PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=936}
8,1 771 369
ocen
8,1 10 1 771369
7,3 48
ocen krytyków
Gladiator
powrót do forum filmu Gladiator

Czy mogę prosić o ich przytoczenie? Wiem, że historia znów została nieco nagięta... Ale akurat w dziedzinie "Gladiatora" ekspertem nie jestem, także wolałabym wysłuchać ludzi, którzy coś o tym wiedzą, niż sama się wypowiadać. :)

ocenił(a) film na 10
MrsRider

Jednym z przykładów może być to że Marek Aureliusz nie został wcale zamordowany przez Kommodusa jak to jest przedstawione w filmie, a sam Kommodus nie ginie później z rąk gladiatora. Sam uwielbiam ten film, ale jeśli chodzi o aspekt historyczny należy podchodzić do niego z dużym dystansem ;)

andzik89

Kommodus naprawdę zginął z rąk gladiatora, jednak nie na arenie. Został uduszony przez niewolnika będącego gladiatorem w czasie kąpieli.

ocenił(a) film na 10
KLAssurbanipal

Pisząc, że nie został zabity przez gladiatora miałem na myśli to, że nie zginął z jego rąk na arenie(choć czasem sam na niej występował) i zgadzam się z Tobą, że został zamordowany.

ocenił(a) film na 8
MrsRider

Historia nie jest moją mocną stroną, ale z ciekawości przejrzałam wikipedie i przynajmniej się na czymś oparli w filmie "Urządzał krwawe igrzyska, podczas których nawet sam występował jako gladiator" (~wiki)

ocenił(a) film na 9
nadzieja7

ja przed chwila tez sprawdzilem to na wikipedii

dawid10809

Wikipedię też czytałam, ale po pierwsze to zawodne źródło, a po drugie - nie zawsze specjalnie rozległe. :)

ocenił(a) film na 8
MrsRider

Tu akurat wiki mówi prawdę. Kommodus walczył jako gladiator i większość jego wizerunków przedstawia go właśnie w stroju gladiatora (chociażby to popiersie na wikipedi). Studiuję historię i na jednym z wykładów wykładowczyni wspominała, że oprócz przytoczonego tutaj faktu film ma niewiele wspólnego z historią.

użytkownik usunięty
MrsRider

Marek Aureliusz zmarł w wyniku epidemii panującej w wojskowym obozie na ternie dzisiejszego Wiednia. W filmie jest powiedziane, że Rzym narodził się jako Republika - co jest bzdurą. Rzym był od założenia miasta około 753 r p.n.e monarchią , aż do wygnania ostatniego króla w 509 r p.n.e, wtedy dopiero stał się Republiką i formalnie nią był do 27r p.n.e. Po śmierci Kommodusa nie doszło do zmiany ustroju państwa, rozpoczęła się walka o cesarski tron. Kommodus panował stosunkowo długo jak na takiego tyrana , mniej więcej 12 lat, taki Kaligula dla przykładu rządził cztery. W owym okresie Rzymianie nie używali do jazdy konnej strzemion. Kommodus nie zginął na arenie - został zdaje mi się zamordowany ( konkretnie uduszony) przez jedną z swoich konkubin i jej gacha. Zresztą takich błędów jest tu sporo, choć przeważnie to drobiazgi.

Jedynym z niewielu zgodnych historycznie faktów , jest to iż cesarz istotnie walczył w przebraniu gladiatora. Walczył z bezbronnymi ludźmi i bezzębnymi dzikimi kotami pod czujnym okiem pretorian. I z tego co tam jeszcze wiem , to faktycznie siostra zawiązała przeciw niemu nieudany spisek.

ocenił(a) film na 6

Tak tylko dopowiem, że formalnie to Rzym był Republiką jeszcze długo po 27 r. p.n.e., właściwie przez cały okres pryncypatu. Oczywiście faktycznie o Republice nie może być mowy - rządy skupiał w swym ręku jeden człowiek, jednak pozory dawnego ustroju zostały zachowane - przez cały ten czas cesarze rządzili piastując urzędy republikańskie. Zachowano Senat i inne instytucje Republiki. Władza cesarza opierała się na armii, kontroli kluczowych prowincji i piastowaniu najwyższych funkcji cywilnych, religijnych i wojskowych, jednak monarchia nie była formalnym ustrojem. Dopiero reformy Dioklecjana pod koniec III w. n.e. zerwały z tą fikcją.

