Szczerze mówiąc nie rozumiem zachwytu. Wiem że każdy ma inny gust ale...
Uważam że ten film to robienie "na siłę" bohatera z Maximusa. Jest on mało realny (a film o gladiatorze powinien być realny). Pokazuje on losy złego cesarza i Maximusa, byłego generała rzymskiego przez gladiatora do bohatera. Jest to niestety film dość płytki, bez emocji. Sytuacja, w której znalazł się Maximus nie wpływa na emocje. Jest to typowo hollywo0dzki film typu "od zera do bohatera", i przy okazji problem bohatera to problem całego narodu i od niego zależy jak to wyjdzie.
Wielu wychwala muzykę, ale gwarantuję wam - widziałem filmy, w których nie tylko muzyka była dobra.
Jedyne co w filmie bardziej mi się spodobało, sceny godne uwagi, to:
- Pierwsza bitwa z Galami,
- Scena śmierci Maksimusa (choć naciągane że zabił wcześniej cezara).
Uważam, że jakby zrobili typowy realny film o gladiatorze (bez spisku cezara itp.), to byłby sporo lepszy.
Wiem jednak czemu ludzie cenią tak wysoko sobie film - w typowo hollywoodzkim filmie, zginął by tylko cezar. Tu zaś zrobili małe zaskoczenie i zginął też bohater, żeby można było się wzruszyć - niby tandetny numer, a jednak.
ocena: 6/10 (ratuje aktorstwo i dobra scenografia jak i dwie wyższe sceny, no i muzyka)
Wiem że się narażam, ale jakoś zniosę wasz gniew wobec mnie.
Pozdrawia,
Zgadzam się. Czasem oglądam widowiska, chociaż wolę filmy, które są dla mnie dziełem sztuki, czyli tam gdzie autor dzieli się swoją refleksją nad życiem. Takie filmy nie powstają w dużych zespołach biznesowych.
Proszę nie używaj w dyskusji ze mną określeń typu " gówniany", bo nie jestem pewien czy chodzi ci o kolor, zapach, konsystencję, smak (którego nie znam) czy odbiór potoczny, który jest bardzo pospolity i też nic nie mówi.
Ja zwykle dyskutuję z osobami, które potrafią powiedzieć więcej niż pozytyw-negatyw. Dlatego potrzeba trochę innej terminologii. No ale oczywiście każdy ma swój styl.
Nie chciałem być złośliwy.
Ludzie się różnią i dlatego jest świat jest ciekawy,ale uważam, że za dużo tu emocji, a za mało konkretów.
"Teoretycznie więc jako kibic piłkarski powinienem czuć zażenowanie, że w ogóle oglądam jak ci wszyscy mili ludzie tak się męczą żebym ja miał rozrywkę?"
Teoretycznie nie powinieneś podawać takiego przykładu, bo raczej nie ma on związku z omawianym tekstem. Pod względem żądzy igrzysk społeczeństwo amerykańskie raczej nie różni się od innych społeczeństw. To była raczej krytyka masy jako takiej: bezmyślnej, biernej, bezideowej zgrai kibiców, która zawsze jest taka sama, bez względu na to kogo i do czego obecnie się zmusza. Nie można porównywać Koloseum do współczesnego stadionu piłkarskiego, prędzej do ekranów telewizorów z których wylewa się żerujący na dramatach ludzkich populizm polityków. To także rozrywka, zajęcie dla masy, sposób na jej udobruchanie, pozyskanie. Podczas igrzysk w "Gladiatorze" rozrzucano "wspaniałomyślnie" w kierunku tłumu chleb. O wiele ważniejszy był poruszony problem pewnego rodzaju bezsilności i zależności władzy od takiej masy, nawet władzy absolutnej. To masa rządzi, będąc "rozstrzygającym katalizatorem wszystkich decyzji politycznych". To masa zmienia rzeczywistość, czasami na lepsze, czasami na gorsze, ale dramat jednostki często staje się takim spektaklem na arenie, którą zarówno władza jak i masa z podnieceniem obserwują. Po krwawym i nieuniknionym spektaklu następuje odwrócenie władzy z woli masy, której nawet władca absolutny musi schlebiać, dlatego Commodus musiał zrównać się z bohaterem mas i jawnie, bez knowań stanąć do walki z ulubieńcem mas.
