PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=58}
6,0 50 tys. ocen
6,0 10 1 49690
4,0 27 krytyków
Godzilla
powrót do forum filmu Godzilla

Na wstępie chciałbym ogłosić, iż NIE jestem fanem Godzilli. A przynajmniej nie określiłbym się takim mianem, bo fan japońskiego gada zapewne ma za sobą wszystkie filmy z jego udziałem, albo przynajmniej stara się o ich obejrzenie. Natomiast ja widziałem dotychczas ledwie niewielką część takowych (pierwszy był Godzilla kontra Hedorah, widziałem też nową wersję Godzilla kontra Mothra, Godzillę z 1984 - moim zdaniem najsłabszy z obejrzanych przeze mnie filmów z panem G., swoją drogą - Godzilla kontra King Ghidora, Godzilla kontra Destroyer, Godzilla 2000 i Godzilla kontra Mechagodzilla III, oraz kawałek GMK - w sumie ledwie osiem filmów). Niemniej, japońskiego jaszczura lubię, cenię, a filmy z nim uważam za wartościowe kino, choć nie poszukuję ich zawzięcie w wideotekach ani w sklepach.
W kwestii zaś amerykańskiego tworu, sygnowanego imieniem Godzilli, dawno już zająłem stanowisko zdecydowanie negatywne.

Na wstępie można się zastanowić, ujrzawszy "tytułowego" gada, co to w ogóle ma być. Amerykanie zapowiadali, że pokażą na dużym ekranie swojego Godzillę - więc co zamiast niego robi jakiś przerośnięty dinozaur, który wygląda, jakby uciekł z planu nowej części Parku Jurajskiego? Do tego obdarzony równie wielką jak owe gady potęgą - w przeciwieństwie do Godzilli, nie umie ziać nuklearnym ogniem, nie kieruje się motywami innymi niż te, jakimi kierowałby się zwykły zwierzak, a na dodatek - i to jest chyba najgorsze - nie jest niezniszczalny. Oto "Godzilla" w tym filmie najpierw zaplątuje się w najlepsze na świecie amerykańskie liny, a potem ginie po dwóch salwach z broni konwencjonalnej. No żesz kurna mać - czy to ma być żart? Jeśli tak, to kiepski (prawie tak kiepski, jak zapewnienia zagorzałych wielbicieli amerykańskiej gadziny, jakoby wygrałaby ona w pojedynku z Godzillą - on, zwierzak ginący od zwykłej broni, miałby zrobić krzywdę potworowi, którego cała kanonada czołgów, nawet uzbrojonych w broń futurystyczną, w ogóle nie rusza). Usiłując usprawiedliwiać jankesów, można by to potraktować jako kolejne monster movie, tyle że to nie "Amerykański smok", czy inna "Zmutowana Iguana terroryzująca USA", ale "Godzilla", na miłość Boską... Tytuł, a zwłaszcza tytuł kojarzony z czymś nietuzinkowym, z czymś, co opiera się na już ustalonych kanonach, do czegoś zobowiązuje, cholera.

Abstrahując zaś od powodów, dla których amerykańskiej iguanie dano błyskawicznie takie tytuły, jak Zilla (bo "God" to tutaj ani trochę nie pasuje) czy też GINO (zgadzam się - Godzilla In Name Only, znaczy Godzilla Tylko Z Nazwy), jak się przedstawia amerykańska imitacja Godzilli? Prawdę rzekłszy, najzwyklejszą w świecie papką dla masowego widza, filmem nastawionym wyłącznie na "cash", bez dążenia do stworzenia czegoś naprawdę dobrego i niesztampowego. Papką, która zapewne utonęłaby w morzu innych trywialnych tytułów, nie utrzymawszy się w pamięci ludzi. Tym jednak, co ją od tego uratowało, jest tytuł. Widać dokładnie w tym momencie (mając przy tym oczywiście na względzie, jaki z amerykańskiego jaszczura "Godzilla"), że Amerykanów nie obchodziło ani trochę, czym jest potwór określany słynnym mianem - interesowało ich tylko i wyłącznie samo miano, jako czynnik mający spędzić tłumy do kin. Ot, Ameryka.
Ale przejdźmy w końcu do jakichś konkretów. Fabuła Zilli (tytułu bezczelnie użytego przez Amerykanów celowo używać nie będę) nie zaskakuje absolutnie niczym szczególnym - ot, pojawia się potwór i sieje zniszczenie. Potwór w tym przypadku jest tak naprawdę przerośniętym zwierzakiem, który chce przetrwać, ale nie jest to czynnikiem przydającym filmowi jakiejś głębi czy budzącym choćby coś na kształt zrozumienia czy współczucia dla ogromnego gada - równie dobrze można by żałować aligatorów z filmu Lake Placid (te dwa filmy są pod tym kątem równie "głębokie"). Są też wreszcie bohaterowie, którzy grani są przez aktorów... no cóż, powiedzmy eufemistycznie, że niezbyt udolnych. Co scenę serwują nam jakieś nudne dialogi, spowalniając rozwój akcji, a w późniejszych sekwencjach katują nawet jakimiś patetycznymi operetkami (o tym później). Jakby tego było mało, postacie w ich wykonaniu są najzwyczajniej w świecie nienaturalne i porażają wyzutymi z logiki zachowaniami (o tym też słówko potem). Jedynie Jean Reno broni się pod tym względem. Postać głównego bohatera grana przez Matthew Brodericka to kompletny szarak bez wyrazistego charakteru, a towarzysząca mu blond lalunia to słodka idiotka. Pośród postaci dalszego planu nie mogło również zabraknąć jakiegoś ćwierćmózgiego wojskowego oraz (a jakże!) prezydenta USA. Pamiętajcie dzieci, że Wujek Sam czuwa.
Nie ma tu co jednak zwalać całej winy na aktorów, bowiem swój udział w nędzy ich ról ma również scenariusz, pełen logicznych dziur i maksymalnie naciąganych motywów, tak, że nie dowierzam, kiedy widzę, co wyprawiają postacie na ekranie. Spośród tych najbardziej zauważalnych należy wymienić między innymi kradzież kasety doktorka, dokonaną przez blondynę (oraz jej równie rozbrajające, co kretyńskie tłumaczenia, że ona nie wiedziała, że ona nie chciała, że ona nie pomyślała), oraz zachowanie pana generała po tym, jak materiał z owej kasety pojawia się w telewizji. Że wykopał za to doktorka z zespołu - jeszcze mogę przełknąć, chociaż dziwne, że teraz tak po prostu dziękują specjaliście, po którego lecieli na kraniec świata, żeby wysłuchać Jego opinii. Nie ma natomiast ani krztyny logiki, sensu, czy zdrowego rozsądku w decyzji generała, aby NIE poszukiwać jaj gada, do czego był namawiany przez doktorka. Kto mi wytłumaczy - CO przemawiało za takim nastawieniem? Minimalne "rozmiary" zagrożenia na pewno nie. Wiarygodność profesorka też nie (bo czym innym jest dopuszczenie do kradzieży kasety, a czym innym niezdolność do wyrażenia fachowych opinii). Ciekawe, czy tę frapującą kwestię umieją wyjaśnić sami twórcy filmu.
Bijące z filmu nonsensy zataczają też szersze kręgi (na pierwszy plan wysuwa się tutaj cała armia, która nie umie trafić liczącego kilkadziesiąt metrów wysokości stwora - co to, Agent Smith z Matrixa w wersji XXL? Nie lepiej było posłużyć się sprawdzoną receptą na niezniszczalnego potwora, zamiast wciskać taki kit z przeświadczeniem, że widzowie to idioci, którzy wszystko łykną?), innym razem tyczą się drobnych detali (ot, trafiamy do tajnej kwatery Francuzów kierowanych przez Jeana Reno... tfu... no, postać przezeń graną, i widzimy rozłożony tam arsenał, wystarczająco bogaty, aby rozpocząć trzecią wojnę światową - a kiedy bohaterowie ruszają na akcję, nie mają w łapach żadnej z tamtych giwer, i noszą zaledwie kilka małych MP5, z minimalnym zasobem amunicji... gdzie wcięło całą resztę tamtych zabawek, ja się pytam? Były tam dla ozdoby tylko? Że już nie wspomnę o durnej scenie z helikopterami, scenie z Zillą, który choć dogonił wcześniej śmigłowce, nie umie teraz dogonić taksówki... można tak wymieniać). Generalnie jednak cały scenariusz sprawia wrażenie zrobionego na odpiernicz, bez żadnego szlifu, z totalną olewką widza, który jest traktowany jak idiota.

Najjaśniejszym punktem filmu są zdecydowanie efekty specjalne, będące jednocześnie w zasadzie jedyną rzeczą zrobioną dobrze. Niestety, jeżeli w tym przypadku owe efekty stanowią kolejny element sprawiający, że zamiast Godzilli, mamy tu do czynienia z jego podróbą, to nie chciałbym ich nadmiernie chwalić.
Jeśli zaś chodzi o muzykę, to prezentuje się całkiem, całkiem - zwłaszcza główny motyw przypadł mi do gustu. Powiedziałbym, że to jedyne, co mi się w tej podróbce Godzilli bardziej podoba od analogicznego elementu w oryginale (przynajmniej jeśli przypomnę sobie ten jeden motyw, pojawiający się w serii Heisei, jak również w Powrocie Godzilli, gdzie leci on m.in. podczas napisów końcowych).