Jeszcze jedna ciekawostka a propos realiów historycznych - Marek Aureliusz wcale nie chciał przywracać Republiki, ani pozbawiać władzy Kommodusa, jak było to pokazane na filmie. Wręcz przeciwnie, uczynił go swym współrządcą i następcą, gdy tylko syn dorósł. Co ciekawe, zerwał tym samym z panującą od niemal stu lat (bardzo zresztą chwalebną) tradycją przekazywania władzy poprzez adopcję i usynowienie najlepszych kandydatów do purpury cesarskiej, a nie poprzez najbliższe pokrewieństwo z panującym. Skutki tej decyzji były opłakane, bo jego rodzony syn okazał się jednym z najgorszych cesarzy w dziejach imperium.

użytkownik usunięty
Dwight_

Jak dla mnie osobiście to Rzym przestał już tak właściwie być Republiką wraz z dyktaturą Sulli w I wieku p.n.e , na długo przed pierwszym princepsem - Oktawianem Augustem. Zresztą w zupełności się z tobą zgadzam, niepotrzebnie napisałam ,, iż był nią formalnie do 27 r. p.n.e - mój błąd, przyznaję się :) Co do błędu jakim było uczynienie przez Marka Aureliusza ostatniego żyjącego syna współrządcą i sukcesorem też się zgadzam. Zresztą jeśli się nie pomylę to chyba Kommodus w parę miesięcy zaprzepaścił wszystko to co osiągnął jego ojciec w trakcie wojny z Germanami. Zresztą ciekawe, że Marek Aureliusz był tak zaślepiony rodzinką, zwłaszcza swą niezbyt wierną żoną i synalkiem ....

ocenił(a) film na 6

Co do Sulli to masz rację - jego dyktatura to właściwie początek końca Republiki, którego symbolicznym przypieczętowaniem był wspomniany przez Ciebie rok 27 p.n.e.

Co do Kommodusa - istotnie, zaprzepaścił on wszystko, co jego ojciec osiągnął przez kilkanaście lat ciężkich wojen z Germanami. Wojen, które były już właściwie wygrane - Marek Aureliusz chciał utworzyć na opanowanych terenach dwie nowe prowincje i znacznie przesunąć granicę Imperium na północ. Kommodus zrezygnował z tych ambitnych planów, zawierając pokój z plemionami germańskimi i wycofując armię z powrotem za Dunaj. Tymczasem trzeba było iść za ciosem, do czego zresztą namawiali nowego cesarza wszyscy dostojnicy i dowódcy. Za tą decyzję ocena Kommodusa jako cesarza musi być najgorsza z możliwych.
Również zastanawiam się czemu Marek Aureliusz uczynił spadkobiercą swego syna, który w momencie objęcia władzy miał bodajże 19 lat i nie było właściwie wiadomo jakim okaże się cesarzem. Kommodus z pewnością cieszył się szczególnymi względami ojca jako jego jedyny pozostały przy życiu syn (z tego co kojarzę, pięciu jego braci zmarło w bardzo młodym wieku). Jednak ironią jest, że cesarz tak rozsądny i tak odpowiedzialny jak Marek Aureliusz akurat w tej kwestii kierował się nie interesem państwa wybierając najbardziej odpowiedniego kandydata (a miał w kim wybierać), tylko - najprawdopodobniej - emocjami.

użytkownik usunięty
Dwight_

Jak dla mnie Marek Aureliusz miał pecha : prawie cały okres jego samodzielnego panowania trwały wojny z Germanami, w Rzymie wybuchła zaraza itp. Zresztą o ile pamiętam lud rzymski przyjął początkowo Kommodusa u władzy z zadowoleniem. Po surowym, żołnierskim i ciut melancholijnym cezarze , zapanował jego dość rozrywkowy syn. Możesz mnie sprostować jeśli się mylę , nie jestem może dyletantką ale do eksperta mi daleko ;)
A wracając do samego filmu - Ridley Scott nie tylko w ,, Gladiatorze '' traktował swobodnie realia historyczne. W ,, Robin Hoodzie '' było nie lepiej , tyle że ,, Gladiator'' to jak dla mnie lepszy film.

ocenił(a) film na 6

Nie ma co prostować - słusznie prawisz :) Lud rzymski nieszczególnie doceniał wysiłki Marka Aureliusza w prowadzeniu wojny za Dunajem. Tym bardziej, że determinacja cesarza była tak wielka, że zaciągał do armii także gladiatorów, co powodowało ciągłe problemy ze zorganizowaniem igrzysk. Złośliwie komentowano, że cesarz chce chyba wszystkich obywateli zmusić do filozofowania pozbawiając ich ulubionej rozrywki. Tak więc wstąpienie na tron Kommodusa witano z nadzieją na lata pokoju i beztroski. Nie pierwszy raz lud rzymski srodze się zawiódł - podobnie entuzjastycznie przyjmowano Kaligulę i Nerona.
Co do "Robin Hooda" pełna zgoda - niezbyt mu się ten film udał. Z historycznych fresków Scotta stanowczo najwyżej cenię "Królestwo Niebieskie" (oczywiście tylko w wersji reżyserskiej), choć i tam bez przekłamań historycznych się nie obyło.

użytkownik usunięty
Dwight_

O tak, ,, Królestwo Niebieskie '' było najlepsze :)

Kommodusa udusił gladiator, niewolnik którymi się otaczał w czasie kąpieli.

użytkownik usunięty
KLAssurbanipal

I tak marnie skończył, ale dzięki za skorygowanie mego błędu :)

MrsRider

Zobacz, jak Sienkiewicz w "Quo Vadis" elegancko wplótł swoją historię w czasy panowania Nerona. Nie zmienił historii, lecz dopasował do opowiadania. Większość historycznych zdarzeń i postaci się zgadza, gdy porównasz.
Teraz "Gladiator" - wątek cesarza to kompletna fikcja. I jeszcze ten dupowaty Phoenix. :(

Nie wszyscy widzowie, panie Ridley Scott, to ignoranci historyczni. Ja tej fikcyjnej papki nie kupuję.

