dziwactwem (to chyba miał być humor) gniot o jakich świat wolałby zapomnieć. Mamy więc zarówno budzące dyskomfort nieśmieszne scenki, budzące dyskomfort obrzydliwe scenki i budzące dyskomfort feministyczno/szowinistyczne scenki. Do wyboru do koloru. Pojawiają się też budzące dyskomfort scenki mielące oryginalny film na papkę, przez co słowo gniot w przypadku tego czegoś nabiera nowego znaczenia, gdyż jest to nie tylko coś czego nie da się oglądać ale i coś czego oglądania powinno się zabronić. Jeśli jednak jakimś cudem przebrniemy przez pierwszą żałośnie nudną połowę filmu (i nie strzelimy sobie w głowę z poczucia beznadziei) dojdziemy do części drugiej będącej wprowadzeniem do finału i finałem. No i tutaj objawia nam się zupełnie inny film. Wielce żałuję że całości nie dało się utrzymać w tym tonie. Pod koniec bowiem humor zaczyna być bardziej trafny, tak jakby twórcy potrzebowali połowy filmu by wstrzelić się w żarty. Sam finał natomiast jest spektakularny i nie zawodzi. Jest to w dużej mierze zasługa Chrisa Hemsworth'a który z żałośnie nieśmiesznej postaci Kevina przeistoczył się w prawdziwie ruszającego tłumem superzłoczyńcę. Widać, że aktor bawi się rolą i dobrze umie wkręcić widza. Niestety jest on jednym z nielicznych dobrych stron całości produkcji. Aktorstwo jego koleżanek z planu, za wyjątkiem Kate McKinnon, co najmniej mocno kuleje. No i w ten sposób 3 z 4 głównych postaci są wyssanymi z charakteru manekinami z którymi trudno się zidentyfikować. Przy czym występ Kristen Wiig pozostawia tutaj najmniej miejsca do zażaleń, jednak nie wiem czy chwała otwierania końca peletonu tą panią zadowoli. Niefortunnie twórcy zdecydowali się w filmie zatrudnić wielu spośród aktorów z oryginalnego Ghostbusters, zapewne planowali tym manewrem nawiązać do wielkiego pierwowzoru, ale jedynie pokazali, że tworzą komercyjny gniot mający na celu za cenę przemielenia sentymentu wielu osób nabić kabzę. Jeśli chodzi o muzykę jest na wysokim poziomie, niemniej jest zwyczajnym remakiem oryginału więc nie może być na prawdę zaliczona na plus produkcji. Efekty specjalne to nie tragedia ale w epoce odjehanego CGI nie robią wrażenia. Nawiązują w dużej mierze do oryginału, są dzięki temu mało rzucające się w oczy. Jedynie fabuła pozostaje mocną stroną filmu i zdecydowanie utrzymałaby ciężar produkcji gdyby zdecydowano się spróbować stworzyć 3 część oryginalnej serii zamiast tego czegoś.
Podsumowując, włączywszy film zróbcie sobie przysługę i obejrzyjcie jedynie finał. Będziecie lepiej spać błędnie sadząc, że ktoś stworzył dobrą komedię oddającą hołd pierwowzorowi.