PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=58}
6,0 50 tys. ocen
6,0 10 1 49690
4,0 27 krytyków
Godzilla
powrót do forum filmu Godzilla

Tak mnie naszło, wiem że mnie zbluzgacie, ale mam to gdzieś (choć łudzę się że was stać na kulturę w rozmowie).

Jedziecie po obrazie Emmericha jak po szajsach z kategorii Uwe Bola, porównując ją do jakże mało udanych sequelli oryginału. Nie zapominajmy, co czasem jest tu podkreślanie że produkcja USA to nie kolejna odsłona tylko remake "Godzilli" który jakby nie patrzeć sporo czerpie z oryginału i pokazuje to nieco inaczej ze względu na styl kręcenia filmów oraz upływ ponad 40 lat. Pierwszym gigantycznym podobieństwem jest sam potwór, a mianowicie w obu przypadkach mamy do czynienia z bestią która została obudzona (jap)/stworzona (usa) przez próby nuklearne na Pacyfiku. Każdy z potworów powędrował, że tak to ujmę, w innym kierunku, ale cel jakby nie patrzeć podobny. I tu i tam rozpierniczała miasto i tu tam walczyli z nią TYLKO i wyłącznie ludzie, a co najważniejsze w obu filmach Godzillę zabito. Zarówno w wersji z 1954 jak i z 1998 Godzilla w sumie to zwykły jaszczur który niewiele się różni od zwierzaka, znalazł się w obcym środowisku, ludzie go atakują, bo się po prostu go boją, więc on się broni i wszystko rozwala.
W oryginale zabili go za pomocą bomby (chyba tlenowej, ale nie pamiętam dobrze) która nawet dziś nie istnieje, co miało pokazać światu jak niebezpieczny jest arsenał jaki może stworzyć człowiek. W remake użyli istniejącej już broni która ma olbrzymie rażenie i w sumie przekaz ten sam. Dodatkowo w obu obrazach mamy przekaz że użycie broni nuklearnej to czysta samozagłada. Mamy to pokazane jak na dłoni, głównie dzięki dialogom.
Poza tym zauważmy że oba te filmy jak na swoje czasy są rewelacyjne pod kątem muzyki, dźwięku (przyznaję wersja usa, ma trochę gorszy montaż dźwięku) oraz efektów specjalnych. W sumie każdy zrobił po swojemu i dzięki temu wyszło to na plus bo są dzięki temu odmienne, a tak samo dobre. Gra aktorska i tu i tam jest dobra. Nie rewelacyjna, ale naprawdę dobra, do tego scenariusz też ciekawy, choć fabuła w obu przypadkach dość przewidywalna.

Dlatego uważam iż oba te filmy są tak naprawdę jedynymi prawdziwymi obrazami o Godzilli. Obu daję 8/10 (no wersji z 1954 8+/10 za lepszy dźwięk i oryginalność w swoich czasach). Te da filmy są naprawdę godne zobaczenia i posiadania je w domowej kolekcji.

A co sie tyczy całej reszty marnych sequelli z Godzillą? Są to zwykłe komercyjne (na rynek Azjatycki i po części Europejski oraz Amerykański) filmy, mające na celu tylko przeciągać w nieskończoność postać nieśmiertelnego jaszczurzyny, naparzającego się z coraz to nowymi potworami. Kompletnie nic w nich nie ma. Są jak kolejne odsłony "Piły" z części na część gorsze i końca nie widać. Każdy film robi się z myślą aby go sprzedać i osiągnąć zysk i tak było w przypadku odsłon z 1954 i 1998, ale pozostałe to czysty komercyjny szmelc, który jedynie spieprzył doskonały oryginał. Dlatego uważam że remake Emericha, bije na głowę wszystkie inne odsłony po oryginale.

użytkownik usunięty
artur_t

"I tu i tam rozpierniczała miasto i tu tam walczyli z nią TYLKO i wyłącznie ludzie, a co najważniejsze w obu filmach Godzillę zabito. Zarówno w wersji z 1954 jak i z 1998 Godzilla w sumie to zwykły jaszczur który niewiele się różni od zwierzaka, znalazł się w obcym środowisku, ludzie go atakują, bo się po prostu go boją, więc on się broni i wszystko rozwala."

Nieprawda. Zilla to zwykły jaszczur, a Godzilla'54 to potwór niosący ze sobą przesłanie. Godzilla japoński to alegoria bomby atomowej. Chodząca broń jądrowa. Powrócił taki w 1984 roku (coś w stylu japońskiego remaeku, mam na myśli "Godzila" aka "Powrót Godzilli"). Amerykanie nie potrafili tego zrobić, bo nigdy sami nie doświadczyli ataku jądrowego. A Japończycy nakręcili Godzillę niecałe 10 lat po atakach jądrowych na ich kraj, co więcej, w 1954 roku załoga japońskieg kutra zginęłą w amerykańskich próbach jądrowych. Dlatego japoński Godzilla to wyraźna alegoria atomowej zagłady, stworzona w kraju, który sam jej doświadczył.

Amerykański gad to zwykły jaszczur. Nie jest alegorią zagłady, bo tak naprawdę wcale nie sieje zniszczenia. Zniszczył kilka budynków, rozwalił parę samochodów, ale nikt nie zginął, nie ma tragedii ludzi pokrzywdzonych w ataku potwora. W "Gojirze" 1954 są sceny, w których widzimy setki ludzi martwych i rannych. Naród modlący się o koniec atomowego koszmaru, jakim stał się potwór. Potrafisz wskazać taką scenę w amerykańskiej wersji? Nie, bo jej tam nie ma. Jest zwykła jaszczurka biegająca po Nowym Jorku.

