Oglądając go przypomniał mi się Smoleńsk. I nie, nie z powodu treści. Jest sporo filmów, które choć aż kłują niezgodnościami z historią czy upiększaniem/upadlaniem postaci, to jednak przyciągają grą aktorską, montażem, samą przedstawioną historią. I tak w "Smoleńsku", jak i tutaj, właśnie tych rzeczy brakuje. Czy aktorzy dobrani, nie będę się spierał, ale moim zdaniem ci tutaj zagrali fatalnie - prostoliniowo, schematycznie. Inna sprawa, że scenariusz ich do tego zmuszał, kolejne sceny prezentowały historyjki z życia Gierka po prostu przeskakujące z jednej chwili do kolejnej bez większego zagłębiania się w daną sprawę. Pachnie mi to "Smoleńskiem" także dlatego, że w obu przypadkach twórcy chyba myśleli, że sam temat dla im masę kasy. No i jak widać po komentarzach dotyczących treści filmu, trochę na tym pewnie ugrali.