Temat filmu jest rozpoznawalny, tylko jakby zprzerysowany. Popis pomysłowości i kunsztu
niewątpliwy. Pytanie moje czy nie za dużo tego cyrku?
A dlaczego nie? Na temat poruszony, jednak lokalny (brak prawnej możliwości rozwodu w tamtych latach we Włoszech i tego konsekwencje) środków użyto za dużo, i ten film obraca się właściwie w okół nich, a tematu "jest" za mało.
Być może masz rację, ale ja interpretuje ten film i intencje reżysera w zupełnie inny sposób.
To co uwielbiam w tym filmie to właśnie ta onirycznie-cyrkowo-bajkowa warstwa. Te wszystkie niuanse, głosy i wizje. To że siedzimy w środku głowy Giulietty, że widzimy świat jej oczami. To, że reżyser nie pokazał nam kata i ofiary ale dwie zagubione osoby w pułapce bez wyjścia.
To prawda to wszystko jest w tym filmie, tylko że to nie jest interpretacja tego o czym chciał nam autor powiedzieć;) Interpretacja to możliwa treść jaką odczytujesz z filmu - czyli czego ten film dotyczy, jakiego tematu. Później można się zastanowić czy to co odczytaliśmy (treść) została dobrze przekazana, czy (przykładowo) użyte środki były dobre lub nie. Jaki inny temat odczytujesz poza tym który wydaje mi się jedyny czyli problemy żony która sie rozwieść nie może bo jej prawo na to nie pozwala. To bardzo lokalny (włoski) film gdyż tylko tam, w tych czasach było takie dziwne prawo. Tego samego dotyczy treść komedii: Rozwód po włosku.
Masz rację. Tak to jest jak się pisze na kacu - rozmarzyłem się i napisałem post, który był bardziej dla mnie niż dla Ciebie. Ciekawe jest to, że tak bardzo wchodzisz w tę warstwę społeczną filmu. I to, że nazywasz go komedią. Zdaję sobie sprawę z tych zależności, ale nie są one dla mnie żadnym wyznacznikiem. Nie są też ani zaletą ani wadą tego filmu Można się tutaj rozwodzić nad rodziną Giulietty - matką i siostrami (trzy kobiety totalne przy których wygląda jak szara mysz), brakiem ojca, pustym życiem klasy uprzywilejowanej która z nudów zajmuje się spirytystyką, rozpustą etc, sytuacją kobiet w tamtych czasach, kontekstem religijnym który został tak mocno ukazany. Nie mam jednak w zwyczaju wartościować takich spraw. Przyjmuję je jako całość, stan dokonany, moment który miał swoje miejsce i swój czas. Nie będę opłakiwać Giulietty bo jej nie współczuje. Nie wiem też, czy taka była intencja reżysera. Być może bohaterka była zablokowana seksualnie, być może skrzywdziło ją katolickie wychowanie. Ja odbieram ją jako dość zimną i ograniczoną kobietę. Widać, że ma w sobie niesamowity potencjał, jakąś ogromną dawkę energii która nie znajduje ujścia. Giulietta nie umie wykorzystać swojego daru. Na pewno da się to podłączyć pod kwestie polityczne, religijne i społeczne, ale ja po prostu nie widzę takiej potrzeby.