Najsłabszy film Grzegorza Brauna, a szkoda, bo temat jest najważniejszy ze wszystkich, jakie poruszał w swoich dziełach. Za dużo militariów i Bułgarii, za mało objawień i teologii. Zachwycająca ikonografia dotycząca koncertu mocarstw, a fresk z sanktuarium w Gietrzwałdzie przedstawiający objawienie Matki Bożej pokazany przez kilka sekund. 75% filmu to komentarze jakichś Bułgarów o nikomu nie znanej wojnie rosyjsko-bułgarskiej na Bałkanach oraz piękne zdjęcia wybuchów wulkanu. Generalnie rzecz ujmując, film nie na temat. Ogromny zawód. Od lat powtarzam, że zaangażowanie się Grzegorza Brauna w politykę przynosi ogromne straty polskiej kulturze i sztuce filmowej.
Bo tu tematem - niestety - nie miały być same objawienia, tylko sprawy wojenno-polityczne. A zwieńczeniem filmu miał być wpływ objawień na to, że niemieckie wojska nie mogły korzystać z linii kolejowej w celu przerzutu sprzętu i wojsk, bo linia była zatkana przez pielgrzymów. Podczas gdy Niemcy, jakby chcieli, to by w dwa dni przejęli kolej dla siebie i zrobiliby to, co chcieli zrobić.