Najbardziej mnie jednak w tym filmie (wyjąwszy zrobienie z marki Godzilli papki dla niewymagającego widza) wkurza fakt, że to po prostu kolejne filmidło Emmericha. Serdecznie nie cierpię tego reżysera, między innymi z tego względu, że właściwie za każdym razem kręci to samo - a jest to kino bardzo niewysokich lotów. Również i tutaj schemat wręcz bije po oczach. Jest głupia fabuła, jest nielogiczny scenariusz, jest przerost formy nad treścią, jest nastawienie tylko i wyłącznie na efekty specjalne, jest wszystko, co sprawia, że filmy jego produkcji są zwyczajną hollywoodzką papką, wyzutą niemal zupełnie z artyzmu. Jest też, co gorsza, inna Emmerichowska tradycja - wylizywanie Amerykanom butów. Nie odbywa się to co prawda w Zilli w skali zbliżonej choćby do tego, co się działo w Dniu Niepodległości, ale element ten jest bardziej niż odczuwalny. Zwłaszcza że wkracza od czasu do czasu jego nieodłączny towarzysz w postaci durnego patosu. Szczytem szczytów była tutaj scena z podziemi centrum handlowego, z których nasz doktorek z blond lalunią transmitują obraz dziesiątek młodych Velocirap... przepraszam, młodych Zilli. Gadka, jaka temu towarzyszyła, była tak dęta, że momentalnie ogarnęły mnie mdłości i miałem ochotę po prostu wyjść. Patetyczna jest też scena śmierci Zilli, z której w niewyszukany sposób zrobiono biedactwo, chcące po prostu przeżyć.



Amerykański Godzilla jest jak dla mnie tylko i wyłącznie efektowną wizualizacją na temat tego, jak kiczowaty poziom reprezentuje sobą kinematografia amerykańska. Aby nie było - jankesi swoje zasługi też mają, i to sporo, i stworzyli w swoim kraju wiele dzieł przełomowych i ponadprzeciętnych. Gorzej, że na każde takie dzieło przypadają dziesiątki, jeśli nie setki gniotów, a na każdy film czysto rozrywkowy z odrobiną ikry tony filmów żałośnie trywialnych. Na co dzień nie spędza mi to snu z powiek - gorzej jednak, kiedy Amerykanie sobie ubzdurają, że mogą sprowadzić do swojego żałosnego poziomu "nie-ma-efektów-nie-ma-milionów-dolców-budżetu-nie-ma-kampanii-reklamowej-i-całe go-tego-gówna-znaczy-że-film-niewart-jest-uwagi" dzieło nietuzinkowe, oraz że mogą zniszczyć zbudowane przez kogoś kanony tudzież utopić we własnym komercyjnym szambie coś ponadprzeciętnego, z mieniem tego głęboko gdzieś.

Mój werdykt to ocena 3/10. I ani oczka więcej. Może dołożyłbym ze dwa, gdyby dano temu czemuś tytuł inny, niż "Godzilla". Ale nic z tego. Tytuł zobowiązuje.

ocenił(a) film na 6
Der_SpeeDer

Ja fanem Godzilli zdecydowanie nie jestem i to niezależnie od wersji. Amerykańskim filmem zainteresowałem się ze względu na etykietkę króla potworów jaka do Godzilli przylgnęła oraz - jak słusznie zauważyłeś - którą to przerobili na swój sposób niemal w niczym nie przypominający pierwowzoru. Narzekania fanów na ten film także słyszałem, zatem obejrzałem kilka japońskich filmów i okazało się, że jest jeszcze gorzej. Jak dotąd jedynie "Powrót Godzilli" z 1984 uważam za pozycję wartą uwagi, ale również przez Japończyków zepsutą http://www.filmweb.pl/topic/1354373/Jak+dot%C4%85d+jedyna+sensowna+%22Godzilla%2 2+jak%C4%85+widzia%C5%82em.html
Kolejne filmy o godzilli właściwie oglądam tylko po to, aby móc przyjąć jednoznaczne stanowisko wobec potwora oraz aby się przekonać jaką głupotą zaskoczy mnie ta seria. Wierzę też, że film z 1954 okaże się naprawdę dobry, co będzie oznaczało, że wszelkie złe słowa na temat potwora Japończycy zawdzięczają pazernym łapkom ludzi z TOHO.

Zmiany dokonane przez amerykanów w samym potworze są dobre, tylko że nie pasują do kiczowatej stylistyki japońskich sequeli. Potwór nareszcie wygląda naturalnie, porusza się z gracją oraz zachowuje się tak jak potwór zachowywać się winien. Nareszcie też nie jest to niemal nieśmiertelne bóstwo, które trzeba zabić kilka razy pod rząd by wreszcie padło, a na końcu i tak cudownie ozdrowieje. Nie ma też tego swojego promienia, który byłby ukazywany niczym laser, tylko ogień bardziej ze smokami się kojarzący. Nie ma tez przede wszystkim jakichś bzdurnych tajnych broni, ani legend według których najlepsze na Godzillę byłoby wskrzeszenie jeszcze dziwniejszych potworów strażniczych, czy też żadnych kosmitów którzy - jak to wszyscy dobrze wiedzą - są naturalnym wrogiem każdej godzilli w dowolnym mieście.

Patos w Godzilli japońskiej? Także był! Choćby w najlepszej według mnie wersji z 1984-ego, gdzie premier Japonii co rusz wzrusza Amerykanów, Rosjan oraz widzów swoimi natchnionymi myślami. Patetyczny jest też motyw muzyczny godzilli, który kartonowe walki potworów z sequeli próbuje wznieść do rangi bitwy o przyszłość Japonii jaką znamy. W "Tokyo SOS" reporterka także uraczy swych widzów słowem o poświęceniu i wolności. Z drugiej strony mamy zaś kicz. Kicz reprezentowany przez same walki potworów które w części filmów stanowią cel sam w sobie. Każde pojawienie się kosmitów oznacza kolejną dawkę absurdów.

Pomimo tego przyznaję Ci rację - "Godzilla" amerykańska nie zachwyca. Ma swoje nonsensy, ma nijakich bohaterów, ma bestię która ma stanowić rozrywkę sama w sobie, ale przy tak mało ekscytującej i często rozładowywanej niepotrzebnym humorem fabule, rozrywki tej jednak nie zapewnia. Tak świetnie wyglądający potwór zasługiwał na lepszy występ, niż prosty scenariusz tworzony pod Emmericha mógł mu zaoferować.


Amerykanie potrafią kanony zarówno zszargać, jak i stworzyć z ich poszanowaniem nową jakość. Znając kilka sequeli filmu japońskiego nie potrafię powiedzieć, aby było tam jeszcze coś do zszargania - Japończycy Amerykanów w tym wyręczyli dużo wcześniej. Na tle znanych mi obrazów z "Godzillą" tylko film z '84 pozytywnie się wyróżnia. Resztę* można sobie odpuścić.
2/5 dla 'amerykanina' za niezłe wizualia i potwora.

*obejrzane produkcje z Godzillą:
1-2/5 "King Kong kontra Godzilla" 1962 http://www.filmweb.pl/f128399/King+Kong+kontra+Godzilla,1962
1/5 "Godzilla kontra Mechagodzilla" 1974 http://www.filmweb.pl/f118132/Godzilla+kontra+Mechagodzilla,1974
2-3/5 "Powrót Godzilli" 1984 http://www.filmweb.pl/f128415/Godzilla,1984
1/5 "Godzilla kontra król Ghidorah" 1991 http://www.filmweb.pl/f31992/Godzilla+kontra+Kr%C3%B3l+Ghidorah,1991
2/5 "Godzilla" 1998 http://www.filmweb.pl/topic/1211400/Lekkie%2C+m%C5%82odzie%C5%BCowe+monster-movi e.html
2/5 "Godzilla: the Series" 1998-2000 http://www.filmweb.pl/f213618/Godzilla,1998
2/5 "Godzilla kontra Megaguirus" 2000 http://www.filmweb.pl/f31859/Godzilla+kontra+Megaguirus,2000
2/5 "Godzilla: Ostatnia Wojna" 2004 http://www.filmweb.pl/topic/1321079/Eksploatacja+na+szerok%C4%85+skal%C4%99.html

ocenił(a) film na 3
Khaosth

"Kolejne filmy o godzilli właściwie oglądam tylko po to, aby móc przyjąć jednoznaczne stanowisko wobec potwora"

Czyli tłumacząc na ludzki - oglądasz z apriorycznym nastawieniem, że to jest złe, że głupie, że to kicz. Po czym, rzecz jasna, stwierdzasz z satysfakcją, że faktycznie tak jest. Czy tak się zachowują rozsądni i zdrowi psychicznie ludzie? Nie trawisz kina kaiju - odpuść sobie. Ja się nie katuję romansidłami, jak ich nie lubię, ani nie wypowiadam się w tematach, w których bladego pojęcia nie mam, jak na przykład w temacie fizyki kwantowej.

"oraz aby się przekonać jaką głupotą zaskoczy mnie ta seria"

A jakąż to "głupotą" cię dotychczas zaskoczyła, proszę?