A co się tyczy w japońskich sequelach - w "Godzilla Raids Again" 1955 jest podobnie, mamy mroczny, poważny film. Podobna konwencja powraca w "Godzilla" 1984, potwór to znowu chodząca "bomba atomowa z własną wolą", jak określił Godzillę jeden z bohaterów filmu. W dodatku na tle zimnej wojny.


"W oryginale zabili go za pomocą bomby (chyba tlenowej, ale nie pamiętam dobrze) która nawet dziś nie istnieje, co miało pokazać światu jak niebezpieczny jest arsenał jaki może stworzyć człowiek. W remake użyli istniejącej już broni która ma olbrzymie rażenie i w sumie przekaz ten sam. Dodatkowo w obu obrazach mamy przekaz że użycie broni nuklearnej to czysta samozagłada. Mamy to pokazane jak na dłoni, głównie dzięki dialogom."

Po pierwsze: w "Gojirze" 1954 potwora zabito za pomocą nie bomby, a broni chemicznej niszczącej tlen w wodzie (oxygen destroyer).
Po drugie: gdzie ty do cholery widzisz jakiekolwiek przesłanie antynuklearne w wersji amerykańskiej? W dialogach? Dialogi są tam tam niesamowicie drętwe i mało jest w nich o samym potworze. Mówią tam głównie o jego rozmnażaniu, karmieniu go i próbach jego zabicia. Nie ma żadnego przesłania antynuklearnego. Cała symbolika oryginału wyrzucona do kosza.


"Dlatego uważam iż oba te filmy są tak naprawdę jedynymi prawdziwymi obrazami o Godzilli. Obu daję 8/10 (no wersji z 1954 8+/10 za lepszy dźwięk i oryginalność w swoich czasach). Te da filmy są naprawdę godne zobaczenia i posiadania je w domowej kolekcji."

Amerykański film w ogóle NIE JEST FILMEM O GODZILLI, PONIEWAŻ NIE MA W NIM GODZILLI. Spójrz jak wygląda Godzilla w filmach japońskich i poszukaj tego potwora w amerykańskim. Nie ma go tam. Japończyk ma charakter, amerykaniec to zwykły zwierzak.


"A co sie tyczy całej reszty marnych sequelli z Godzillą? Są to zwykłe komercyjne (na rynek Azjatycki i po części Europejski oraz Amerykański) filmy, mające na celu tylko przeciągać w nieskończoność postać nieśmiertelnego jaszczurzyny, naparzającego się z coraz to nowymi potworami."

Po pierwsze: nie definiuj komercyjności filmów japońskich, bo Japończycy mają zupełnie inną mentalność niż my czy Amerykanie. Więc niewiele możesz na ten temat powiedzieć.
Kolejne "marne sequele" są kręcone z pasją, nie chodzi tu o komercję tylko o to, że Godzilla wszedł do japońskiej kultury masowej. To filmowa maskotka Japonii, w Tokio stoi jego pomnik. Nie masz pojęcia o ich sposobie myślenia, który jest zdecydowanie inny od naszego, dlatego nie rozumiesz magii Godzilli.


" Kompletnie nic w nich nie ma."

Większość w nich ma bardzo poważne przesłanie. "Godzilla vs. Gigan" i w szczególności "Godzilla vs. Hedorah" zawierają silne przesłanie dotyczące zanieczyszczeń. Hedorah to potwór podobny do Godzilli, jest alegorią kataklizmu spowodowanego zanieczyszczeniami.
Nawet najgorszy film z Godzillą, jakim jest "Godzilla's Revenge", ma swoje przesłanie, swój morał, nawet mimo tego że jest najbardziej dziecinnym filmem w całej serii. Oczywiście, w serii są też filmy typowo rozrywkowe, np. "King Kong vs. Godzilla", "Godzilla vs. Megaguirus", no i "Final Wars", ale nawet one mają w sobie tą magię.


"Dlatego uważam że remake Emericha, bije na głowę wszystkie inne odsłony po oryginale."

Remake Emmericha to obraz maksymalnie komercyjny, w przeciwieństwie do filmów japońskich. Nastawiony na efekty specjalne, z dennymi dialogami, bezbarwnymi postaciami, sennym klimatem i pseudo-humorem, który za cholerę nie jest śmieszny, tylko robi jeszcze większych idiotów z głównych bohaterów.

artur_t

Nooo, wiedziałem że wrócisz. Nie mam zamiaru polemizować z Tobą odnośnie twoich upodobań bo i tak wiem że ich nie zmienię. Chciałem dzisiaj poruszyć inną kwestię. Zasługujesz na pochwałę (i mówię to bez złośliwości). Ostatnim razem zacząłeś polemikę ze mną od słów "Kolejny fan-debil Japońskiego gniota ;/". Zdziwiłem się bardzo że osoba zaczynająca dyskusję od takich słów teraz prosi o kulturę adwersarzy (mam na myśli wstęp twojego posta). Dowiedz się że nikt Ciebie nie zbluzga jeśli właśnie zachowasz tą kulturę. W tak długim poście jaki napisałeś nie znalazła się ani jedna złośliwość odnośnie fanów Godzilli. Chwali ci się to. Mam nadzieję że to trwała zmiana w twoim stylu.