Piramidoglowy

Z tym się zgadzam. Sienkiewicz był na ogół mistrzem w trzymaniu się faktów, ale potrafił jednocześnie powplatać mnóstwo nowych, wymyślonych przez siebie wątków, które niczego nie zakłócały. Z "Trylogii" na przykład można się sporo nauczyć. ;D

MrsRider

ja wiem czy był takim mistrzem? np. Krzyżacy: pod grunwaldem nie było czegoś takiego jak "wilcze doły", piechoty prawdopodobnie też nie było lub bardzo nie wiele a na pewno nie było tam tych całych mas chłopskich ściągających Panów pruskich z konskich grzbietów, samych krzyżaków z czarnym krzyżem na piersi z całą pewnością nie było więcej jak 300, reszta to "półbracia" i zaciężni, i na 100% nie walczyli w takich długich płaszczach a może walczyli i dlatego przegrali. zaś co się tyczy Quo vadis, no to oceny Nerona są do dziś rozbieżne, na pewno nie był tak fatalnym aktorem (bo to było jego główne hobby a nie brzdąkanie na lirze) jak się go tam przedstawia, ponoć występował w grecji i zbierał tam dobre pochlebne opinie wśród tamtejszej gawiedzi, ponad to był lubianym przez lud cesarzem i jeszcze wiele lat po śmierci miano nadzieję iż to nie prawda i czekano na niego ( stąd co kilka lat pojawiał się jakiś samozwańczy Neron) ale przyznaję ci rację iż opowieści Sienkiewicza w porównaniu z wytworami Hollywood można wręcz przyrównać do historiografii.

flowenoll

Mylisz ekranizację "Krzyżaków" z powieścią. Te bzdury to powymyślali w filmie, w książce ich nie było.

Piramidoglowy

Podam CI jeden przykład - w czasach Nerona nie było jeszcze Koloseum, które ma nieraz istotną rolę w Quo Vadis.

KLAssurbanipal

W filmowej ekranizacji może i tak. U Sienkiewicza chrześcijanie nie giną w Koloseum. Serio. :)

Piramidoglowy

Przyznam się ze nie czytałem książki i możliwe że to mój błąd gdyż książkę powiązałem z obiema wersjami filmu.

użytkownik usunięty
KLAssurbanipal

Jeśli się nie mylę to Koloseum wnieśli Flawiusze .

ocenił(a) film na 7
Piramidoglowy

jakbyś nie wiedział to neron nie prześladował chrześcian <z tego powodu że byli chrześćjanami>
pierwsze poważne prześladowania rozpoczął dopiero Dioklecjan ;)

dardevon

Zależy, jak rozumiesz "poważne", bo za Dioklecjana to była końcówka. Z poleceń cesarzy chrześcijan karano, za odwracanie się od bogów, znacznie wcześniej. Jednakże trwało to zawsze pewien czas i często na lokalną skalę. Przynosiło skutki odwrotne od zamierzeń.

ocenił(a) film na 7
Piramidoglowy

no w sumie racja, ale to co pokazali w "Quo Vadis" pasowałoby wyłącznie do Dioklecjana

ocenił(a) film na 10
MrsRider

Ja uważam, że w filmie tym nie należy doszukiwać się prawd historycznych, bo od tego są kroniki itp. Uwielbiam ten film za muzykę, za aktorów, a nie za jakąś tam przemyconą prawdę historyczną, lub jej brak..

Pozdrawiam,
Collision.

Collision

Ja też uwielbiam ten film (ma u mnie taką samą ocenę, jak u ciebie), ale zawsze lubię wiedzieć, jak było naprawdę, nawet jeśli nie oczekuję od niego przytoczenia faktów. Lady Jane to jedna z moich ulubionych pozycji, chociaż znam dobrze dzieje dynastii Tudorów. :)

ocenił(a) film na 10
MrsRider

Ja wręcz przeciwnie, ale szanuję Twoje zdanie.