"Wierzę też, że film z 1954 okaże się naprawdę dobry, co będzie oznaczało, że wszelkie złe słowa na temat potwora Japończycy zawdzięczają pazernym łapkom ludzi z TOHO"

Ewentualnie ludziom, którzy walą głową w przysłowiową ścianę i oglądają filmy wyraźnie nie dla nich. Na siłę. I nawet nie po to, żeby się jakoś przekonać, tylko żeby się z góry nastawić na nie, i jeszcze bardziej utwierdzić w przekonaniu, że to kicz.

"Zmiany dokonane przez amerykanów w samym potworze są dobre"

CO???

"Potwór nareszcie wygląda naturalnie"

PRHHHH!!! <przepraszam, zakrztusiłem się herbatą>
Naturalnie? NATURALNIE??? Z której galaktyki wziąłeś to absurdalne stwierdzenie? Niby z jakiej, chędożonej racji, ten przerośnięty dino z Zilli wygląda naturalnie? Dino zrobiony na KOMPUTERZE? Toż to przecież ten sam produkt hollywoodzkiej maszyny, co setki innych - i tak, jak w Godzilli prawdziwym widać, że tytułowy jaszczur to człowiek w kostiumie, tak w amerykańskiej podróbie widać, że to po prostu komputerowo wygenerowane "coś". Nijak się to ma do naturalnego wyglądu.

"porusza się z gracją oraz zachowuje się tak jak potwór zachowywać się winien"

Z gracją może i się porusza, natomiast kompletną bzdurą jest stwierdzenie, że Zilla zachowuje się, jak potwór zachowywać się powinien. Zilla to nie jest potwór nawet, tylko zwykły zwierzak. Tyle. Jego życiowe priorytety to złożenie jaj i wykarmienie potomstwa. To ma być potwór?

"Nareszcie też nie jest to niemal nieśmiertelne bóstwo, które trzeba zabić kilka razy pod rząd by wreszcie padło, a na końcu i tak cudownie ozdrowieje"

Właśnie to, że nie jest to niemal nieśmiertelne bóstwo, jest koncertowym idiotyzmem Amerykanów. Oni olali jedną z kanonicznych zasad, rządzących tą postacią, i zrobili coś kompletnie innego. Argumentacja zaś, że tak jest bardziej realistycznie, to, za przeproszeniem, gówno prawda - to tak, jakby wymyślić, żeby Superman był realistyczny, i sprawić, żeby zaczął imać się kul. To nie ma żadnego, absolutnie ŻADNEGO znaczenia, czy coś jest realistyczne, czy nie - to kwestia uświęconej tradycji i rządzących daną postacią kanonów. Godzilla jest (prawie) niezniszczalny, Superman jest (prawie) niezniszczalny - koniec, kropka. A ludziom, którzy twierdzą, że to jest głupie i trzeba to zmienić, proponuję terapię w poradni zdrowia psychicznego.

"Nie ma też tego swojego promienia, który byłby ukazywany niczym laser, tylko ogień bardziej ze smokami się kojarzący"

Tyle, że on w ogóle nie ma tego ognia nawet. Jest w filmie tylko jedna, jedyna scena, w której nie zionął on nawet ogniem, tylko, jak się zdaje, metanem z tych ryb (albo jakimś innym łatwopalnym świństwem). A że był tam ogień, to był i zapłon.
Godzilla zaś nie ma żadnego "promienia", tylko strumień radioaktywnego gazu o cholernie wysokiej temperaturze.

"Nie ma tez przede wszystkim jakichś bzdurnych tajnych broni"

Z jakiej racji i na jakiej tajemniczej podstawie nazwałeś ten motyw bzdurnym, pozostaje poza moim pojmowaniem.

"ani legend według których najlepsze na Godzillę byłoby wskrzeszenie jeszcze dziwniejszych potworów strażniczych"

Mówimy tu o Baragonie, Mothrze i Ghidorze, które to również są stworzonymi w filmach made in Toho potworami, z którymi Godzilla się niejednokrotnie zmagał. Ghidora jest najbardziej popularnym.
I znowu, nie znajduję uzasadnienia dla użycia słowa "dziwne" w kontekście Ghidory, który na ten przykład jest niczym trójgłowy smok.

"Patos w Godzilli japońskiej? Także był!"

Okazyjnie, i to w tym jednym filmie, który ja z kolei uważam za najsłabszy ze wszystkich dotąd przeze mnie obejrzanych. Nie jest to też patos w tak nachalnej formie, jak w przypadku Zilli.

"Patetyczny jest też motyw muzyczny godzilli, który kartonowe walki potworów z sequeli próbuje wznieść do rangi bitwy o przyszłość Japonii jaką znamy"

Motyw muzyczny mi się akurat niespecjalnie podoba, a w kwestii "kartonowych walk" to po prostu ręce opadają. Doskonale obrazuje pod tym kątem antyfanów przykład jednego z forumowiczów (bodaj Wolverina), który niejednokrotnie opowiadał o swoim kuzynie. Tenże kuzyn, chcąc Wolverinowi dopiec, wszedł do pokoju w momencie, kiedy on oglądał Godzillę, po czym rzekl "Ale to widać, że to miasto jest sztuczne!". Tyle, że w tamtej scenie było ujęcie prawdziwego miasta...
Tobie i innym nie przeszkadza wcale wygląd tych filmów, tylko wiedza o tym, jak są wykonane. Jest to jak dla mnie chore, że ludzie nie umiejący uwierzyć, że "łyżka nie istnieje" na siłę oglądają te filmy, po czym wygłaszają laickie opinie.

"Tak świetnie wyglądający potwór zasługiwał na lepszy występ"

Przecież ten "potwór" miał już występ - patrz scena z Parku Jurajskiego, kiedy wieczorem, w deszczu, nagle wyczuwają drgania gruntu.

"Znając kilka sequeli filmu japońskiego nie potrafię powiedzieć, aby było tam jeszcze coś do zszargania - Japończycy Amerykanów w tym wyręczyli dużo wcześniej"

Guzik prawda.
Japończycy w ogóle tę postać rozwinęli, sprawiając, że stała się jedną z ikon kultury (tak jak na przykład Alien czy Predator), mającą swoje miejsce w Alei Gwiazd, jak również pomnik przed siedzibą firmy Toho. A Zilla to jest dino, który uciekł z planu Jurassic Park. Żaden z niego "potwór".

ocenił(a) film na 6
Der_SpeeDer

ad podejście a priori
Zgadza się. Jednak taka np. "Godzilla" z 1984, czy "Godzilla, Mothra, King Ghidorah ..." potrafiły mnie pozytywnie zaskoczyć klimatem. Jak niemal każdy podchodzę do filmu z pewnymi domysłami i mam nadzieję, że albo okażą się błędne, albo wręcz przeciwnie.

ad głupoty
Było już śpiewanie by wybudzić potwora, było zatrzymywanie pocisków laserowych, ostatnio zaś twórcy zaskoczyli mnie pomysłem na umieszczenie czyjejś duszy w 'potworach obronnych'.

ad geneza złego zdania o Godzilli
Filmom z lat '50 sporo mogę wybaczyć. Jak dotąd zresztą na całkiem przyjemne produkcje z tego okresu ("Zakazana planeta", "Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia"). Myślę jednak, że masowe tworzenie 'versusów' jest podobnie pazernym krokiem jak tak przeklinane (o ile pamiętam także przez Ciebie) cross-overy w stylu "Alien versus Predator".

ad zmiany
Mogę powtórzyć - uważam, że zmiany dokonane w samym potworze są dobre i czynią z niego istotę nareszcie nadającą się do horroru.

ad naturalny wygląd
Zilla wygląda jak zwierzę. Godzilla (głównie dzięki przygrubym nóżkom) z wyglądu nie sprawia wrażenia istoty, która mogłaby sobie poradzić w naturalnym środowisku.

ad zachowania potwora
Tak, moim zdaniem potwór powinien zachowywać się jak zwierzak, jak niebezpieczna kryptyda. Im więcej potwór wykazuje zachowań ludzkich, tym mniej groźny się wydaje.

ad nieśmiertelność
Tak jak kanoniczny Superman moim zdaniem postacią nie wydaje się ciekawą, tak kanoniczny wizerunek Godzilli również sprawia wrażenie kiczowatego. Zgodziłem się z Tobą i zgodzę raz jeszcze - kanonów nie powinno się zmieniać. Tym niemniej nie tak nieśmiertelna Zilla wydaje mi się bardziej obiecującą postacią w filmie, niż japońska Godzilla.
Jakąś poradnię byś mi polecił?

ad promień
W sumie sam napisałeś jak jest. W żadnej jeszcze Godzilli nie zauważyłem, aby ten strumień miał wysoką temperaturę - nic nie topi, udarów nie powoduje, czasem jakąś eksplozję wywoła, innym razem nie...

ad bronie
pomijam - kwestia różnych gustów

ad legendy
Racja. Rozpędziłem się. Baragon i Ghidorah dziwniejsze nie są. Mothra dziwna jest o tyle, że groźnie nie wygląda, przez co nie pojmuję jej popularności, a samo strzelanie wyglądało tylko nieco mniej dziwnie od strumienia. Dziwna była cała otoczka wokół nich oraz ich żywotność. Po części też piłem do pierwszej "Godzilli vs Mechagodzilla" i wątku z king Caesarem. Ten z wyglądu moim zdaniem już był dziwniejszy.