Pozdrawiam.

artur_t

Zilla, to również czysty komercyjny szmelc. Weźmy chociaż wykorzystanie samej nazwy Godzilli w tytule. Nie powiesz mi chyba, że nie miało, to na celu zarabianie na legendzie i popularności Japońskiego potwora.
Przesłań z Zilli i Godzilli 1954 nie ma co porównywać. Po obejrzeniu Godzilli zapamiętuje się jego przesłanie na długo, bo ono jest niemal sensem filmu. W Zilli jakoś, to tam gdzieś umyka, a już na pewno nie ma tak wielkiego znaczenia jak w obrazie z 1954 roku. W dodatku jeśli nawet, to kto zwróci na nie uwagę skoro wątek ludzki jest w Zilli dużo ważniejszy i bardziej znaczący niż ten cały potwór.

ocenił(a) film na 8
Sculpin

Do Galla Anonima:

Po pierwsze widać wyraźnie ze nie słuchałeś dialogów. Jest tam powiedziane, jak Filip rozmawia z naszym drogim Nickiem, że jest z wywiadu i jego zadaniem jest obrona swego kraju, nawet czasem przed nim samym. Przyznaje że to przez ich próby na Pacyfiku powstał potwór i teraz chcą go zniszczyć. I tak dalej i tak dalej. Więc jak widzisz przesłanie jest to samo. Tym bardziej ze Filip wraz z swymi ludźmi przewijają się od początku filmu.

Dwa. Napisałem wyraźnie że plusem jest iż Japończycy i Amerykanie zrobili technicznie inny film, bo każdy wyszedł na swoje. Hollywood preferuje technikę komputerową, zaś Japońce kostiumy. Nawet w 1954 istniały już obrazy na tyle rozbudowane że mieliśmy do czynienia z animacją w filmach fabularnych, na przykłąd "Potwór z głębokości 20 000 sążni" z 1953 (albo 1954, nie pamiętam dokładnie). Przyznaję że Japońska wersja bardziej nastawiona jest na konflikt nuklearny, zaś US na widowisko, jednak i to i tamto jest komercyjne. Komercja to coś co się sprzedaje, ale możemy mieć do czynienia z dobrą komercją (Twierdza, Gladiator, Alien, itp) albo chłamem (Power Rengers, kolejne odsłony SAW, Krzyk). W przypadku Emmericha jego film jest naprawdę porządny.

Co do przesłań, jak tam ktoś wspomniał, że tu niby zagłada biologiczna, tam anty badaniom genetycznym, to bzdura. Równie dobrze możemy powiedzieć, ze "Piłę" nakręcono ku przestrodze przeciw świrom czy pokazującym że za zbrodnie czeka nas kara po przez poświecenie. A GFW to jak dla mnie najgorsze co mogli zrobić, motyw z Zillą jest żałosny, jakby USA to robili to byłoby na odwrót.

Dlatego dalej uważam że tylko te dwa obrazy zasługują na szacunek i pokazują dwa różne spojrzenia na Godzillę i oba są dobre. Natomiast całą reszta to komercyjny chłam bez polotu.

artur_t

Jakby Amerykanie zrobili taką walkę, w której Zilla szybko wygrywa, to po pierwsze byłoby, to nie logiczne, bo jak takie byle co mogłoby pokonać takiego potężnego potwora. A po drugie fani by ich chyba za, to zlinczowali. U Amerykanów Zilla nie jest, aż tak bardzo popularny jak myślisz.

ocenił(a) film na 8
Sculpin

Myślisz że by się przejęli fanami z Azji czy skądkolwiek indziej. A poza tym nie mów o logice, bo cała seria o Godzilli praktycznie jej nie ma. Tak więc gdyby Zilla wygrał nie byłoby w tym nic dziwnego. Wszystko zależy od tego kto po prostu reżyseruje/tworzy daną produkcję.

Poza tym statystycznie to Zilla mam zdecydowaną przewagę nad japońcem, o czym już kiedyś mówiłem. Przede wszystkim jest szybsza i zwinniejsza, więc zatłukłaby Japończyka nim ten by ją trafił tym swoim żółwim tempem. Ta scena jak grzmoci Zillę ogonem jest jak dla mnie żałosna. Porusza się jak mucha w smole i mimo wszystko trafia stwora, który już dawno by normalnie go zeżarł. Ale jak wspomniałem wszystko zależy tylko i wyłącznie od twórcy filmu.

użytkownik usunięty
artur_t

"Po pierwsze widać wyraźnie ze nie słuchałeś dialogów. Jest tam powiedziane, jak Filip rozmawia z naszym drogim Nickiem, że jest z wywiadu i jego zadaniem jest obrona swego kraju, nawet czasem przed nim samym. Przyznaje że to przez ich próby na Pacyfiku powstał potwór i teraz chcą go zniszczyć. I tak dalej i tak dalej. Więc jak widzisz przesłanie jest to samo. Tym bardziej ze Filip wraz z swymi ludźmi przewijają się od początku filmu."

No tak. Tylko gdzie ty tu masz jakiekolwiej przesłanie? Może to coś o patriotyźmie Francuzów? Bo na pewno nie ma tu nic o zagładzie nuklearnej.