ocenił(a) film na 9
MrsRider

Film jest rzeczywiście świetny, a scenografia powala na kolana. Zachwycają mnie zwłaszcza sceny walk gladiatorskich, najlepsze w światowym kinie, pokazujące, że te widowiska w starożytnym Rzymie były skomplikowanymi spektaklami z wysublimowanymi scenariuszami i pyszną scenografią. Gdy zastanawiam się nad scenariuszem, mam jednak mieszane uczucia. Mało kto o tym pisze, że „Gladiator” to po prostu remake klasycznej hollywoodskiej superprodukcji „Upadek Cesarstwa Rzymskiego” z Sophią Loren z 1964 roku. Nawet dziś w Hollywood idzie się drogą najmniejszego oporu, nie tworząc oryginalnych scenariuszy, ale „odnawiając” stare gnioty. „Upadek Cesarstwa Rzymskiego”, gdy jest zapowiadany w TV przez prezenterów lub w gazetach, zawsze jest obdarzany komplementem, pochodzącym z lat 60. z ust jakiegoś amerykańskiego recenzenta: „wyjątkowy przykład kostiumowej superprodukcji, która stanowiąc ucztę dla oczu, jednocześnie nie obraża inteligencji widza”. Dzieje się tak zawsze, odkąd obserwuję emisje tego filmu w naszej TVP - nie wiem, czy to efekt lenistwa, że nikomu się nie chce własnymi słowami podsumować filmu, czy raczej nikt go nie ogląda z uwagą. Pozwolę więc sobie na kilka uwag dotyczących scenariusza tego filmu, bo należy docenić to, że miał on nieść istotne treści intelektualne, wynikające z tez historycznego dzieła, które było jego inspiracją. Najpierw sprawa tytułu. Scenariusz został luźno oparty o klasyczne dzieło angielskiej historiografii: „Zmierzch i upadek Cesarstwa Rzymskiego” (The Decline and Fall of the Roman Empire) Edwarda Gibbona, a raczej o początkowe fragmenty tego dzieła. Jest to bowiem dzieło monumentalne, składające się z 3 tomów: 1. – o powolnym zmierzchu Cesarstwa (II – III wiek n.e.), 2. – o wprowadzeniu chrześcijaństwa jako religii państwowej (IV wiek n.e.) i 3. tom o upadku cesarstwa zarówno w jego zachodnim jak i wschodnim (Bizacjum) wydaniu. Dla pikanterii dodam, że wykształcony na Oxfordzie Gibbon żył i tworzył w wieku... XVIII, ale jego dzieło przez setki lat miało wpływ na zachodnioeuropejską historiografię dotyczącą antyku, stanowiąc początek ery nowożytnego pisarstwa historycznego. Polskie wydanie (bez tomu 3. uznawanego za najsłabszy) ukazało się w serii ceramowskiej PIW w roku 1960 pod właściwym (skoro bez 3. tomu, to i bez „upadku”) tytułem „Zmierzch Cesarstwa Rzymskiego”. Scenarzyści filmu nie byli takimi purystami i skrócili tytuł filmu do „The Fall of the Roman Empire”, chociaż oparto się o sam początek I tomu, w którym Gibbon starał się raczej objaśnić i nakreślić przyczyny początku zmierzchu imperium. Stąd nazwa filmu w języku polskim brzmi „Upadek Cesarstwa Rzymskiego” – przez proste tłumaczenie z angielskiego. Tymczasem ten tytuł wprowadza w błąd, bowiem o upadku Cesarstwa film nie opowiada, a raczej o zapowiedziach rozprzężenia, bowiem czasy Kommodusa, to lata 180 - 192. a upadek Zachodniorzymskiego Cesarstwa to rok 476. Film, jeśli koniecznie chciało się podkreślić nawiązania do Gibbona, powinien raczej korzystać ze słowa zmierzch (Decline). Dwie postacie w filmie są historyczne (stary cesarz – Marek Aureliusz i jego syn – Kommodus), inne to tylko postacie fikcyjne obdarzone jedynie historycznymi imionami. W zamyśle Gibbona, koniec „złotego wieku” (II wiek n.e.) rzymskiej historii był początkiem zmierzchu cesarstwa. A koniec złotego wieku został wyznaczony przez koniec dynastii Antoninów, której ostatnim, zdegenerowanym przedstawicielem był właśnie Kommodus. To załamanie, związane z odziedziczeniem władzy cesarskiej w roku 180 po śmierci „filozofa na tronie”, autentycznego stoickiego myśliciela Marka Aureliusza przez jego naturalnego syna Kommodusa stanowiło kluczowy punkt refleksji Gibbona nad początkiem końca rzymskiego imperium. Ciekawostką dotyczącą dynastii Antoninów jest to, że kolejni władcy z