Dlatego nie zwieszasz głowy i nie mówisz "to też o mnie". W tłumie nie ma indywidualności. Tłum je zabija.
Nieprawda, nawet oglądając mecz w telewizji odczuwam te emocje. Dalej żądam od zawodników maximum poświęcenia i determinacji (i realizacji taktyki, ale to już inna sprawa). I dalej nie odczuwam z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia.
Jeśli chodzi natomiast o potęgę masy to chyba sam sobie przeczysz. Piszesz, że są politycy populiści (bo są, to jasne), a z drugiej że nie mają oni żadnej władzy nad tłumem. Mają, obejrzyj lub przeczytaj takiego "Juliusza Cezara" to zobaczysz jak łatwo można manipulować tłumem. A walka Commodusa z Maximusem nie była "czysta".
Aha, tezę jakoby grupa wyzwalała nas nie wiadomo skąd wzięte uczucia uważam za hollywódzką. To takie szukanie taniej wymówki dla własnych, ukrywanych pragnień. A zupełnie już nie wierzę w to że istnieje ktoś taki jak Maximus, człowiek pozbawiony wszelkich uczuć "stadnych". Pomyśl, że był on przecież latyfundystą, trzymał zapewne przynajmniej parudziesięciu niewolników wobec których miał prawo życia i śmierci. Film dyskretnie to przemilcza i stara się pokazać, że był to zapewne jedyny Rzymianin którego majątek to czysta Arkadia.
Nie trzeba wierzyć w kogoś takiego jak Maximus. To tylko film i wzór superbohatera, którego tłum zawsze chce w kimś widzieć. Film niczego nie musiał przemilczać, bowiem był to film o zemście szlachetnego bohatera, a nie o jego "stadnych" właściwościach.
Nie wiem co ma piernik do wiatraka, nie wiem co mają do rzeczy wyrzuty sumienia jednostki w stadzie na tle historii z Gladiatora, przecież w stadzie nie ma indywidualności jak wspomniałem, i co ma wspólnego z symboliczną relacją mas z władzami zwykły mecz piłkarski. Tłum nigdy nie odczuwa wyrzutów sumienia, jest ślepy, a tyle od niego zależy.
Nie przeczę sobie. Politycy mają władzę nad tłumem - to oczywiste - trzymają go w ryzach, manipulują i omamiają; do czasu, ale w ostatecznym rozrachunku od tłumu oni zależą. Walka nie była czysta, ale jawna, zmuszająca cesarza do podjęcia ryzyka i ewentualnego upadku na forum publicznym.
Pablos, bardzo amerykańska teza i bardzo niedemokratyczna. To jest myślenie właśnie pokroju Maximusa. Jest tłum i jestem ja, który nie mam z nim nic wspólnego. Niestety jeśli Maximus nie żył trzydziestu lat w pustelni niemożliwe jest żeby nie podzielał żadnych poglądów swoich współczesnych. Jedną z podstawowych tez nauk społecznych jest to, że każdy człowiek pragnie (jednocześnie) identyfikacji z grupą i wyróżnienia się z niej. Tylko takie postaci jak Maximus nie odczuwają żadnych uczuć niższych, jak nienawiść czy agresja. Jednocześnie jego niezdecydowanie czy wręcz defetyzm podawany jest za zaletę.
I swego czasu też myślałem, że tacy na przykład polscy wyborcy prezentują się mówiąc ogólnie dość słabo. A potem na studiach przeczytałem jak wyglądała sytuacja zaraz po transformacji, człowieku postęp jest naprawdę duży. Sama klęska takich partii jak Samoobrona i LPR dowodzi, że nawet tłumny wyborca jednak myśli (choć może w Stanach nie). Jak to wytłumaczysz?