"Dwa. Napisałem wyraźnie że plusem jest iż Japończycy i Amerykanie zrobili technicznie inny film, bo każdy wyszedł na swoje. Hollywood preferuje technikę komputerową, zaś Japońce kostiumy. Nawet w 1954 istniały już obrazy na tyle rozbudowane że mieliśmy do czynienia z animacją w filmach fabularnych, na przykłąd "Potwór z głębokości 20 000 sążni" z 1953 (albo 1954, nie pamiętam dokładnie). Przyznaję że Japońska wersja bardziej nastawiona jest na konflikt nuklearny, zaś US na widowisko, jednak i to i tamto jest komercyjne. Komercja to coś co się sprzedaje, ale możemy mieć do czynienia z dobrą komercją (Twierdza, Gladiator, Alien, itp) albo chłamem (Power Rengers, kolejne odsłony SAW, Krzyk). W przypadku Emmericha jego film jest naprawdę porządny."

Prawda, ale Godzilli nie robi się techniką komputerową! Można robić dobre filmy w którychw szystko jest generowane komputerowo - ale w przypadku Godzilli to by zabiło serię.
W czasach kiedy Japończycy kręcili Godzille z serii Showa (1954-1975), Amerykanie mieli własny pomysł na przedstawianie potworów czy innych wielkich dinozaurów: brali legwana którego dało się kupić w każdym sklepie zoologicznym i wmontowywali go w obraz tak że wydawał się wielki. W efekcie czego japońskie kostiumy wyglądały o wiele bardziej realistycznie. Podobnie z reszą z animacją. Godzilla w praktycznie każdym filmie wyglądał i poruszał się realistyczniej niż np. "King Kong", chociaż to akurat jest znacznie starszy film.
Kostium jest PRAWDZIWY, a wszelkie komputery, że już o animacjach z rodzaju "Bestii z 20 000 sążni" lepiej nie wspomnę, są sztuczne.


"Co do przesłań, jak tam ktoś wspomniał, że tu niby zagłada biologiczna, tam anty badaniom genetycznym, to bzdura. Równie dobrze możemy powiedzieć, ze "Piłę" nakręcono ku przestrodze przeciw świrom czy pokazującym że za zbrodnie czeka nas kara po przez poświecenie. A GFW to jak dla mnie najgorsze co mogli zrobić, motyw z Zillą jest żałosny, jakby USA to robili to byłoby na odwrót."

Po raz kolejny pokazuesz, że kompletnie nic nie rozumiesz. Człowieku, to kręcą JAPONCZYCY, to jest zupełnie inna kultura, zupełnie inna mentalność. Nie definiuj ich filmów jako komercyjnych, bo świadczy to tylko o tym że do ciebie one nie docierają.
Poza tym - co ci się nie podoba w przesłaniu np. "Godzilla vs. Hedorah". Ten film ma równie wyraźne przesłanie jak "Gojira" 1954. Przeciwnik Godzilli to potwór będący uosobieniem zanieczyszczeń (nie pisz że to oklepanu temat, bo tak jest dzisiaj, ale ten film powstał w 1971 roku). Alegoria kataklizmu spowodowanego masowymi zanieczyszczeniami. Tak jak Godzilla pierwotnie by alegorią atomowej zagłady. To twoim zdaniem jest tandetne, naciagane przesłanie?

Podobna sytuacja w "Godzilla vs. Gigan", tyle że przedstawiona nieco inaczje, bo film jest nastawiony zdecydowanie bardziej na kino rozrywkowe. Obcy z planety Nebula M chcą podbić Ziemię, ponieważ na ich planecie życie stało się niemożliwe z powodu zanieczyszczeń. Owszem, jest to trochę naiwne, ale jak już wspomniałem, w naszym mniemaniu. Japończycy myślą zupełnie inaczej. No a poza tym, prawda też jest taka, że na większość Godzilli trzeba patrzeć z lekkim przymróżeniem oka.

"Godzilla" 1984 ma przesłanie bardzo podobne do oryginału. Godzilla znów jest potworem wykreowanym przez bombę jądrową i alegorią atomowego kataklizmu. Właściwie to samo co w pierwszym filmie, bo w pewnym sensie to jest jego remake. Poza tym jego akcja dzieje się w czasie zimnej wojny, tak więc początkowo, kiedy w tajemiczych okolicznościach zostaje zatopiona radziecka łódź podwodna, powstaje zagrożenie wojny nuklearnej pomiędzy ZSRR a USA, a w środku tego wszystkiego jest neutralna Japonia. Co, to twoim zdaniem też jest naiwne, naciągane i tandetne?

"Godzilla vs. Destroyer" - no tak, widziałem że oceniłeś ten film 1/10, ale jak możesz go zrozumieć. To hołd dla Godzilli, film, w którym znowu musi się on zmierzyć z destruktorem tlenu, który zabił pierwszego Godzillę (a pamiętaj że II seria jest kontynuacją tylko i wyłącznie pierwszego filmu z 1954 roku). Film, w którym można znowu dopatrzyć się przesłania antynuklernego, jest ono jednak mniejsze z prostego powodu - film skupia się bardziej na samym potworze, jest hołem dla serii, miał być ostatni. Jeżeli nie rozumiesz japońskiego Godzilli, to nie możesz zrozumieć tego filmu.
Godzilla, stworzony przez energię jądrową, wkrótce może spowodować zagładę całej planety. Więc i tu jest jednak to antyatomowe przesłanie.