niej się wywodzący, nie byli związani więzami krwi, a jeśli już, to byli bardzo daleko spowinaceni. Kolejny cesarz okazywał się bezdzietny (a raczej pozbawiony męskiego potomka), śmiertelność dzieci osiągała bowiem w tamtych czasach poziom porażający, usynawiał więc i mianował dziedzicem tronu jakiegoś zrównoważonego oficera w średnim wieku, czasem zięcia, czasem dalekiego kuzyna; w każdym razie wybór następcy był aktem rozsądku i rozważnego wyboru wśród wybijających się postaci na dworze. Prawie na pewno ten sposób dziedziczenia/przekazywania tronu spowodował, że okres panowania dynastii Antoninów (lata 96-192 n.e.) pokrył się z okresem nazwanym „złotym wiekiem” rzymskiej historii, a kolejni przedstawiciele dynastii, poza ostatnim, zapisali się w niej złotymi zgłoskami. W tradycyjnej historiografii rzymskiej, wobec mnóstwa władców, posługiwano się metodą swoistego „podsumowywania” postaci cesarza określając go jako „dobrego” lub „złego władcy”. Dynastia Antoninów składała się praktycznie z samych wybitnych cesarzy: Nerwa, Trajan, Hadrian, Antoninus Pius, Marek Aureliusz (i jego współrządca Lucjusz Werus – pierwszy mąż historycznej Lucylli). Dopiero gdy syn Marka Aureliusza zdołał osiągnąć wiek męski i po raz pierwszy następcą tronu został naturalny potomek starego cesarza, nastąpiło załamanie. Kommodus okazał się bowiem młodzieńcem zepsutym, zdeprawowanym i leniwym, stając się jedną z najbardziej symbolicznych postaci dla kręgu „złych cesarzy rzymskich”, zajmując należne mu miejsce pośród kreatur typu Kaliguli, Nerona czy zboczeńca Heliogabala. Największym skandalem wywołanym przez Kommodusa był w oczach rzymskich współobywateli, wynikający z jego umiłowania tężyzny fizycznej i chęci pochwalenia się nią (zamiast przymiotami umysłu), fakt jego osobistego udziału w walkach gladiatorskich i innych wyczynach na arenach. Zostało to zresztą pokazane w filmie – Kommodus otaczał się gladiatorami i był poniekąd jednym z nich, zapominając, że z tradycyjnego punktu widzenia, ta profesja była niewolnicza i uwłaczała obywatelowi rzymskiemu, zwłaszcza z zacnego rodu. Ale nie tylko żywot Kommodusa nastrajał do uznania tego okresu za przełom w rzymskich dziejach i początek staczania się w dół po równi pochyłej. Niedługo po śmierci Kommodusa doszło do wydarzenia katastrofalnego w rzymskiej historii, opisywanego z odrazą przez kronikarzy i stanowiącego szok nawet dla samego rzymskiego społeczeństwa pod koniec II wieku: pretorianie rozwydrzeni i zdemoralizowani panowaniem Kommodusa zlicytowali tytuł cesarski i sprzedali go w ręce senatora, który zaoferował największą sumę na głowę żołnierza gwardii cesarskiej. Ta scena w filmie zresztą jest obecna, tylko nie jest komentowana ani zauważana, bo naszym widzom, a zwłaszcza recenzentom braknie po prostu wiedzy i erudycji, aby zwrócić na takie smaczki uwagę. Otóż po zabiciu w pojedynku Kommodusa, Liwiusz uwalnia Lucyllę z płonącego już stosu i odrzuca propozycję objęcia tronu, która pada ze strony wojska. Odwraca się by zająć się już tylko Lucyllą i życiem prywatnym, ale w tle tego ujęcia filmowego widać właśnie tą odbywającą się licytację rzymskiego tronu. Oczywiście, scenarzyści znów tu trochę nakłamali (i tak chwała im za to, że w ogóle chcieli słynną licytację pokazać w krótkiej scenie), bo w rzeczywistości Kommodus padł w grudniu 192 roku ofiarą pałacowego spisku, którego uczestnicy nie mieli nawet wybranego kandydata na nowego cesarza. Dopiero po śmierci Kommodusa wybrano na jego następcę zasłużonego i powszechnie poważanego wodza i urzędnika (bo w Rzymie antycznym karierę robiono jednocześnie na stanowiskach urzędniczych i czysto wojskowych), ówczesnego prefekta miasta Rzymu, Pertinaksa. Pertinaks ostro wziął się do reform, zaczynając od odebrania rozbuchanych za Kommodusa przywilejów pretorianom. Zareagowali oni szybko, po trzech