Jak to nie odczuwają uczuć niższych? Maximusem powoduje zemsta, a więc i nienawiść. Poza tym, chyba się nie rozumiemy. Nie musisz mi tłumaczyć jaki jest duży postęp, i że tłum czasami myśli, nie przekonuj przekonanego. Sam przecież o tym pisałem. Zresztą klęska Samoobrony czy LPR akurat nie jest wielkim powodem do szczycenia się tym. Takie formacje po prostu są skazane na taki i nie inny los. To tak jakby się szczycić tym, że nakręciło się lepszy film niż "Gulczas, a jak myślisz". Żadna duma. Trzeba raczej się zastanowić dlaczego tak długo Samoobronie i LPR tak dobrze się wiodło i dlaczego w ogóle zaczęło się wieść.
Nienawiść, to ma być nienawiść. Pablos, chyba jesteś jeszcze dość młodą osobą. Gdyby Maximus był człowiekiem i pragnął zemsty dążyłby do niej po trupach. Wielu ludzi by skrzywdził niepotrzebnie, niektórych potrzebnie i ogólnie zrobiłby dużo złego. Maximus jest jednak postacią z bajki, więc jego pragnienie zemsty sprowadza się do tego, że pojęczy, powzdycha, nie dostanie ataku furii ani nic, a na końcu zabije tylko i wyłącznie "złego cesarza".
Postać Maximusa jest z bajki toteż dlatego jest postacią symboliczną. Do tego fabuła skonstruowana jest tak, że na prawdę nie trudno uwierzyć w takiego, a nie innego Maximusa. Robił to co musiał, zabijał na arenie, nie miał innego pola manewru do realizacji zemsty, był niewolnikiem, a jego super-zdolności można co najwyżej upatrywać w jego sztuce wojennej. Zabijał każdego, nawet będąc ciężko ranny. Mankamenty o których wspominasz to typowe wzdychanie nad w zasadzie nie wiadomo czym, nad czymś co jest zupełnie oderwane od konwencji w jakiej Scott zrobił Gladiatora.
I jeszcze jedno. Gdyby Maximus był człowiekiem, a nie postacią z dramatu kostiumowego, zostałby zabity jeszcze w lesie na rozkaz cesarza. Z drugiej strony jeśli nadludzką byłaby chęć przetrwania na arenie, to nie wiem co mogłoby być w tym przypadku ludzkie. To jest kino rozrywkowe, w nim realizują się opowieści-legendy o szlachetnych wojownikach i złych władcach, tak było zawsze na każdym poziomie sztuki.
Ciekawy wpis. I nawet sie z większościa uwag zgadzam.
Jednak w pamięci mam równie wielkie widowisko z lat 60-tych "Spartacus" Kubricka, z doskonałymi aktorami- Douglas, a zwłaszcza Olivier, Laughton, Simmons - wielkie nazwiska- historia teatru i kina . Rzecz pod względem rozmachu, tematyki i ujęcia tematu podobna do "Gladiatora".
Dziś jest to widowiskowa, spektakularna ramotka. I mysle ze "Gladiator" tez za 30 lat taką bedzie.
A z Kubricka na pólce fimów wybitnych ostała się raczej taka "2001. Odyseja", nie ma "Spartacusa". I podobnie będzie w przypadku Scotta.
"Dziś jest to widowiskowa, spektakularna ramotka. I mysle ze "Gladiator" tez za 30 lat taką bedzie. "
"I podobnie będzie w przypadku Scotta."
Nie ( prawdopodobnie ). Wiesz dlaczego stare hollywoodzkie produkcje wydaja sie dzis "zramolałe" ? Przez zupelnie inny rodzaj aktorstwa ( wystudiowane teatralne gesty, pozy i sposób mowienia ) i przez aktorów grających w tych filmach - Indianin, Egipcjanin, Rzymianin, Mongoł ( sic ! ) wszyscy grani przez hollywoodzkich bialasów, z bialymi zabkami, nieskazitelną fryzurą i idealnym makijazem. Wiekszosc starych produkcji taka jest - ogladasz dokladnie te same twarze, w tych samych pozach, tylko w innym ubraniu i na innych tlach.
Dzis wyglada to smiesznie.