"Godzilla, Mothra, King Ghidorah". Tu też jest wyraźne przesłanie, dotyczące głównie współczesnej Japonii, ale nie tylko. Tym razem Godzilla (a pamiętaj, że znowu jest to kontynuacja tylko pierwszego filmu) staje się alegorią nie tylko bomby atomowej, ale i żołnierzy, którzy zginęli w wojnie za swój kraj i zostali zapomnieni. Do tego otoczka mitoligiczna. I mamy jedyny film z trzeciej serii, który śmiało można nazwać arcydziełem (a zauważ że i efekty specjalne są w nim bardzo dobre).

No a w ogóle, to żeby porównywać Godzillę z "Piłą"... człowieku przecież to jest zupełnie co innego, to jakbyś porównywał pralkę z lodówką. Tylko błagam, nie pisz znowu że japoński Godzilla to Power Rangers. Bo z takiego porównania to się można co najwyżej pośmiać.


"Dlatego dalej uważam że tylko te dwa obrazy zasługują na szacunek i pokazują dwa różne spojrzenia na Godzillę i oba są dobre. Natomiast całą reszta to komercyjny chłam bez polotu"

Uważaj co chcesz, tyle tylko, że nie masz racji. Co jak co, ale na pewno ta seria nie jest komercyjna, latach 80-tych przez pięć lat nie mogli się zebrać z nakręceniem filmu (oczywiście w twoim mniemaniu nastawionego wyłącznie na zysk), aż 10 000 fanów zrobiło petycję (no ciekawe, skoro zależało im tylko na zysku to czemu tego nie nakręcili wcześniej, mimo że właściwie mieli wszystko co było im do tego potrzebne). Tu nie ma komercji, tu jest tradycja i pasja, zamiłowanie fanów, co już powtarzałem wielokrotnie i nadal będę, bo taka jest prawda. Nie rozumiesz tego po prostu.


"Myślisz że by się przejęli fanami z Azji czy skądkolwiek indziej. A poza tym nie mów o logice, bo cała seria o Godzilli praktycznie jej nie ma. Tak więc gdyby Zilla wygrał nie byłoby w tym nic dziwnego. Wszystko zależy od tego kto po prostu reżyseruje/tworzy daną produkcję. "

Pokaż co jest takiego nielogicznego w japońskiej serii.


"Poza tym statystycznie to Zilla mam zdecydowaną przewagę nad japońcem, o czym już kiedyś mówiłem. Przede wszystkim jest szybsza i zwinniejsza, więc zatłukłaby Japończyka nim ten by ją trafił tym swoim żółwim tempem. Ta scena jak grzmoci Zillę ogonem jest jak dla mnie żałosna. Porusza się jak mucha w smole i mimo wszystko trafia stwora, który już dawno by normalnie go zeżarł."

Daj spokój. Japoniec jest dwa razy większy, dwa razy cięższy, silniejszy, a amerykaniec uciekał nawet przed helikopterami, a co dopiero przed dwa razy większym potworem! Nawiałby jakby tylko go zauważył, a gdyby nawet zaatakował Godzillę, to tamtem by go po prostu rozszarpał, bo jest po prostu silniejszy. No i wielkrotnie pokonywał potwoty dwa znacznie silniejsze od amerykańca.


"Ale jak wspomniałem wszystko zależy tylko i wyłącznie od twórcy filmu."

No, to nawet masz rację, ale weźmy to na logikę. Twierdzenie, że Zilla wygra z Godzillą to jak stwierdzenie, że salamdnra wygrałaby z krokodylem.

ocenił(a) film na 8

Czy ty zawsze musisz wszystko cytować? Wychodzi z tego niepotrzebny moloch.

Do rzeczy. Jutro albo pojutrze jak znajdę czas to obejrzę ten fragment rozmowy Filipa z Nickiem w taksówce i pokaże ci że się mylisz. Jest tam nawet użyte stwierdzenie "Jestem patriotą i kocham swój kraj, ale czasem muszę go bronić przed samym sobą". Więc nie piernicz mi że w obrazie Emmericha nie ma kompletnie tego przesłania. Jest na drugim planie, ale jest i to cholernie wyraźnie.

Porównać ci pralkę z lodówką ?? Oba są z tej samej dziedziny AGD (artykuły gospodarstwa domowego), więc porównanie pod kątem kinematograficznym (nie gatunkowym) SERII Godzilla i Piła są jakby nie patrzeć na miejscu. W obu przypadkach mamy do czynienia z tym samym. Pierwsza cześć nie do pobicia każda kolejna odsłona, coraz gorszy szajs. Tyle że w Godzilli mamy udany amerykański remake a w Pile jeszcze owego brak (i wątpliwe aby kiedykolwiek takowy się pojawił).

Te przykłady co podałeś, z tymi zanieczyszczeniami, żołnierzami etc. są wybacz ale śmiechu warte. Na upartego mogę do nich dopasować połowę filmów z gatunku S-F. Przykład "Park jurajski" (swoją drogą film genialny) ma przestrogę przed badaniami genetycznymi. "Uniwersalny żołnierz" (niestety jeden z gorszych fabularnie filmów Emmericha) ma o zapomnianych żołnierzach, wyzysku i badaniach genetycznych. I tak dalej i tak dalej.

