Łaknące krwi karaluchy terroryzują miasteczko. Jakkolwiek tandetnie to brzmi, to film jest całkiem niezły, kojarzył mi się odrobinę ze "Ślimakami" z tego samego roku. Jest wiele chwil, aby nacieszyć się karaczanami i prezentują się one zadowalająco, niestety podczas samych ataków sceny są zbyt szybko urywane (ta w śmietniku aż się prosiła o jakieś dobre gore). Na uznanie zasługują też kot-karaluch (!) i człowiek-karaluch (!!).
Fabularnie nie jest to nic nowego, jeśli już ktoś ma za sobą jakieś animal attack. Pod względem aktorstwa jest przeciętnie, raczej nie ma na co narzekać, ale też nie ma się czym zachwycać.
Całościowo to dobra rozrywka dla fanów gatunku.