aby zrobić z Blanca wszystkowiedzącego Sherlocka, który przeczytał kolejne strony scenariusza z wyprzedzeniem, wie wszystko na temat wszystkich, stawia klocki na właściwym miejscu, i ni rusz żaden przypadkowy poboczny czynnik nie jest w stanie rozbić jego hiper inteligentnego planu, nawet kiedy improwizuje.
Rozbawiło mnie jak po postrzeleniu fejkowej Andi zza szyby Craig sobie z dupy wydedukował, że morderca nie wie, że jej nie zabił, tak jakby ten nie mógł sobie wciąż za tą szybą stać bądź obserwować z innego miejsca. I rzeczywiście, wcale tak nie było, bo po co?
Ach, a może po spaleniu serwetki wydawało wam się, że Blanc w końcu nie ma magicznego wytrychu fabularnego? Nope, inaczej nie mielibyśmy tej naszej metaforyczno-ironicznej klamry dla internetowych mędrków z Zachodu :)