O kulturze Azjatyckiej (głównie filmowej) wiem sporo bo uwielbiam filmy Akiro Kurosawy czy takie działa jak "Dom latających sztyletów" (najpiękniejsza baśń fabularna o miłości jaką widziałem), "Przysięga" (kostiumy, kostiumy, kostiumy :D) "Ame-Agaru" (FABUŁA!!!! Scenariusz pisał Kurosawa, film zrealizowany po jego śmierci ku jego pamięci. Majstersztyk) czy "Zatoichi" (Fenomenalnie przedstawione postrzeganie świata po przez dźwięki otaczające ślepca. Moja ulubiona scena to jak idzie koło pola ryżowego u są migawki scen zbierania ryżu. Cudo). Plus dolicz do tego kilka anime, choć wolę zdecydowanie filmy fabularne.

Jeśli idzie o japońską Godzillę, to powtórzę ci to jak za przeproszeniem trepowi. Japońce robią ja techniką makiet i szczerze z odcinku na odcinek jest to coraz gorsze i coraz bardziej przypomina Power Rangers. USA używa od zawsze techniki komputerowej i w ich kulturze ich wizja Godzilli jest jak najbardziej trafna.

Co do braku logiki to jest nią cała seria. Zamiast zrobić jeden nurt fabularny, to ci po prostu zrobili sobie kilka serii. Do tego to poprzeplatali. W samych filmach też jest masa błędów logicznych, ale w kinie S-F można naginać prawdę więc część z nich można wybaczyć.

A Zilla wygrałby z japończykiem, bo w przeciwieństwie do niego umie myśleć i nie bierze wszystkiego na klatę tylko UMYKA przed NIEPOTRZEBNYMI obrażeniami. Ale ty tylko widzisz że spieprzał przed helikopterami. Albo że rakiety z namierzaniem podczerwieni, nie mogły go trafić. Trochę trudno trafić w coś lecąc na ślepo. Na nic namierzanie skoro cel ma temperaturę otaczających go budynków. A argument że ktoś jest dwa razy cięższy/silniejszy/większy jest naprawdę nic nie wart. 13 lat trenowałem shotokan (Klub karate tradycyjnego w Gdyni) i naprawdę nie miałem cienia problemu z takimi przeciwnikami, a jestem chudzielcem i to olbrzymim (190 cm i 63 kilo). W pojedynku liczy się technika, szybkość, precyzja i intelekt. Reszta mam trzecio- lub czwartorzędne znaczenie.
Tak więc Zilla wygrywa.


A teraz wybacz, ale muszę odreagować wybitnie nieudany "10.000 B.C." i zobaczyć sobie "Gwiezdny pył". Tym razem Emmerich zawiódł na całej linii.

użytkownik usunięty
artur_t

O ile dobrze kojarzę to ta rozmowa Filipa z Nickiem nie była w taksówce, tylko po tym jak już byli w magazynie tych Francuzów. No ale mniejsza.

Lodówka i pralka - to ja ci porównam młotek z szufladą. Młotek ma drewnianą rączkę, a szuflada jest częścią drewnianego biurka. Ale chyba nie powiesz, że są w związku z tym podobne?

Pisząc o przykładach które podałem wykazałeś się całkowitym niezrozumieniem tematu. Motyw z zanieczyszczeniami w "Godzilla vs. Hedorah" był bardzo wyraźni i co ważniejsze był nowością w serii. To teraz wydaje się śmiechu warte, bo teksty o zanieczyszczeniach stały się wręcz sztampowe. Ale w 1971 roku było nieco inaczej.
Większość filmów z japońskiej serii ma dziesięć razy lepsze przesłanie od amerykańca, w który go prawie w ogóle nie ma. Nawet ten nieszczęsny "Godzilla's Revenge" ma swoje przesłanie, jakkolwiek jest to film potwornie dziecinny.
Nie wciskaj kitu o tandecie tych przesłań, bo wybacz, ale podkreślasz tylko jak bardzo nie rozumiesz Godzilli. Nie potrafisz spojrzeć na te filmy z przymróżeniem oka i tolerancją dla ich lekkiej naiwności.
"Park Jurajski" to świetny film, ale to też jest zupełnie co innego niż Godzilla. Jego akcja tyczy się na małej wysepce, podczas gdy Godzilla odnosi się do całego świata. Jak we wspomnianej przeze mnie "Gojirze" 1984, gdzie Godzilla staje się nieomal przyczyną wybuchu wojny atomowej.

Skoro tak świetnie znasz się na kulturze azjatyckiej, to może powiedz mi, dlaczego Godzilla właśnie w Japonii ma taki nie inny status jednej z największych ikon japońskiego kina. Nie tylko za jeden film, ale za wszystkie 28. Czy naprawdę twoim zdaniem wszyscy Japończycy są takimi idiotami, że Godzilli aż pomnik postawili? Twierdzisz, że są to filmy bezdennie komercyjne, ale jednak coś w sobie mają, bo fanów nie brakuje. Pisałem tu gdzieś o tej petycji, którą 10 000 fanów podpisało żeby popędzić TOHO do nakręcenia kolejnej części.
Może i tobie ta seria się nie podoba, ale nie zmienia to faktu, że ma swoją magię, która nie dociera jak widać do wszystkich.
Ja rozumiem że Godzilla w wykonaniu japońskim nie musi ci się podobać, ale kiedy wciskasz kit porównując ją do Power Rangers (taa, jakby to co wspólnego miało. Jak już gdzieś to kiedyś napisałem, różnica poziomów jednego i drugiego jest mniej więcej taka jak różnica wzrostu głównych bohaterów).

