Dla dzieci nie, bo nie tylko zawiera sceny brutalnej przemocy i zachęcania do niej (ach, jak to dobrze było, kiedy to ludzie się okładali), ale przede wszystkim przedstawia skrajną patologię społeczną- ojciec z nadzieją w głosie pyta, czy syn też umarł, bez emocji wpada na salę sądową żeby zrzec się do niego praw, wywęszywszy interes sprzedaje go, a z wszystkim tym wcale się nie kryje. Potem oczywiście klasyczne czary-mary, jestem nowym człowiekiem, ale psychikę już zdążył zryć.
No a dla dorosłych też nie, bo głupiutki i naiwny jak Pszczółka Maja (zwłaszcza rozśmieszają do bólu brzucha "ci źli"- nieczuła zimna dama z topornym wschodnim akcentem i Azjata-furiat-geniusz).
Coś mam wrażenie, że chodziło tylko o pokazanie fajnie zrobionych walk robotów, a reszta fabuły pełniła tę samą rolę, co w pornosie (-Oto pani pizza. -Ale ja chciałam z oliwkami. -Ojej, hmmm, no to może spróbujemy to naprawić?)
Właściwie dobrze patrzy się tylko na roboty, no i młody też wygląda obiecująco. Reszta obsady poniżek krytyki, łącznie z Jackmanem a na czele z ciotką chłopca. A scenarzysta to chyba "forsę wziął, potem zaczął pić".
No i błagam- NIELEGALNE walki robotów? Nielegalne bo co, wyleją olej w parku? Naśmiecą złomem w bocznej uliczce?
Aha, no i jeszcze barbarzyński organizator z punkiem, jak z futurystycznych filmów z przełomu lat 80/90. Czekałam tylko aż w tym "Zoo" pojawią się Piotruś Pan z Dzwoneczkiem.