ad kartonowe walki
Tu naprawdę nie chodzi o świadomość (chociaż to też pewnie pomaga). Facetem w kostiumie był ksenomorf, predator, pan z "Muchy", czy nawet młode Zilli. Przecież - w drugą stronę - doskonale mam świadomość, że stwór z "Zakazanej Planety" to jedna kolorowa scena i parę innych efektów póżniej, że pływający obcy w "... Przebudzeniu" to efekt komputerowy, czy np. że Kraken ze zwiastunów "Starcia ..." to także jeden wielki efekt komputerowy. Pisząc o kartonowych walkach mam bardziej na myśli ich choreografię - potwory które się kopią, rzucają sobą nawzajem, czasem nawet pozy przybierają - to mnie razi i bawi jednocześnie.

ad. występ
Przyznaję, "Park Jurajski" stanowi o wiele lepszą rozrywkę. Tam jedynie Dilofozaur został przedstawiony dość śmiesznie.

ad. zszarganie imienia
Moim zdaniem Japończycy z ikony świetnie wpasowującej się w strach przed wojną atomową oraz zimnowojenne napięte stosunki mocarstw uczynili ikonę kiczu, kreaturę-boksera. Rozwinęli tę postać w podobny sposób, jak FOX ksenomorfa serią "Alien versus Predator". Zilla nadawałaby się do horroru, ale amerykański film fabułę miał wybitnie niespecjalną.

ocenił(a) film na 3
Khaosth

"Było już śpiewanie by wybudzić potwora, było zatrzymywanie pocisków laserowych, ostatnio zaś twórcy zaskoczyli mnie pomysłem na umieszczenie czyjejś duszy w 'potworach obronnych'"

A w Gwiezdnych Wojnach było odbijanie strzałów z lasera mieczem świetlnym i przenoszenie przedmiotów ręką na odległość, a na dodatek rozmawianie z duchami mistrzów Jedi. Nikt normalny nie twierdzi na tej podstawie, że Gwiezdne Wojny są głupie.

"Myślę jednak, że masowe tworzenie 'versusów' jest podobnie pazernym krokiem jak tak przeklinane (o ile pamiętam także przez Ciebie) cross-overy w stylu "Alien versus Predator""

Jakikolwiek argument o pazerności jest w kontekście kolejnych filmów z Godzillą śmieszny. Z tego choćby względu, że filmy te nie są kręcone za ogromne pieniądze (w przeciwieństwie do takiego Zilli, którego produkcja pochłonęła chyba z 300 milionów USD), i są adresowane tylko do określonej rzeszy odbiorców. Jednym słowem - są to niejako filmy kręcone z pasją, dla ludzi, którzy określoną pasję dzielą. I jeśli powstało 28 filmów z Godzillą, to dlatego, że fani tego potwora tak chcieli, a nie dlatego, że tym z Toho bardzo brakowało kasy.

"Mogę powtórzyć - uważam, że zmiany dokonane w samym potworze są dobre i czynią z niego istotę nareszcie nadającą się do horroru"

Postać, która w ogóle nie jest straszna, którą można zabić w żałośnie łatwy sposób, oraz która nawet zniszczenia nie sieje, łażąc bez celu po mieście i zdając się nie widzieć niczego, co się dookoła niej dzieje (zaczyna coś jarzyć dopiero wtedy, gdy Amerykanie otwierają do niej ogień), nijak nie nadaje się do horroru.
Czego tu się bać, na litość? Skoro toto w ogóle nie jest wobec ludzi agresywne, a na dodatek można to bez trudu ukatrupić paroma rakietami, jak za bardzo się zaczyna naprzykrzać?

"Zilla wygląda jak zwierzę"

"Tak, moim zdaniem potwór powinien zachowywać się jak zwierzak, jak niebezpieczna kryptyda. Im więcej potwór wykazuje zachowań ludzkich, tym mniej groźny się wydaje"

Co ma, u licha, piernik do wiatraka? Potwór nie ma się zachowywać jak zwierzę, ani jak człowiek, tylko, jak sama nazwa implikuje, jak POTWÓR, na litość Boską. Co jest potwornego w zachowaniu Zilli, który biega po mieście bez celu i zjada ryby, które ktoś mu podłoży, i nie atakuje, dopóki jego się nie zaatakuje (a nawet wtedy to najczęściej ucieka, bo jest zbyt żałosny, żeby sobie poradzić ze zwyczajną armią)? To jest kupa śmiechu, a nie żaden potwór.

Zaiste, tego bym się spodziewał po atomowym mutancie.

"Jakąś poradnię byś mi polecił?"

Taką, gdzie cię nauczą, że Godzilla to jest ON :P.
Poza tym wybitnie udowadniasz w tamtym fragmencie, że nie jesteś w ogóle osobą odpowiednią do wyrażania poglądów na taki akurat typ filmu, jakim jest Godzilla albo też filmy o superbohaterach, tak jak ja nie jestem odpowiednią osobą do pisania o romansidłach. A mimo to - na siłę - oglądasz takie filmy, i oczywiście narzekasz.

"W żadnej jeszcze Godzilli nie zauważyłem, aby ten strumień miał wysoką temperaturę - nic nie topi, udarów nie powoduje, czasem jakąś eksplozję wywoła, innym razem nie..."

Same zniszczenia, jakich dokonuje ten strumień, świadczą, że mamy tu do czynienia z jakimś cholernie gorącym gazem. I nieprawda, że nic nie topi, bo np. czołgi w King Kong kontra Godzilla wyraźnie się od oddechu jaszczura topiły, a Baragon i Mothra to zostali przezeń dosłownie spaleni. Wyparowali.

"Mothra dziwna jest o tyle, że groźnie nie wygląda, przez co nie pojmuję jej popularności, a samo strzelanie wyglądało tylko nieco mniej dziwnie od strumienia"

Mothra generalnie robi w filmach, w których się pojawia, za strażnika równowagi (vide jego rola w dość proekologicznym "Godzilla kontra Mothra" - tym nowszym), więc on akurat straszny być nie musi.

"Moim zdaniem Japończycy z ikony świetnie wpasowującej się w strach przed wojną atomową oraz zimnowojenne napięte stosunki mocarstw uczynili ikonę kiczu, kreaturę-boksera"

Moim zdaniem nie masz najmniejszego pojęcia, o czym mówisz. Filmy z Godzillą są barometrem panujących w Japonii nastrojów, zmieniających się w zależności od panujących na świecie koniunktur politycznych i wychodzących aktualnie na prowadzenie w mediach światowych problemów. Stąd w kolejnych filmach z serii zarówno ton, w jakim zrealizowano film, jak i kreacja samego Godzilli, zmieniają się - od grozy atomowej lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, poprzez odprężenie lat siedemdziesiątych, jak również rozmaite kwestie związane z dewastacją środowiska ("Godzilla kontra Hedorah") oraz moralne wątpliwości związane z np. z klonowaniem ("Godzilla kontra Biollante"). Głoszenie takich haseł, jak te w powyższym cytacie, dowodzi tylko tego, że mówca jest laikiem, który nie ma szczątkowej orientacji w temacie, i postrzega filmy z Godzillą w bardzo wąskim spektrum.
Gdyby zaś w tamtym zdaniu "kiczu" zmienić na "kaiju", byłoby to o wieeele bliższe prawdzie. A tak - bzdura na bzdurze.

"Zilla nadawałaby się do horroru"

Już mówiłem - zwyczajny zwierzak, nie przejawiający absolutnie żadnych "potwornych" zachowań, oraz nie stanowiący żadnego poważnego zagrożenia dla ludzkości, do horroru się wybitnie nie nadaje.
O wiele bardziej nadaje się właśnie Godzilla - potwór, który przybywa, by ukarać ludzkość za zabawy z bronią atomową, który nie cofa się przed niczym, który niszczy wszystko na swojej drodze, i którego nie można co gorsza w żaden sposób powstrzymać - bo jest niezniszczalny - jest o niebo lepszym materiałem na horror, niż ten dinozaur, który pomylił filmy.

ocenił(a) film na 6
Der_SpeeDer

ad głupoty
Akurat się z "Gwiezdnymi Wojnami" nie wstrzeliłeś - do ich sympatyków nie należę.
konkluzja - obie serie zawierają głupoty. "Matrix" zresztą też nie jest od nich wolny, ale ta seria do moich ulubionych już należy. Czemu? Ponieważ jej głupoty jestem w stanie zaakceptować. Głupot przeze mnie wymienionych - nie (rozpisując się bardziej - zapewniają mi niezły ubaw, także ze względu na kiepskie wykonanie). Czy Twoim zdaniem one zwiększają atrakcyjność tej serii?

ad pazerność TOHO
A zatem pazernością jest rozrzutność FOXa, ale nie jest nią już oszczędzanie na produkcji? Gdyby "Godzilla" powstała za milion dolarów w studiu Asylum byłby to film stworzony z pasji dla ludzi podzielających pasję Asylum do podziwiania tanich wersji wielkich hitów?

ad wzbudzanie grozy
Fakt - scenariusz nie wykorzystał tego pięknego potwora należycie. Dlatego ten film nie jest w świecie specjalnie ceniony. Mogła to miasto poniszczyć.
Pomimo tego wygląd oraz sposób poruszania miały w sobie duży potencjał, który niestety zmarnowano.

ad powinności potwora
Źle się wyraziłem. Mówiąc o zachowaniu cały czas miałem na myśli sposób poruszania się i odruchy.
Z drugiej strony - czy niszczenie budynków i spozieranie groźnym wzrokiem czyni z Godzilli potwora? Swoją agresję wyładowuje głównie na innych gigantycznych przeciwnikach. Takie sceny z perspektywy szarego obywatela moim zdaniem dobrze wypadły jedynie w "Godzilla, Mothra, king Ghidorah ..." (oczywiście wciąż operuję tym samym zestawem obejrzanych filmów).