miesiącach zabijając nowego cesarza i doprowadzając do formalnej licytacji tytułu cesarskiego wśród bogatych senatorów. Tron kupił i objął niejaki Didius Julian, a wieść o tym, gdy dotarła na rzymskie rubieże, wzbudziła takie oburzenie wojska na porządki w stolicy, że 3 pograniczne armie ogłosiły swoich wodzów cesarzami (uzurpatorami). Po kilku latach wojen domowych jeden z tych wodzów, wywodzący się z naddunajskiej armii Septimiusz Sewer ostatecznie objął pełną władzę w cesarstwie, rozpoczynając ostatni już w rzymskich dziejach okres podbojów i zakładając nową dynastię Sewerów, która usiłowała odnowić świetność imperium, ale... to już zupełnie inna historia. Najbardziej irytujący wątek filmu to, wynikająca chyba z ducha czasów, gdy scenariusz był tworzony, opowieść o próbie zintegrowania podbitych Germanów z rzymskim społeczeństwem w formie utworzenia swoistej komuny ludowej. Cały pomysł, którego autorem ma być rzekomo odchodzący cesarz Marek Aureliusz (był wprawdzie filozofem na tronie, ale nie hippisem!), a wykonawcą jego grecki dworzanin Timonides, ogląda się z zażenowaniem – to rzeczywiście obraża inteligencję, poraża naiwnością i polityczną poprawnością. Zwłaszcza obraz niszczenia obozu germańsko-rzymskich osadników przez wojsko Kommodusa, gdy tańczących celtyckie tańce i podrzucających jedzenie w powietrze (to chyba ma mieć jakieś symboliczne znaczenie, ale dokładnie nie potrafię zidentyfikować sensu tych scen) hippisów wyrzynają żołdacy, budzi przerażenie swoim infantylizmem i nachalną lewacką propagandą. Jest to niestety wątek, który psuje mi zawsze wrażenie, gdy oglądam ten rzeczywiście piękny wizualnie film. Reszta jest w zasadzie w porządku... W opozycji więc do sloganu, którym się ”Upadek Cesarstwa Rzymskiego” opisuje, ja podsumowuję go stwierdzeniem: uczta dla oczu, ale niestety czasami obraża inteligencję! Scenariusz „Gladiatora” został wyczyszczony z tego najbardziej idiotycznego wątku o zbrataniu ludów. Imię głównego bohatera zostało zmienione z Liwiusza na Maximusa, a tematem przestała być refleksja nad przyczynami zmierzchu imperium. „Gladiator” ma być raczej uniwersalną refleksją nad totalitarną władzą w opozycji do niezachwianej woli życia i zemsty trybika historii zdeptanego przez tyrana. Sama zmiana tytułu również ilustruje skupienie się nad zjawiskiem walk gladiatorów, tak charakterystycznych dla antycznego Rzymu. W „Upadku Cesarstwa Rzymskiego” było to zjawisko tylko marginalnie zaznaczone, jako dziwna pasja i upodobanie Kommodusa. W „Gladiatorze” ma już to być zjawisko społeczne ukazujące okrucieństwo ówczesnych czasów. Te zmiany w scenariuszu wyszły moim zdaniem fimowi na dobre. „Gladiator” nie jest już tak infantylnie mentorski, nie szokuje lewacką poprawnością polityczną i idiotycznymi pomysłami z barbarzyńsko-rzymskimi komunami ludowymi. Stał się więc jeszcze większą ucztą dla oczu i wreszcie przestał obrażać inteligencję przeciętnego humanisty. Stał się jednocześnie bardziej rozrywkowy, ale to nie jest zarzut, bo „Upadek Cesarstwa Rzymskiego” usiłował nie być rozrywkowy, usiłował być kinem filozoficznym wręcz, na siłę wciskał ideologię. A „Gladiator” jest po prostu filmową przypowieścią w historycznym kostiumie. Oczywiście film niestety nie ustrzegł się idiotyzmów w fabule. Największą wydaje się sposób rozprawy z rodziną „wroga majestatu”, którym stał się Maximus. Otóż w „Gladiatorze” rodzinę taką się morduje, a majątek ziemski doszczętnie niszczy, paląc i burząc. Tymczasem, nawet minimalna znajmość realiów rzymskich oraz logika podpowiadają, że takie rozwiązanie było kompletnie nieużyteczne. Po co palić doskonałe rzymskie latyfundium w głębi rzymskiej prowincji? Przecież w rzeczywistości posłanoby rodzinę w niewolę, a majątek podlegałby konfiskacie, po czym przekazanoby go jakiemuś paladynowi cesarza. Ale to już tylko szczegóły...