A widziałes "Spartacusa"? Wydaje mi sie, że nie. Bo do "Spartacusa" tu robię porównanie, a nie do wszystkich hollywoodzkich produkcji "historycznych"
PS> Wydaje mi sie też, że nie zrozumiałes mnie dobrze co do Scotta. Jesli pisze, że "tak bedzie w przypadku Scotta", to chodzi mi nie o "całego Scotta", ale wyłacznie o porównanie z Kubrickiem w ramach dwóch filmów. Kubrick: "Odyseja"- "Spartacus" Scott: np."Obcy.." - "Gladiator".
Scott to , m. zd., swietny twórca, jak i Kubrick.
Widziałem ze 2 czy 3 razy, ale tak dawno temu, ze nie jestem sie w stanie wypowiadac o tym filmie.
darthbergi, sory, ale żeby pisać, że Gladiator to film bez emocji, trzeba być samemu tych emocji pozbawionym. Od zera do bohatera???? Człowieku, Maximus był wcześniej GENERAŁEM RZYMSKIEJ ARMII więc o jakim zerze piszesz?
Gladiator będzie z chęcią oglądany i za 50 lat a jeżeli ktoś się będzie śmiał to z waszych durnych postów.
I po jakiego tępego chuja karmicie TROLLA?????????????????????????????????????
Czy pojawił się jakiś jego kolejny post w tym temacie?
Niezależnie od tego co sądzę o artystycznej stronie tego widowiska, byłbym szczęśliwy, gdyby taki obraz powstał na temat np. Bitwy pod Wiedniem, albo Bitwy pod Grunwaldem.
Zgadzam się pod tym względem z shamar, który pisze: "Tylko dlatego, ze tam jest biznes, tam jest kasa. Tam głownie kinematografia to przemysl a nie sztuka."
Oczywiście, że to sztuka. Sztuka realizacji wielkich widowisk, sztuka aktorstwa, sztuka ciekawej narracji opartej na prostym schemacie, sztuka muzyki i jej interakcji z obrazem, wreszcie sztuka samego obrazu. Sztuka kina rozrywkowego to również sztuka. Zapewne mniej wysoka niż "Stalker", "Chinatown" czy "Lot nad kukułczym gniazdem" ale to wciąż sztuka.
Pablos NIE!
Nie rób zamętu. Słowo sztuka można używać w różny sposób to prawda,
ale "dzieło sztuki" musi mieć osobisty przekaz od autora do widza.
Wspaniałe widowisko Gladiator jest zbiorowym dziełem bardzo zręcznych,
niekiedy wybitnych ludzi. Ma jednak poważną skazę:
Udziałowcy wynajęli tych ludzi wyłacznie po to, by zarobić.
Nie no teraz to już przesadziłeś Artram naprawdę. Myślisz, że Gladiator został stworzony TYLKO I WYŁĄCZNIE dla kasy? Weź zastanów się nad tym co piszesz.
Całkowicie zgadzam się z artmanem. Pablos mi bardziej chodzi o sens "duchowy", a nie o rewelacyjne wykonanie. I uważam, że na 90% ( a może i więcej) ten film został zrobiony dla kasy.
Guzik prawda, a nie osobisty przekaz od autora. Czy piękna rzeźba, którą stworzy jakiś wybitny rzeźbiarz, albo piękne malowidło - pejzaż wybitnego malarza, nie są dziełami sztuki tylko dlatego, że autor podczas tworzenia tych dzieł nie myślał o żadnym specjalnym przekazie dla odbiorcy tych dzieł? Bzdura totalna. Dzieła są sztuką ponieważ są piękne i są pięknie wykonane, są oznaką kunsztu. Zresztą nie można powiedzieć, że Scott nie miał nic do powiedzenia widzowi kręcąc Gladiatora. Sens duchowy dodaje sztuce głębszego wymiaru, ale nie stanowi o sztuce. Pieniądze w tych czasach są zawsze nierozłącznym elementem tworzenia sztuki i gdyby tak miało nie być, 90% arcydzieł filmowych nie miało by prawa nazywać się sztuką. Bzdura.
W skrócie: Gladiator to podobna zagrywka biznesowa jak zespół Spice Girls.
"Czy piękna rzeźba..."
