Gdyby nie Ci dwaj aktorzy, to byłoby naprawdę tragicznie. Gianni Garko był solidny w spaghetti westernach, w których występował i tu także wypadł przyzwoicie(chociaż jego postać to praktycznie ta sama co w serii filmów o Sartanie). Z Williamem Bergerem było trochę inaczej, czasami grał na „mam to w dupie, zagram, dostanę kasę i spadam stąd”, czasami szarżował ale zdarzały mu się też takie udane role jak tutaj, gdzie pokazywał swą ekranową charyzmę. Muzyka wpada w ucho, jednak „They call him cemetery” traci bardzo wiele na scenariuszu i humorze. W założeniu miała to być komedia ale śmieszne sceny mógłbym policzyć na palcach jednej ręki. Historia oparta na samych utartych schematach, a ponadto beznadziejne role braci McIntyre i ich meksykańskich pomocników oraz slapstickowe sekwencje walk, których nienawidzę w spaghetti westernach. Generalnie słabo, szkoda, że całość nie była bardziej na serio.