aber7

Dziękuję. Na taką odpowiedź właśnie liczyłam. :)

ocenił(a) film na 6
aber7

Akurat to zabicie rodziny Maximusa nie jest jakimś wielkim błędem ze strony twórców. Może nie było konieczne, ale takie mordy się zdarzały - tzw. proskrypcje miały w Rzymie długą tradycję ;) Oczywiście majątek szkoda było niszczyć, ale jeśli koniecznie zaliczać to do wpadek scenarzystów, to raczej jako szczegół właśnie.

Co mnie osobiście najbardziej irytuje z historycznych przekłamań, to usilne kreowanie Marka Aureliusza i kilku innych pozytywnych postaci na zagorzałych republikanów. Strasznie mi to zajeżdża amerykańskim propagowaniem demokracji, wolności i równości i zostało wymyślone chyba tylko po to, żeby przeciętny amerykański troglodyta oglądający film miał się z kim i z czym identyfikować. W przeciwnym razie pewnie mało by go obchodziło całe tło historyczne, a tak może sobie pokibicować bojownikom o wyzwolenie uciskanego ludu...
Tymczasem w Rzymie A.D. 180 przywrócenie Republiki nie tylko było praktycznie niemożliwe, ale śmiem przypuszczać, że nikt nawet o tym poważnie nie myślał. Republika, choć Rzym był nią formalnie nadal, faktycznie skonała ponad 200 lat przed wydarzeniami przedstawionymi w filmie. Od dawna nie żył już nikt, kto pamiętałby dawny ustrój. I tak naprawdę nikomu na jego przywróceniu szczególnie by nie zależało. Ludności w prowincjach było obojętne, kto nią rządzi, byle tylko panował spokój i nie obciążano jej nadmiernie podatkami. A administracja okresu pryncypatu była pod wieloma względami bardziej efektywna, sprawiedliwa i przyjazna ludziom niż ta z czasów Republiki. Senat, który teoretycznie miałby najwięcej powodów, by dążyć do obalenia cesarstwa, też nie był już tym samym gremium. Jego członkowie piastowali tą godność z nadania cesarzy i robili kariery dzięki ich poparciu, na co wielu z nich w dawnym systemie nie miałoby szans. Poza tym współpraca Senatu z większością cesarzy do tego czasu układała się poprawnie. Zresztą nawet gdyby w kręgach arystokracji zrodził się pomysł powrotu do ustroju republikańskiego, to pretorianie i armia szybko by pokazali, kto tak naprawdę rządzi w Imperium. Władza cesarzy opierała się na sile militarnej, co dobitnie pokazał już wybór Klaudiusza na cesarza przez pretorian, a później wojna domowa po śmierci Nerona i obwoływanie cesarzami wodzów poszczególnych armii. Gdyby nawet sam cesarz faktycznie myślał o przywróceniu Republiki, to musiał być świadom, że doprowadzi to do rozlewu krwi, bo wątpliwe, by wszyscy przyklasnęli temu bez oporów - zaraz pojawiłoby się kilku pretendentów do władzy i nie obeszłoby się bez walk. Dlatego ten wątek w filmie to totalna abstrakcja i radosna twórczość scenarzystów, nie mająca w ogóle oparcia w rzeczywistości.

Dwight_

Co do tych "amerykańskich smaczków" - to chyba jest typowe. W "Robin Hoodzie" tego samego reżysera wieśniacy nie marzyli o niczym innym jak tylko o uzyskaniu większych swobód i praw obywatelskich. :)

ocenił(a) film na 6
MrsRider

Fakt, i było to równie irytujące - najwyraźniej w wiekach ciemnych jakmiś cudownym sposobem każdy kmiot czytał pisma twórcow Oświecenia oraz słuchał w telewizji przemówień amerykańskich prezydentów...

ocenił(a) film na 9
Dwight_

Twoja pierwsza uwaga - zgadzam się, to szczególik. Mnie to palenie zirytowało. Nie wiem, po co palić latyfundium skonfiskowane przez państwo? Był to widowiskowy element scenariusza podkreślający tragedię bohatera, ale logiczny idiotyzm...

Co do drugiej uwagi, to sprawa jest trochę bardziej skomplikowana... Tak, pachnie ten rzekomy republikanizm amerykańskim uproszczeniem. Ale pamiętaj, że nie było czegoś takiego jak "cesarstwo", a ustrój Rzymu do samego upadku zawierał istnienie Senatu i konsulów wybieranych co roku, czyli miał oficjalnie formę republikańską! Oficjalnym suwerenem w Rzymie był "Senat i Lud Rzymski" (SPQR). To co nazywasz "obwoływaniem cesarza" polegało na przyjęciu dwóch nazwisk za swoje: Cezara (od którego później stworzono pojęcie cesarza) i Augusta. Przy czym w Rzymie przyjęcie nazwiska-tytułu Augusta było dużo ważniejsze i każdy Cezar-August był pełnym cesarzem, natomiast tytuł Cezara był dla kogoś w rodzaju vicecesarza. Często Cesarz, aby zadekretować wybór swojego potomka na następcę, mianował go tylko Cezarem, aby po śmierci seniora, potomek przyjmując tytuł Augusta, stał się pełnym cesarzem.

ocenił(a) film na 9
Dwight_

Twoja pierwsza uwaga - zgadzam się, to szczególik. Mnie to palenie zirytowało. Nie wiem, po co palić latyfundium skonfiskowane przez państwo? Był to widowiskowy element scenariusza podkreślający tragedię bohatera, ale logiczny idiotyzm...