Czepiasz się makiet i kostiumów. Taka tradycja, jej zmiana zabiłaby całą serię - fani Godzilli nie zostawili by na TOHO suchej nitki za coś takiego. Potwór ma charakter dopóki jest grany przez człowieka. Dlatego Godzilla go ma, a Zilla nie.
I nie wciskaj mi, że jakość makiet jest coraz gorsza. Widziałeś np. "Godzilla vs. Mechagodzilla" 2002, "Godzilla, Mothra, King Ghidorah" 2001, "Godzilla: Tokyo S.O.S." 2003. W tych filmach mamy naprawdę dobre efekty specjalne i nie widać żadnych makiet. Zresztą podobnie było już od dawna, fragmenty gnącej się tektury po raz ostatni można było zobaczyć chyba w 1965 roku w "Godzilla vs. Monster Zero". Więc nie gadaj o złej jakości makiet, bo po prostu się mylisz.

Brak logiki? Tyle że wszystko jest podane jak na tacy. W pierwszym filmie Godzilla zginął, bo nikt nie planował kontunuacji. W "Godzilla Raids Again" pojawia się nowy Godzilla i jest to powiedziane, że jest to drugi osobnik z tego samego gatunku. Tego samego mamy aż do 1975 roku jednym ciągiem fabularnym (chociaż są tu również pewne nielogiczności, ale jak wspomniałęś tych w kinie SF nie da się uniknąć. No i nie to w Godzilli jest najważniejsze).
Potem dziewięć lat przerwy, aż w 1984 roku pojawia się nowy "Godzilla". To kontynuacja tylko pierwszego filmu - i każdy fan Godzilli o tym wie, więc nie wiem co w tym nielogicznego. I znów jeden spójny ciąg fabularny aż do 1995 roku. Są nawet wspólne postacie ludzkie, które przewijają się przez całą II serię.
I trzecia seria od 1999 roku, stworzona właśnie po to, żeby pokazać światu, jak ma wyglądać prawdziwy Godzilla, a nie jakiś amerykański gniot. W trzeciej serii jest faktycznie trochę zamieszania. Trudno określić przynależność jej pierwszego filmu, "Godzilla 2000: Millenium". Drugi, "Godzilla vs. Megaguirus", to kontunuacja "Gojiry" z 1954 roku (jest nawet prolog na początku ze zdjęciami z poprzednich ataków Godzilli). Dalej "Godzilla, Mothra, King Ghidorah" - znów kontynuacja tylko i wyłącznie "Gojiry". Potem to samo z dwiema częściami o Mechagodzilli, ale one razem tworzą spójną całość fabularną. "Godzilla Final Wars" znowu trudno przyporządkować, ale chyba jest to znowu kontunacja pierwszego filmu.
Więc nie gadaj o braku logiki, bo znowu nie masz racji. Jest kilka niedopracowań, ale ogół zachowuje logikę jak najbardziej.

Zilla nie miałby szans z japończykiem, bo to tylko zwyczajny zwierzak. Nie wciskaj mi że on umie myśleć, bo to zwykła jaszczurka, tyle że dość spora. Prawdziwy Godzilla walczy do upadłego, ma swój radioaktywny oddech, jest jak najbardziej inteligentny. Piszesz, co się twoim zdaniem liczy w pojedynku. No ale zauważ że np. w GFW Godzilla był całkiem zwinny i szybki. Jest również jak najbardziej inteligentny, to jak np. pozbawił Ghidorę głów. Godzilla po prostu nie zachowuje sie jak zwykły, przerośnięty zwierzak.
Godzilla ma radioaktywny oddech, jest poteżny, masywny, wielki i inteligentny, a ty przeciwstawiasz mu zwykłą powiększoną jaszczurkę i stwierdzasz że ona wygra. No wybacz, ale to jest po prostu śmieszne. Ten obojniak nawet z helikopterem nie umiał podjąć walki, tylko zaczął się bawić w podchody. Więc Godzilli nawet by nie ruszył, tylko zaczął biegać dookoła i próbować go zaatakować z zaskoczenia. Tyle że pewnie szybko by się przekonał, że radioaktywny snop Godzilli ma całkiem spory zasięg i niezłą siłę rażenia.

"Emmerich zawiódł na całej linii"...


Godzilla japońska wygra.USraniec nie ma szans.
1)USA,tak wiem o tym,ale pomysl sobie co by było gdyby rakiety trafiłe.USraniec zginął by na miejscu.
2)Jap potrafi pokonać King Gidoraha,ale zilla już go nie pokona.To samo z Destroyerem,chociażby znienwidzonął Mothrą HESESI,chociażby z Megalonem(Mimo jego głupoty),a z Hedorahem to już totalnie nie ma szans.
3)Japoniec ma możliwości.Zilla nauczy się latać hen daleeeko......................................................

użytkownik usunięty

Vermin, jeszcze coś...
zauważyłem że o ile wszystkie Godzille japońskie mają u ciebie 1/10 (za wyjątkiem Gojira 1954) to już "Godzilla Power Hour" oceniłeś 8/10. Tak więc mam pytanie: czy to jest jakaś pomyłka, czy ty jesteś poważny, czy ten serial naprawdę ci się podobał?
Bo ja jak zobaczyłem krótki fragment jednego odcinka włącznie z intrem to zwątpiłem...

ocenił(a) film na 3

Vermin, kilka spraw.