Uzupełniając też wypowiedź o kryptydzie - potwór powinien być krwiożerczy i agresywność też byłaby u niego wskazana. Cały czas jednak uważam, że powinien przy tym poruszać się niczym zwierzę, a przynajmniej nie wykazywać ludzkich reakcji z empatią na czele.

ad moje kompetencje
Wypowiadam się jako widz wszelkiej filmowej fantastyki z SF na czele. Seria o "Godzilli" jest sprzedawana jako SF lub horror, a w tych gatunkach sprawdza się raczej średnio. Jako fantasy też bym tych filmów nie wyróżnił. Kto w takim razie powinien się na temat godzilli wypowiadać - jedynie entuzjaści japońskiego potwora?

ad strumień
Zniszczenia sugerują jedynie, że ten strumień silnie reaguje z celem. W temacie topnienia - wierzę na słowo. Film pamiętam jak przez mgłę i raczej inne jego fragmenty.

ad wizerunek Godzilli w kulturze
"... Biollante", "... Hedorah"... Negatywnie wyrażam się o serii dzięki takim filmom jak "... Mechagodzilla" '74, "King Kong ...", "... vs King Ghidorah" i "... Final Wars". W "... Megaguirusie" co prawda również żadnych treści nie widziałem, w G,M,kG:gpa również, ale jako rozrywka wypadły lepiej moim zdaniem. Z chęcią jednak poznam Twoją interpretację tych odcinków.

ad ostatni akapit
Godzilla czasem karze ludzi, ale w części filmów przynajmniej jest zwykłym przedstawicielem ludzkości w walce z obcą siłą. Tam Godzilla pełni funkcję jakiegoś Megazorda, lub brudnego Harry'ego w wersji XXL. Do horroru temu wizerunkowi także daleko.

ocenił(a) film na 3
Khaosth

"Akurat się z "Gwiezdnymi Wojnami" nie wstrzeliłeś - do ich sympatyków nie należę"

No problemo. Może coś innego?
Diuna?
Magnum opus Franka Herberta, książka uznana kamieniem milowym, która doczekała się szeregu kontynuacji, dwóch filmowych adaptacji oraz całej serii gier.
Pośród znajdujących się tam bzdur można wymienić tę z takim modulowaniem głosu, żeby w magiczny sposób narzucać innym swoją wolę. Albo tę, że od jakiejś trucizny dziecko rodzi się z całą wiedzą i wspomnieniami osoby dorosłej. I że od tej samej trucizny jakiś facet zmienia się w proroka.

Jeszcze potrzeba przykładów dzieł wielkich (o wiele większych, niż Matrix), których nikt normalny nie dyskwalifikuje za tego typu elementy?

"Czemu? Ponieważ jej głupoty jestem w stanie zaakceptować. Głupot przeze mnie wymienionych - nie (rozpisując się bardziej - zapewniają mi niezły ubaw, także ze względu na kiepskie wykonanie)"

A to dziwne. Bo Matrix właśnie to miał naprawdę głupie zakończenie, które nie broni się także z tego względu, że to nie ten gatunek, co Star Wars czy Godzilla.

"Czy Twoim zdaniem one zwiększają atrakcyjność tej serii?"

Hmmm... skoro w Star Wars te "głupoty" są pretekstem do stworzenia mistycznej otoczki, oraz całej legendy wokół rycerzy Jedi, całej ich mitologii, oraz narodzin całego Expand Universe? Tak, zwiększają.
Hmmm... skoro w Diunie te "głupoty" służą wykreowaniu niepowtarzalnego klimatu książki, całej tej aury mistycyzmu, która towarzyszy czytelnikowi przez całą lekturę? Tak, zwiększają.
Hmmm... skoro w Godzilli te "głupoty" również jakąś aurę tworzą, wrażenie, że mamy do czynienia jednak z czymś więcej, niż zwykłym monster movie, z czymś, co ma swego rodzaju mitologię? Tak, zwiększają.

"A zatem pazernością jest rozrzutność FOXa, ale nie jest nią już oszczędzanie na produkcji?"

A co rozumiesz przez "oszczędzanie na produkcji" w kontekście oryginalnego Godzilli i filmów z nim? I od kiedy to ładowanie milionów dolarów w produkcję i promocję, właściwe dla hollywood, jest rozrzutnością?

"Fakt - scenariusz nie wykorzystał tego pięknego potwora należycie. Dlatego ten film nie jest w świecie specjalnie ceniony. Mogła to miasto poniszczyć"

Nawet gdyby niszczyła, pozostałaby tylko zwierzakiem, którego bardzo łatwo zabić, i który nie stanowi żadnego poważnego zagrożenia dla ludzkości, ani nie budzi grozy.

"Pomimo tego wygląd oraz sposób poruszania miały w sobie duży potencjał, który niestety zmarnowano"

No więc co w tym sposobie poruszania się było takiego nadzwyczajnego? Po prostu łaził wte i wewte, jak każdy inny zwierzak, na dodatek tak niezdarnie, że pod koniec filmu się oczywiście zaplątał w najlepsze na świecie amerykańskie liny.

"Z drugiej strony - czy niszczenie budynków i spozieranie groźnym wzrokiem czyni z Godzilli potwora?"

Jak dla samej frajdy z tego płynącej wybiera się do Japonii, żeby niszczyć i mordować, to z pewnością jest to potworne. Albo jak dla zwieńczenia swojego zwycięstwa nad innym potworem (vide Godzilla 2000) zrówna z ziemią dla zabawy całą dzielnicę.

"Uzupełniając też wypowiedź o kryptydzie - potwór powinien być krwiożerczy i agresywność też byłaby u niego wskazana. Cały czas jednak uważam, że powinien przy tym poruszać się niczym zwierzę, a przynajmniej nie wykazywać ludzkich reakcji z empatią na czele"

Sposób poruszania się to kwestia absolutnie, zupełnie, kompletnie, totalnie drugorzędna. To po nastawieniu i zachowaniu nazywaliśmy Hitlera potworem, a nie po tym, że miał Parkinsona i poruszał się w związku z tym w dziwny sposób.
No kurde, to jest po prostu śmieszne - potwór, po się porusza tak i tak. Ha, ha.
Wyżej wspomniany Hitler też ludzkie reakcje miewał, ale to statusu potwora mu nie odejmowało. U Godzilli zaś, wyjąwszy kilka filmów, ludzkich reakcji jest zgoła niewiele.

"Wypowiadam się jako widz wszelkiej filmowej fantastyki z SF na czele. Seria o "Godzilli" jest sprzedawana jako SF lub horror, a w tych gatunkach sprawdza się raczej średnio"

Ty - zdaje się - nie rozumiesz prostej rzeczy. Jedno SF drugiemu SF nierówne. I zdaje się do ciebie kompletnie nie docierać, że nie istnieje jedynie słuszny wzór tego gatunku, a samo SF dzieli się, podobnie jak fantasy, na kilka podgatunków. Z których to podgatunków niektóre zezwalają na fantasy-wtręty, ba, nawet się nimi charakteryzują (vide space opera, której jednym z prekursorów jest Star Wars właśnie).
A Godzilla, mój drogi, to jest kaiju. Wiesz, co się z tym wiąże, czy mam ci to rozrysować? Bo jeśli tego nie zrobię, to będziesz to na siłę podpinał pod swój jedynie słuszny wzór SF?
I w tym momencie coś nie widzę tej twojej rzekomej ekspertyzy w SF. Co następnym razem od ciebie usłyszę, że historia z magią i istotami fantastycznymi w roli głównej, osadzona w realiach współczesnych, to nie jest prawdziwe fantasy, tylko jakiś kicz, który się pod nie podpina (bo fantasy w postaci np. Władcy Pierścieni kojarzysz, ale już o czymś takim, jak urban fantasy, nigdy nie słyszałeś?).

"Kto w takim razie powinien się na temat godzilli wypowiadać - jedynie entuzjaści japońskiego potwora?"

Na pewno ci, którzy umieją prawidłowo zaklasyfikować ten film, a nie wciskać go do błędnej kategorii, w ten sposób na siłę oceniać. Na pewno ci, którzy są bardziej otwarci na różne formy SF, bez wąskiego preferowania jedynie słusznego wzorca. A już z pewnością wielbiciele szeroko pojętego kaiju.

"Zniszczenia sugerują jedynie, że ten strumień silnie reaguje z celem"

OK. Zatem przyjmij, że to reakcja egzotermiczna. I wszyscy będą zadowoleni.