Co do drugiej uwagi, to sprawa jest trochę bardziej skomplikowana... Tak, pachnie ten rzekomy republikanizm amerykańskim uproszczeniem. Ale pamiętaj, że nie było czegoś takiego jak "cesarstwo", a ustrój Rzymu do samego upadku zawierał istnienie Senatu i konsulów wybieranych co roku, czyli miał oficjalnie formę republikańską! W Antyku rozróżniano ustrój republikański od monarchii, ale monarchą był król. To co dziś nazywamy cesarstwem powstało jako rzymska praktyka stworzenia monerchii, która nie mogła zostać nazwana monarchią, bo lud rzymski nie tolerował powrotu do ustroju oficjalnie królewskiego z czasów etruskich. Stąd Cezara próbowano (Marek Antoniusz) koronować królewską koroną, ale zostało to wygwizdane. Cezar został więc "dożywotnim dyktatorem" tylko. Ale panowanie jego dynasttii i innych późniejszych dynastii miało cechy jedynowładztwa, które z czasem, po wiekach zaczęto nazywać cesarstwem. Oficjalnym suwerenem w Rzymie był "Senat i Lud Rzymski" (SPQR). To co nazywasz "obwoływaniem cesarza" polegało na przyjęciu dwóch nazwisk za swoje: Cezara (od którego później stworzono pojęcie cesarza) i Augusta. Przy czym w Rzymie przyjęcie nazwiska-tytułu Augusta było dużo ważniejsze i każdy Cezar-August był pełnym cesarzem, natomiast tytuł Cezara był dla kogoś w rodzaju vicecesarza. Często Cesarz, aby zadekretować wybór swojego potomka na następcę, mianował go tylko Cezarem, aby po śmierci seniora, potomek przyjmując tytuł Augusta, stał się pełnym cesarzem.
Sprawa tego republikanizmu, o której wspominasz, polegała raczej, na próbach powrotu do dawnego surowego rzymskiego obyczaju, także w sferze społecznej i politycznej. Miało to raczej polegać (w polityce) na traktowaniu poważnie władzy i kompetencji organów republikańskich, których nigdy za "cesarstwa" oficjalnie nie zlikwidowano, takich jak Senat, Trubuni Ludowi itp. I byli tacy cesarze, którzy takie idee podobno wyznawali. Jest to raczej fantazja rozsławiona przez Granta, znanego brytyjskiego autora, piszącego raczej beletrystycznie o Antyku w I połowie XX wieku. Grant miał przeogromny wpływ na popularne postrzeganie starożytnego Rzymu w Europie, choć historii to on się trzymał dość luźno. Starczy powiedzieć, że on namalował ten mit o cesarzu o "republikańskich" marzeniach w powieściach "Ja Klaudiusz" i "Klaudiusz i Messalina". I stało się to intelektualną kalką, zwłaszcza w świecie anglosaskim. Stąd później to samo pisano o Marku Aureliuszu. Oczywiście w zwulgaryzowanej wersji amerykańskiej - hollywoodskiej, musi być to uproszczone, bo kto by chciał w filmach wyjaśniać te niuanse... Stąd wulgarna interpretacja "republikanizmu", jako chęć niektórych cesarzy powrotu do pełnego ustroju republikańskiego rozumianego jako likwidacja jedynowładztwa cesarzy. A to oczywiście jest bzdura i tu masz rację.

ocenił(a) film na 6
aber7

Masz rację, że formalnie nie było czegoś takiego jak "cesarstwo". Sam zresztą napisałem w swoim pierwszym poście, że Rzym był oficjalnie Republiką przez cały okres pryncypatu. Jednak faktycznie władzę sprawował jeden człowiek i wątpię, by mimo całej republikańskiej fasady ktokolwiek w Rzymie miał co do tego jakieś wątpliwości... Ten stan faktyczny miałem na myśli, gdy pisałem, że powrót do ustroju republikańskiego był niemożliwy. Nowy system funkcjonował już długo, miał oparcie w siłach zbrojnych (to zawsze jest argument ostateczny, zresztą wielu cesarzy zostało wybranych właśnie przez wojsko, a senat chcąc nie chcąc tylko potwierdzał ten wybór - o takie "obwoływanie" cesarzy mi chodziło), pod wieloma względami był bardziej skuteczny niż dawna Republika, więc faktyczne zniesienie instytucji Augusta nie wchodziło w grę.
Oczywiście gdyby bohaterom "Gladiatora" chodziło o to, o czym piszesz - o powrót do pewnego stylu sprawowania władzy, do tradycyjnych wartości, o szacunek dla instytucji itp. - nie byłoby się czego czepiać. Choć z drugiej strony dziwnie by to wyglądało, gdyby nawoływał do tego akurat Marek Aureliusz, który sam był ucieleśnieniem takiego ideału władcy i tradycyjnych rzymskich cnót, a ponadto obejmował władzę po kilkudziesięciu latach równie odpowiedzialnych, zrównoważonych rządów, nacechowanych rozsądkiem i poszanowaniem instytucji republikańskich. Tymczasem filmowy Marek Aureliusz mówi wprost o "zwróceniu władzy ludowi rzymskiemu" i o tym, że "Rzym znów będzie Republiką". Podobnie wypowiada się Maximus w rozmowie z senatorem Grakchusem, co w świetle historii jest niedorzeczne.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones