Hollywoodzka wersja ''Godzilli'', zresztą nie tylko ona, bo i cała masa równie
podobnych filmideł zza oceanu, w których to ''jankesi'' wiecznie ratują jak nie świat, to
przynajmniej siebie samych, raz jeszcze udowadnia, z jakimi kompleksami zmagają
się amerykanie na co dzień. Ich wpajanie innym jak mają żyć, próba sterowania
globem, walka ze złem, w momencie gdy sami stają się jego kolebką, już dawno
wymknęło się im spod kontroli, bo najzwyczajniej w świecie ich to przerosło.
Dowodem na to wszystko, jest obecny stan rzeczy. Frustracje miażdżonych obywateli
i terroryzm to dopiero początek.
Emmerich kolejny raz, jak to on zresztą, zaserwował kino widowiskowo - kiczowate, z
koszmarnie banalną fabułą, wręcz idiotyczną. Ten film na prawdę ogląda się ciężko i
już nawet ten ogrom głupoty nie jest jego największą wadą.
Kiepsko wygląda motyw miłosny, bo cholernie przynudza. Patetyczność jest na
poziomie ''przedszkola'' filmowego. Dialogi natomiast brzmią zazwyczaj cholernie
prosto i tak zbyt oczywiście, że trudno tego nie zauważyć. Aktorsko mamy tu typowe
odklepanie swoich tekstów, bez większego wysiłku. Sztuczność gwarantowana.
Muzyka również niczym szczególnym się nie wyróżnia, na tle całości. W połączeniu z
dynamiką ważniejszych scen, dodaje im rozmachu, ale jest niczym innym, jak
oklepanym chwytem w tego rodzaju mega produkcjach. Racjonalnego zachowania
niektórych osób, też nie uświadczymy. Niedorzeczności czy przegięcia, i nie mam na
myśli tu akurat przerośniętej jaszczurki, ale stylu w jakim ona dokonuje ruiny z
metropolii, emanują z ekranu z kilka minut. Do tego dochodzi obfity deszcz, żeby było
bardziej emocjonalnie, no i oczywiście NY, bo gdzieżby mogła odbyć się walka. Jakie
to przewidywalne i schematyczne.
Tu główna siła poszła na wrażenia i poziom zniszczeń, bo te są na prawdę
porażające w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Jak na 98 rok, to zarówno efekty jak
i brawura, w połączeniu z wykonaniem, są solidnie dopracowane. Chyba większą
sztuczność w tego typu produkcjach, można zobaczyć w późniejszych ''2012'' czy
''Pojutrze''.
Tak więc środki i zaangażowanie to potęga tego filmu. Dorzućmy jeszcze kilka
znanych nazwisk, popularność Godzilli, oraz wielką promocję i mamy murowany
kinowy hicior. Osobiście w życiu nie wydałbym centa, aby zobaczyć taki twór na
dużym ekranie, ale wielbicielom takich wydmuszek, pewnie to nie przeszkadza.
Gdyby nie fakt, że jakoś się to ogląda, a i pośmiać się można, 4/10 byłoby zbyt
wygórowaną nagrodą dla tej trywialnej w przekazie pierdoły.
Ja niestey wydałem na to parę złotych, bo byłem na tym przed laty w kinie. Parę dni temu miałem okazję zobaczyć to "dzieło" po raz wtóry w telewizji i nie dotrwałem do końca. Bardzo kiepski film. Gdy dysponuje się tak dużym budżetem jak jego twórcy, to naprawdę warto się bardziej postarać.