"Z chęcią jednak poznam Twoją interpretację tych odcinków"

Godzilla kontra Mechagodzilla to jest po prostu lekkostrawny kawał porządnej akcji. Miło się to ogląda i budzi emocje. Razi jedynie szereg błędów logicznych, z których najgorszy to ten z porywaniem przez kosmitów profesora. No i scena ostrzału "naszych" potworów przez Mechagodzillę jest niepotrzebnie przedłużona.
Podobnie się ma sprawa w przypadku King Konga oraz King Ghidorah.
Final Wars, przez fanów serii raczej nielubiany, to z kolei nieudana próba przemówienia do zachodnich widzów, z Godzillą nieobeznanych. Stąd liczne i dość nachalne nawiązania do takich filmów, jak Star Wars, Matrix, czy X-Men. Niestety, to był niewypał, a nawiązania odebrano po prostu jako plagiat.

"co prawda również żadnych treści nie widziałem"

A muszą być jakieś treści? Nie wszystkie filmy z serii coś przekazują, ale sam fakt, że we wcześniejszych produkcjach Godzilla przestaje rozrabiać, mówi wiele o panujących wówczas w Japonii nastrojach. O tym, że po największej atomowej grozie przyszło odprężenie.

"Godzilla czasem karze ludzi, ale w części filmów przynajmniej jest zwykłym przedstawicielem ludzkości w walce z obcą siłą"

Tyż właśnie o tym też wspomniałem, i wyjaśniłem, skąd taka zmiana. Nie dotarło?

ocenił(a) film na 6
Der_SpeeDer

ad głupoty
Poszerzając konkluzję - wiele serii filmowych zawiera mniejsze lub większe głupoty. Możemy wymieniać je w nieskończoność i może jeszcze nawet dojść do wniosku, że film bez głupot nigdy nie będzie arcydziełem, bo tylko one czynią z filmu dzieło sztuki. Nie wiem jak Tobie, ale mi taka konkluzja się raczej nie podoba i dlatego krytykuję tu te głupotki, które w moim mniemaniu atrakcyjne w żaden sposób nie były.

ad "Matrix"
Po prostu akceptuję. Denerwuje mnie stacja kolejowa oraz nowe moce Neo, ale w "Rewolucjach" podoba mi się klimat i wykonanie. Zresztą od samego początku ta seria dążyła do takiego mistycznego finału. Osobom go krytykującym też mamy zabronić się odzywać?

ad atrakcyjność serii
Gorzej, jeżeli tej aury się nie odczuje. Na mnie podziałała ona jedynie w "Powrocie ..." i GMkG:gpa.

ad rozrzutność i oszczędność
Japończycy mogliby zainwestować większy budżet w kostiumy i modele, tak aby na ekranie one naprawdę zachwycały i wyglądały naturalnie. Amerykanie zaś mogliby budżet swojego filmu znacznie ograniczyć, gdyby zrezygnowali z modyfikowania potwora i zagrał go jakiś człowiek w kostiumie - nie musieliby się wtedy martwić, że koszty się nie zwrócą.

ad zwierzak
Takim samym zwierzakiem jest rekin ze "Szczęk". Zwierzęcy również jest ksenomorf z tetralogii. Potwór z "Cloverfielda" był przerośniętym zwierzakiem i tak samo istoty z "Mgły" Darabonta, czy dinozaury w "Parku Jurajskim". Dobry scenariusz wiele by zmienił.

ad sposób poruszania się
Ano się zaplątał. W jednym z japońskich sequeli godzilla rozbawił mnie zaś swoim poruszającym się we wszystkie strony ogonem i grubymi nóżkami które ledwo się poruszały.

ad niszczenie budynków
W "Power Rangers" też niszczono budynki. Ja tam ten serialik lubiłem, ale grozy w tym żadnej nie było. Niszczenie budynków przez godzillę wywołuje więcej grozy, ale też nie tyle, by wyczuć przerażenie mieszkańców.

ad Hitler
Jest jakiś monster-movie z Hitlerem? Najlepiej w wersji kilkupiętrowej.
Potwór w mowie potocznej, a potwór w filmie to chyba jednak dwie różne rzeczy? Gdyby to człowieka powiększono do rozmiarów budynku, to byśmy mieli raczej parodię ala "Kobieta o 50 stopach wzrostu".

ad podgatunki
Wydawało mi się, że jednak częściej swoje posty na forach widujemy.
Czego niby nie rozumiem w kwestii podgatunków? Kaiju to chyba nazwa specyficzna dla serii o godzilli. Właściwym podgatunkiem kaiju zdaje się jednak monster-movie, a w tym zakresie sequeli godzilli nie oceniam wysoko (poza dwoma wyjątkami).
ad fantasy - Tego średniowiecznego, heroicznego nie lubię i nie oglądam,
ale "Hellboya" oglądałem z przyjemnością. off-top

ad kompetentne osoby
Jak je poznasz? Otwartość umysłu wyrazi się poprzez napisanie kaiju?

ad interpretacje
OK, tylko że ja na tych sequelach nie bawiłem się specjalnie, a właśnie na nich opieram swoją ocenę. Barometr wyraża się tu w ten sposób, że skoro jest odprężenie w Japonii, to w samym filmie rezygnuje się z ciekawszych wątków? Czy nie za to przypadkiem krytyka skrytykowała nowy "Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia"?

ad zmiana zachowań
Nie.

ocenił(a) film na 3
Khaosth

"Poszerzając konkluzję - wiele serii filmowych zawiera mniejsze lub większe głupoty"

"Głupoty" to są na przykład nielogiczne zachowania postaci albo wyzute z sensu motywy z scenariuszu.
To, o czym mówisz (Moc w Star Wars, Głos w Kronikach Diuny, etc.), to nie są głupoty. To jest element przyjętej konwencji.
Równie dobrze możesz czepiać się w Czerwonym Kapturku tego, że Wilk tam mówi.

"Po prostu akceptuję. Denerwuje mnie stacja kolejowa oraz nowe moce Neo, ale w "Rewolucjach" podoba mi się klimat i wykonanie"

Pomińmy milczeniem słabiutkie "Rewolucje".
Chodziło mi o finał Matrixa, a nie całej sagi. Tamże, nasz bohater najpierw ginie, a potem, w niezbyt lotnej scenie, ożywa po tym, jak go Trinity całuje. Różne mogą się cuda dziać przy okazji opowieści o mesjaszu, ale to już była przesada.

"Japończycy mogliby zainwestować większy budżet w kostiumy i modele, tak aby na ekranie one naprawdę zachwycały i wyglądały naturalnie"

Przecież wyglądają "naturalnie" (cokolwiek to oznacza w kontekście fikcyjnego potwora). Może w tych starszych filmach rzeczywiście za długo jechali na jednym "gumiaku", ale seria Heisei i następna to praktycznie co film, to inny kostium.

"Takim samym zwierzakiem jest rekin ze "Szczęk". Zwierzęcy również jest ksenomorf z tetralogii. Potwór z "Cloverfielda" był przerośniętym zwierzakiem i tak samo istoty z "Mgły" Darabonta, czy dinozaury w "Parku Jurajskim""

O Cloverfieldzie i Mgle nic nie wiem. Dinozaury z Jurassic Park mnie akurat nie przerażały (raczej budziły sympatię). Rekin ze Szczęk oraz Alien to z kolei akurat w ogóle zwierzakami nie są. Przy czym Obcy nie jest nim ani z wyglądu, ani z charakteru, natomiast rekin ze Szczęk, choć opakowany w zwierzęcą formę, jak zwierzę się wcale nie zachowuje. Pal licho scenariusz, podstawą są tu założenia przy kreacji postaci.

"W "Power Rangers" też niszczono budynki. Ja tam ten serialik lubiłem, ale grozy w tym żadnej nie było. Niszczenie budynków przez godzillę wywołuje więcej grozy, ale też nie tyle, by wyczuć przerażenie mieszkańców"

Nawet wtedy, gdy pokazywane jest, jak ci ludzie wewnątrz są miażdżeni/paleni/wysadzani w powietrze razem z budynkiem? Często tuż po tym, jak pokazywano ich normalne życie wewnątrz niego?

"Jest jakiś monster-movie z Hitlerem? Najlepiej w wersji kilkupiętrowej"

O ile się nie mylę, usiłujemy się dogadać, co to potwór w ogóle. Czy monster-movie, czy nie, Hitler potworem był.

"Kaiju to chyba nazwa specyficzna dla serii o godzilli. Właściwym podgatunkiem kaiju zdaje się jednak monster-movie"

Nie, i nie.
Kaiju to jest nazwa obejmująca cały gatunek, z którego Godzilla jest jeno marką najbardziej rozpoznawalną.
I jest dokładnie odwrotnie - to kaiju jest prędzej podgatunkiem monster-movie, nie w drugą stronę.

"ad fantasy - Tego średniowiecznego, heroicznego nie lubię i nie oglądam"

Cóż...
... to wiele wyjaśnia.

"Jak je poznasz? Otwartość umysłu wyrazi się poprzez napisanie kaiju?"

Nie.
W tym, że jak ktoś poddaje ocenie film X, to weźmie pod uwagę takie kryteria, jakie doń pasują, a nie własny sztywny szablon, na siłę podpasowywany pod produkcje kompletnie doń niepasujące.

"Barometr wyraża się tu w ten sposób, że skoro jest odprężenie w Japonii, to w samym filmie rezygnuje się z ciekawszych wątków?"

No więc dla odmiany zamiast Godzilli zagrażają nam, np. kosmici, a sam Godzilla jest tym razem naszym obrońcą. Jedni to lubią, inni nie.