Tak rzeźbiarz nie musi myśleć o niczym. Prawdziwy artysta wpada w trans jest to przekaz poza kontrolą świadomości.
Scott zrobił wszystko co mógł, ale nie on decydował.
W Stanach jest taka instytucja: "art menager" i to rozkłada miejscową sztukę.
"trans", "poza kontrolą świadomości". Wiesz, cholera wie czy gościu który malował czarny kwadrat na białym tle nie wpadł w jakiś trans i nie wyszedł poza świadomość. Być może gościu, który zespawał dwa kawałki metalu również wpadł w trans, może sam Scott wychodził sobie na spacery poza świadomość, a może spał, gdy ktoś inny wymyślał nowe kadry Cholera wie, ale liczy się dobry efekt, a promocja to rzecz normalna. Twórcy siedzący w mainstreamie to również artyści. Nie stają się nimi automatycznie gdy tworzą kino niezależne, tak jak nie każdy jest od razu artystą dlatego, że w ogóle cokolwiek tworzy. Na takie miano trzeba sobie zasłużyć, a Scott już dawno sobie zasłużył.
Oczywiście Malevich malując czarny kwadrat nie był artystą. To jest za bardzo przekombinowane i właśnie brakuje tego transu.
Nikt nie wtrącał się reżyserowi w trakcie pracy ma to raczej formę zastrzeżeń inwestora np.: "wie pan wydaliśmy tyle milionów na dekoracje, może dałoby się to pokazać,Ludzie to lubią".
Oczywiście promocja to rzecz normalna ...
Jednak znam wiele osób dało się skusić reklamom i potem żałowali.Jak w życiu.
"a Scott już dawno sobie zasłużył"
Artystą nie jest się raz na zawsze, artystą się bywa, kiedy się tworzy dzieło sztuki.
Wydanie więcej pieniędzy na lepsze fajerwerki, bo ludzie to lubią, nie zrobi z dzieła sztuki komercyjnego pustaka. Ja wielu osób takich nie znam. Wytrawny widz, doskonale wiedział co jest reklamowane, przeciętny widz zawiedziony raczej nie był. Reszta to wyjątki. Z ostatnim zdaniem się zgadzam.
"Wydanie więcej pieniędzy na lepsze fajerwerki, bo ludzie to lubią, nie zrobi z dzieła sztuki komercyjnego pustaka"
No właśnie sam trafiasz w sedno. Wszystko zależy od proporcji. Każdy artysta ma te same środki wyrazu i używa ich według swego talentu i wyczucia w odpowiednich proporcjach.
To jest typ "westernu" przeniesiony w dekoracje rzymskie. Krowy i Indianie już znudzili więc zamiast dżinsów mamy błyszczące pancerze.
"To jest typ "westernu" przeniesiony w dekoracje rzymskie. Krowy i Indianie już znudzili więc zamiast dżinsów mamy błyszczące pancerze"
Dobrze powiedziane.
Chyba mnie nie zrozumiałeś. Proporcje w Gladiatorze zostały właściwie rozłożone, a budżet jakim się Scott posłużył został owocnie i zręcznie wykorzystany w sposób godny miana artysty.
Zrozumiałem dobrze i rozumiem, że w tych proporcjach ci odpowiada.Na wielu osobach zrobił wrażenie i ty do nich należysz.
Dla mnie jest za prosty, a ponieważ nie oddaje prawdy historycznej i nastroju starożytnego Rzymu więc mnie nie wciągnął.
Jeśli złożoność miałaby być jakimś decydującym i ostatecznym kryterium, to powinienem powiedzieć, że dla mnie Gladiator również jest za prosty, no bo jest prosty jakby nie patrzeć, ale prostota nie odbiera mu wartości artystycznej, którą można rozpatrzyć w kategorii takiego właśnie kina, bez konfrontacji z kinem wysoce ambitnym z najwyższej półki. Arcydzieło arcydziele nierówne.
Popieram, mnie też film rozczarował.Spodziewałam się czegoś więcej, a nie taniej, naciąganej bajeczki. Przepraszam jak kogoś uraziłam, ale inaczej tego niby wyciszkacza łez nazwać nie mogę.