Nie jest to może najlepszy film z Godzillą ale ogląda się go o wiele lepiej niż poprzedniego "Godzilla vs Megalon"
Ja bym powiedział, że to najlepszy film Juna Fukudy (przynajmniej z tych o Godzilli). Ogólnir nie przepadam za dziełami tego reżysera, ale ten film bardzo fajnie się oglądało
Można śmiało powiedzieć, że Godzilla vs Megalon zbliżył się stylem w bardzo niebezpieczny sposób do Ultramana, Kamen Ridera i wielu innych lekkich seriali Tokusatsu, które zalewały wtedy Japonię. Mam do niego diabelny sentyment ale prawda jest taka, że ma szczątkową fabułę, masę odgrzewanych scen i naprawdę - infantylną walkę. Mechagodzilla to z kolei klasa. Zdecydowanie najlepszy film Fukudy (z tych o Godzilli).
Pełna zgoda co do Megalona. Ja również mam ogromny sentyment do tej części, dlatego nie oceniam jej tak krytycznie jak większość. Jest sporo głupot, odgrzewanych scen, jak słusznie napisałeś, ale siedzi we mnie chyba jeszcze ten dzieciak, który na początku lat '90 przewijał kasetę i puszczał to sobie jeszcze raz:)
Godzilla vs Mechagodzilla, to zaś wg mnie najlepszy film o japońskim potworze. Minęło prawie 40 lat od premiery, a (przymykając lekko oko) nadal mnie fascynuje. Chyba nigdy kolejne (nowsze, efektowniejsze) odsłony Godzilli mnie nie zachwycały jak ta.
Jestem dokładnie tego samego zdania. Najlepszy z filmów z Godzillą, które oglądałem za czasów w których dorastałem. Wyróżnia go świetna muzyka, która podkreśla klimat filmu, niebywały dotąd w serii wątek sensacyjny (agenci Interpolu, agent nr.1 w służbie przybyszy z kosmosu). Oglądałem go jako dzieciak w kinie ponad 30 razy w kinach, które już dziś nie istnieją. Ale nawet dziś, gdy lukam na film z płyty, przeżywam z grubsza podobne emocje w tych samych scenach co w 1974 roku w kinie "Szpak".