"Czy nie za to przypadkiem krytyka skrytykowała nowy "Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia"?"

Nie wiem nic o tym, jak go krytyka przyjęła, ale spodziewałbym się prędzej, że czepiliby się tego, iż film ów bezmyślnie kopiuje rozwiązania zawarte w pierwowzorze, jest pusty jak mój portfel na dzień przed wypłatą oraz kompletnie nielogiczny (vide nasz Klaatu, który po jednej kretyńskiej scenie na cmentarzu przekonuje się, że ludzie jednak mają drugą stronę).

ocenił(a) film na 6
Der_SpeeDer

ad głupoty i elementy przyjętej konwencji
OK. Wróćmy zatem do początku tego punktu dyskusji. Czy zatrzymywanie laserowych pocisków i śpiewanie do potwora to jeszcze elementy konwencji, czy już sceny wyzute z sensu? Potwory obronne pojawiły się dość wcześnie w fabule, więc to oczywiście element konwencji - głupi, ale taka konwencja. Dwa pozostałe to dla mnie zwyczajnie motywy bezsensowne, niepotrzebne i nieatrakcyjne. To właśnie na ich wspomnienie przytoczyłeś "Diunę" i "Gwiezdne wojny".

ad "Matrix"
Nie zrozumiałeś konwencji... ;)
Jasne, że finałowa scena była nieco przegięta, ale stanowiła jedyne możliwe rozwiązanie historii wybrańca. Rzecz tak denna jak i biblia za którą "Matrix" pewnie chciałby się uważać. Od początku jest to historia prostego człowieka z ludu, który ma w przyszłości zbawić świat, z tym że więcej tu broni i dodano także nieco wątpliwości. O tym zresztą wcześniej wspomina Morfeusz odpowiadając na pytanie o unikanie kul.
"... Rewolucje" moim zdaniem są co najmniej przyzwoite, ale to już nie miejsce na tą dyskusję. Jakby co - http://www.filmweb.pl/topic/1238578/Rewolucyjne%2C+acz+nie+rewelacyjne.html

ad kostiumy
W tych, które oglądałem, żaden mnie nie zachwycił. Najbardziej w mój gust się wpasowywał GMkG:gpa, ale to też nie było to. W żadnym z tych filmów potwór mnie nie przekonał. Ale 'naturalność' potwora to już każdy musi ocenić osobiście.

ad zwierzęcość
Przyznam szczerze, że tym rekinem, to mnie zdziwiłeś. Niezrozumiałe jest dla mnie jednoczesne uważanie amerykańskiej godzilli za zwyczajnego zwierzaka, przy jednoczesnym uważaniu rekina ze "Szczęk" za istotę jak zwierzę się nie zachowującą. Potrzebuję dodatkowych wyjaśnień.

ad niszczenie budynków
Jakąkolwiek ludzką krzywdę przy tym widziałem jedynie w GMkG:gpa. Możliwe, że w nieco już przeze mnie zapomnianym "Godzilla kontra Megaguirus" były podobne motywy, ale teraz już nie kojarzę. W pozostałych przeze mnie wymienionych ten element jest właściwie nieobecny.

ad potwór
Hitler był potworem, ale jeżeli powstałby o nim film raczej nikt rozsądny nie włączałby go do podgatunku monster-movie. Wspominając o Hitlerze w charakterze potwora zahaczasz o potoczne znaczenie tego słowa, a to nie o tym tu mowa. Rozmawiamy o serii filmów, o monster-movie rozmawiamy, a Hitler jako taki do Godzilli, ksenomorfa, czy żarłacza ze "Szczęk" ma się nijak.
Swoją drogą jakiś campowy obraz o kilkupiętrowym Hitlerze mógłby być całkiem fajnie idiotyczną pozycją. Jakbyś znał, to uśmiechnąłbym się po namiary. :)

ad kaiju i monster-movie
Głupiej składni używam w zdaniach, ale właśnie o to mi chodziło. :) Z kaiju jako serią o godzilli się myliłem, masz rację. Jeżeli wierzyć Wikipedii, to kaiju jest właściwie japońskim odpowiednikiem zwrotu monster-movie.

ad otwartość umysłu
OK, na taką odpowiedź liczyłem i zgadzam się z nią. Szkoda jednak, że według Ciebie używam niewłaściwego szablonu. Pozostaje mi tylko zapytać na co powinienem zwracać uwagę przy kaiju? Kaiju traktuję jak każde monster-movie, czyli jako obraz rozrywkowy - fabuła, tempo, klimat, humor, postacie, poziom wykonania.

ad barometr
Nie rozumiem Twojej odpowiedzi. Twórcy dali nowego wroga, a Gojira niczym terminator zmienia stronę barykady. Naprawdę nie rozumiem czemu uczynienie fabuły lżejszą od razu czyni z filmu barometr. Przy obecnym względnym spokoju na ulicach niezłym barometrem wydaje się "DOA: Dead or Alive" - lekkie, krwi nie zaznasz, brutalność zastąpiona wyretuszowaną i przedobrzoną choreografią, młode kobiety na pierwszym planie, dosyć ryzykowne sporty jako rozrywka w nudnej codzienności i przerywnik plażowych zabaw, no i tylko rozwój nauki jakby społeczeństwo nieco niepokoił...

ad remake "Dnia, w którym zatrzymała się Ziemia"
Niby nie wiesz, ale przytoczyłeś je tu dokładnie. :)
To akurat dobry przykład dla idei barometru. Stary tDtESS miał charakterystyczny nastrój niepewności i poczucia zagrożenia ze strony dwóch mocarstw, a przy tym oferował dość naiwny monolog na temat pokoju. Nowy tDtESS powstał w czasach, gdy świat roztrząsa problemy ekologiczne i straszy konsekwencjami braku zainteresowania naszą planetą i to właśnie znalazło się w tym filmie. Sceny kopiować raczej musiał skoro jest to remake. Miło czas spędziłem przy obu.
PS. Dyskusja?
ver 2008 http://www.filmweb.pl/topic/1332774/Najwi%C4%99ksze+nielogiczno%C5%9Bci+filmu.ht ml
http://www.filmweb.pl/topic/1062618/Kilka+zda%C5%84+o+%27g%C5%82%C4%99bi%27+film u+i+jego+logice.html
porównanie http://www.filmweb.pl/topic/1054774/Widzia%C5%82+kto%C5%9B+wersj%C4%99+z+51+roku .html
ver 1951 http://www.filmweb.pl/topic/1091456/Niestety...+kaszana+3+10.html

ocenił(a) film na 3
Khaosth

"OK. Wróćmy zatem do początku tego punktu dyskusji. Czy zatrzymywanie laserowych pocisków i śpiewanie do potwora to jeszcze elementy konwencji, czy już sceny wyzute z sensu?"

Widząc tego typu elementy w filmie czy książce - podobnie jak Moc czy Głos - można (i należy) po prostu wzruszyć ramionami i powiedzieć "to maaagia". Również w przypadku King Seesara przechwytującego ataki energetyczne czy budzonego dzięki jakiejś starożytnej pieśni, można o magii po prostu mówić. To głupoty nie są, ani nielogiczności. Za głupotę i nielogiczność można natomiast uważać pomysł z porwaniem przez kosmitów profesora, bo tenże jest rzeczywiście wyzuty z sensu, i na karb magii tego się złożyć nie da.
Nie rozumiem, dlaczego pomysł z potworami obrońcami jest twoim zdaniem głupi - wiadomo przecież, że jedynym naprawdę skutecznym sposobem na Godzillę jest inny potwór. Nie dziwi więc, że w każdym kolejnym filmie pojawiają się coraz to nowe motywy, doprowadzające do takiej konfrontacji. W GMK padło na starożytnych strażników, do której to rangi wzniesiono Baragona, Mothrę i King Ghidorę.
Nie masz też racji, mówiąc, że takie motywy, jak Moc czy Głos, są w swoich światach bezsensowne i niepotrzebne. To właśnie w dużej mierze dzięki nim wykreowany został cały mistycyzm, cała "magia" świata, w którym je osadzono. Mistycyzm, który wielu ludzi (w tym krytyka) dostrzegło, i doceniło, a bez którego dane utwory pozostałyby najprawdopodobniej niedostrzeżone i utonęły w morzu innych. Najwyraźniej podchodzisz do filmów zbyt pragmatycznie, i stąd ciebie motywy odstające od wytłumaczalnych zjawisk nie ruszają.

"Przyznam szczerze, że tym rekinem, to mnie zdziwiłeś. Niezrozumiałe jest dla mnie jednoczesne uważanie amerykańskiej godzilli za zwyczajnego zwierzaka, przy jednoczesnym uważaniu rekina ze "Szczęk" za istotę jak zwierzę się nie zachowującą"

Ależ to jest zupełnie oczywiste.
Po jednej stronie mamy Zillę. Nic innego, jak wskrzeszonego dinozaura - które to dinozaury były po prostu zwierzętami, nie bardziej potwornymi, niż współczesne tygrysy czy lamparty. Który do dinozaur nie kieruje się typowo "potwornymi" skłonnościami - interesuje go wyłącznie wydanie potomstwa, a ludzi (oraz ich zniszczenie) ma głęboko gdzieś, dopóki ci go nie zaatakują. A nawet wtedy to po prostu ucieka (też jak na zwykłego zwierzaka przystało), zamiast walczyć.
Po drugiej stronie mamy rekina ze Szczęk (swoją drogą, uśmiałem się do rozpuku przy tym filmie, zamiast się bać ;)). Stwora, który fizycznie może i jest zwierzęciem (aczkolwiek lekko przerośniętym), ale jak rekin wcale się nie zachowuje. Rekiny, proszę ja ciebie, nie są przede wszystkim takie agresywne wobec ludzi - to jest mit. Ten natomiast nie tylko zawzięcie usiłuje zamordować nie szkodzących mu ludzi na jakiejś łajbie, ale na dodatek dokonuje czynów wręcz niesamowitych, i jest w stanie nawet ową łajbę zatopić. Ze zwykłego zwierzaka zrobiono w tym filmie okrutnego potwora, którego radością i sensem życia jest zabijać bez sensu, dla czystej przyjemności.

"Jakąkolwiek ludzką krzywdę przy tym widziałem jedynie w GMkG:gpa"

No cóż - w Godzilla kontra Hedorah krzywdy ludzkiej też było mnóstwo, na ten przykład. Oglądałem ten film jako ośmiolatek, i był to dla mnie rasowy horror.
O klasycznym Godzilli z 1954 nie ma co tu nawet wspominać.
A Godzilla kontra King Ghidora? Jak Godzilla najpierw wymieniał spojrzenia z facetem, którego w swoim poprzednim "wcieleniu" ocalił od Amerykanów, a teraz bez żalu zabił?
Że już nie wspomnę o filmie z 1984, gdzie, o ile się nie mylę, podobne sceny też się pojawiały.

"Jeżeli wierzyć Wikipedii, to kaiju jest właściwie japońskim odpowiednikiem zwrotu monster-movie"

Z Wikipedią to radziłbym być ostrożnym :P. W końcu każdy wie, że Henryk Batuta to był bardzo groźny działacz komunistyczny.

"OK, na taką odpowiedź liczyłem i zgadzam się z nią. Szkoda jednak, że według Ciebie używam niewłaściwego szablonu"

No - jeśli wszystko, co się zazwyczaj kwituje słowami "to maaagia" kwitujesz jako głupoty, to co ci mogę powiedzieć...

"Naprawdę nie rozumiem czemu uczynienie fabuły lżejszą od razu czyni z filmu barometr"

Wiesz, zachodzi mimo wszystko jakaś relacja pomiędzy fabułą kolejnych odsłon Godzilli, a tym, jak problem zagrożenia atomowego był w danym czasie postrzegany w Japonii... oraz jakie inne problemy były "na topie" (vide Godzilla kontra Hedorah i zanieczyszczenie środowiska, vide Godzilla kontra Biollante i moralne wątpliwości związane z klonowaniem).

ocenił(a) film na 6
Der_SpeeDer

ad głupotki
A może i masz rację - może mam jedynie złe podejście. Kiedyś myślałem, że nie ma złych filmów, tylko najwyżej trafiają na nieodpowiedniego odbiorcę, co też sprawia, że krytyka jakiegokolwiek filmu traci sens.

ad zwierzęcość
Słyszałem, że rekiny nie są agresywne wobec ludzi. Podobną zresztą tezę słyszałem o dinozaurach - żaden z tych w "Parku Jurajskim" nie powinien być tak skory do atakowania nieznanego stworzenia. W praktycznie każdym animal-attacku krwiożerczość zwierząt zostaje wyolbrzymiona.
Na tym tle ograniczona drapieżność tak Godzilli jak i Gojiry z obu czynią zwierzęta.

PS. Mogę wkleić cytat o rekinie do "Najlepszych cytatów ..."? Primo brzi naprawdę absurdalnie i przez to zabawnie, secundo może ktoś się przyłączy do dyskusji.

ad ludzka krzywda
W "Godzilli" ad 1984 Gojira wymienia spojrzenia, ale poza tym robi raczej niewiele.
Film "Godzilla kontra king Ghidorah" pamiętam niestety jak przez mgłę. Wiem, że oglądałem go dwukrotnie, ale jedyne co potrafię sobie przypomnieć, to historia dinozaura z wyspy oraz genezę trójgłowego króla i że kosmici byli źli, chociaż nie pamiętam dlaczego.
W "Power Rangers" natomiast potwory czasem przechadzały się po parku i robiły pokaz swoich umiejętności na niewinnych przechodniach (O cholender! Właśnie sobie uświadomiłem, że jednego wybitnie kiepsko wyglądającego stwora do tej pory pamiętam.)

ad "to maagia!"
Pisałem już, "Hellboya" głupotą nie nazwę. :)

ad barometr
OK, ale to odnosi się bardziej do serii, niż pojedynczych filmów. Może i jest to zaleta serii, ale nie konkretnych pozycji (przynajmniej jeśli wyraża się zwyczajnym pozbawieniem podtekstów).


Po ostatnim akapicie naszła mnie refleksja. Właściwie obaj wciąż poruszamy się we mgle. Może i obejrzeliśmy kilkakrotnie więcej filmów (z czego Ty chyba nieco więcej, bo zdaje mi się, że uzupełniłeś seanse z bloku "Ale kino! vs Godzilla") z serii, niż przeciętny zjadacz chleba, ale to nadal mniej niż połowa. To tak jakby wyrokować o Bondzie i nie znać żadnej pozycji z Connerym, albo Moore'em - ja bym pisał o serii przez pryzmat "Ośmiorniczki" i "Moonrakera", a Ty powołując się na "Casino Royale" i "GoldenEye". (Swoją drogą o bondach też się mówiło w kontekście barometru.) Mimo tego mamy dość twarde stanowisko w tej sprawie. :)

ocenił(a) film na 3
Khaosth

"Podobną zresztą tezę słyszałem o dinozaurach - żaden z tych w "Parku Jurajskim" nie powinien być tak skory do atakowania nieznanego stworzenia. W praktycznie każdym animal-attacku krwiożerczość zwierząt zostaje wyolbrzymiona"

Tyle, że nie porównujemy Szczęk z Parkiem Jurajskim, tylko z Zillą. Który to Zilla żadnych krwiożerczych zachowań nie przejawiał. Ten argument do tezy zatem nie pasuje.
Co się zaś tyczy dino z Jurassic Park, to na przykład Dilofozaur wyraźnie zaatakował Dennisa po tym, jak się na niego pogapił i załapał, że ma do czynienia ze stworzeniem słabym - znaczy, łatwy łup. To nie jest akurat nienaturalne zachowanie.

"PS. Mogę wkleić cytat o rekinie do "Najlepszych cytatów ..."? Primo brzi naprawdę absurdalnie i przez to zabawnie, secundo może ktoś się przyłączy do dyskusji"

Jak sobie chcesz, chociaż nie wiem, co jest w tym tekście absurdalnego, a co dopiero zabawnego.

"Wiem, że oglądałem go dwukrotnie, ale jedyne co potrafię sobie przypomnieć, to historia dinozaura z wyspy oraz genezę trójgłowego króla i że kosmici byli źli, chociaż nie pamiętam dlaczego"

W tym filmie nie było kosmitów.

"W "Power Rangers" natomiast potwory czasem przechadzały się po parku i robiły pokaz swoich umiejętności na niewinnych przechodniach"

Jeśli już, to rzadko kiedy miało to jakąś makabryczną formę. No bo czy np. zamienianie ludzi w kartonowe figurki jest straszne? Czy może raczej śmieszne.
Poza tym, nie pamiętam z tego serialu ofiar w ludziach. Potwór się pojawiał, trochę ludzi postraszył, zjawiali się Power Rangers i tłukli z nim.

ocenił(a) film na 6
Der_SpeeDer

Kosmici byli. ...:::[SPOILER]:::... Przylecieli, pokazali swoje urocze latające stworki, cofnęli się w czasie i powstał king Ghidorah. Chyba, że ... To byli ludzie z przyszłości po prostu, w tym statku? ...:::[SPOILER OFF]:::...


Krwiożercze zachowanie Zilli było widoczne w przypadku jej malców i podczas ostatniego rajdu rodzica. W pozostałych przypadkach była faktycznie bierna, co filmowi faktycznie nie wyszło na dobre.

Z "Power Rangers" masz rację. Tam krwi podczas ataków na pewno nie było i negatywne działanie potwora miało jakiś zupełnie odrealniony charakter. Ciut się rozpędziłem.

ocenił(a) film na 3
Khaosth

"Chyba, że ... To byli ludzie z przyszłości po prostu, w tym statku?"

Dokładnie. A jeszcze dokładniej - ludzie plus jeden android.

"Krwiożercze zachowanie Zilli było widoczne w przypadku jej malców i podczas ostatniego rajdu rodzica"

No, niezupełnie. W przypadku malców ich zachowanie usprawiedliwiono tym, że ludziska cuchnęły rybami, które były ich pokarmem. A ostatni rajd rodzica to po prostu zwyczajna pomsta. Nawet zwierzaki hodowlane (vide drób) potrafią zaatakować człowieka w obronie młodych.

ocenił(a) film na 6
Der_SpeeDer

zwierzęcość.
Fakt. Chciałem napisać, że zemsta jednak zwierzęcym zachowaniem nie jest, ale przypomniałem sobie, że słonie ponoć są do niej zdolne.
OK. Rozumiem Twój punkt widzenia i sporo racji tu Tobie przyznaję.