W kwestii rzekomo obecnego w amerykańskiej Zilli przesłania, to się po prostu kręcisz wte i wewte. Podczas poprzedniej burzliwej dyskusji trzymałeś się tylko czas jakiś stwierdzenia, że ten film to przesłanie antynuklearne, po czym zmieniłeś zdanie i stwierdziłeś, że to prędzej ostrzeżenie przed głupotą i ignorancją ludzi (którzy nie umieli zrozumieć przerośniętego jaszczura i próbowali go tylko zniszczyć). Teraz nie ma o tym ani słowa - znowu mówisz o przesłaniu antynuklearnym.

W kwestii inteligencji Zilli to żadnej nie widzę. To po prostu zwierzak, który chce przeżyć. Ucieka przed helikopterami, jak to zawsze robią zwierzęta, widząc zjawisko, którego nie rozumieją i się boją (a jeśli jeszcze to coś ich rani, to już w ogóle). Że stara się unikać obrażeń? A co ma robić, skoro tak łatwo zdycha?
Z kolei Godzilla - jakie znowu niepotrzebne obrażenia? On przecież WIE, że ludzie NIE MOGĄ go zabić - więc po co ma kombinować? A jak wchodzili w posiadanie groźniejszej broni, nie mów mi, że nie umiał unikać obrażeń - oglądając jego potyczkę w Baragonem, Mothrą i Ghidorą (nie pamiętam tytułu filmu) widziałem na przykład, jak pochwycony przez tego ostatniego do końca udawał bezradnego. A gdy ludzie odpalili do niego tę swoją torpedę, nagle się uwolnił i wystawił na atak Ghidorę. W potyczce z ostatnim Mechagodzillą i w kilku innych filmach były podobne sceny. A jak załatwił Megaguirusa? Też udawał, że jest nieprzytomny i poczekał, aż się skubaniec do niego zbliży...
Heh, w Godzilli 2000 wydał mi się nawet zbyt cwany - zwróć uwagę, że po pokonaniu Orga ruszył w stronę naszych bohaterów i po krótkiej obserwacji zabił Katagiriego. TYLKO jego - reszty w ogóle nie skrzywdził. Dziwne, nie? Skąd mógł, u licha, wiedzieć, że to Katagiri - jako minister obrony - jest odpowiedzialny za cały raban?

W kwestii pojedynku Zilli z Godzillą wiara, że ten pierwszy mógł wygrać, to samo oszukiwanie siebie. Przy okazji po raz kolejny przeczysz sam sobie - kiedyś (i to kilkakrotnie) podkreślałeś, że Zilla to po prostu zwierzak, który chce przetrwać, a Godzilla to niezniszczalny potwór, co jest twoim zdaniem głupie. Po czym sugerujesz, że ten niezniszczalny potwór miałby zginąć z rąk takiego zwierzaka. Gdzie w tym logika?
Skończmy z założeniami "bo ja tak uważam" i podajmy wymowne fakty:
- Zilla to przerośnięty zwierzak, Godzilla król potworów (co sam mówiłeś).
- Zilla ginie po dwóch salwach zwykłych, konwencjonalnych rakiet. Godzilli nie rusza ostrzał z całego batalionu czołgów, choćby i były to lasery czy masery.
- Zilla nie walczy, tylko po prostu ucieka. Godzilla preferuje otwartą walkę.
- Zilla nie ma żadnych specjalnych zdolności. Godzilla dysponuje potężnym nuklearnym oddechem.

Owszem, Zilla jest szybszy i zwinniejszy. Ale co z tego? Czy myśliwce Naboo (Star Wars Episode One), dysponując samą szybkością i zwinnością, potrafiły naruszyć tarcze krążownika Federacji? Gdzie tam, guzik mu zrobili. Tak samo byłoby z Zillą i Godzillą. Ten pierwszy jest szybszy, więc może np. uciekłby Godzilli, ale na pewno nie zdołałby spenetrować jego pancerza, który wytrzymuje bez problemu ogień całej armii. Jeśli już chciałbyś kibicować Zilli aż tak gorąco, mógłbyś się uprzeć, że byłaby sytuacja patowa (Godzilla nie może trafić Zilli, ale Zilla nie jest w stanie go zranić). Ale wygrana Zilli? Nigdy w życiu.

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

Tyle tylko że Vermin gdzieś nam wybył :-(

ocenił(a) film na 8

Szczerze to ocena to dla beki :P z serialu podoba mi się tylko muzyczka w intrze, cała reszta to w sumie dla mnie chłam. O takie mini wersje animowane kolejnych odsłon japońskiej Godzilli, co odcinek nowy potwór rozwalający jakieś miasto i tyle.

W sumie to tam występuje syn Zilli o ile dobrze pamiętam.

użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
użytkownik usunięty

Powiedziało jedno z najbardziej debilnych dzieci neo na filmwebie...

użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem

A czy nie gadamy tu tylko o Godzilli, geniuszu? Z resztą zakres Twojej wiedzy kończy się na znajomości kilku przekleństw. Nie wspomnę już, że o PFB chyba w życiu nie słyszałeś.

ocenił(a) film na 3

Kurczę, takie żałosne zjawisko, jak Stoker, trafia się naprawdę rzadko. Ale nie sądzę, że powinien być to dla niego powód do dumy.

Facet bez mózgu nie powinien zabierać głosu w temacie, kto jest, a kto nie jest normalny.

Ooo! Oświecony się znalazł! Nie oceniaj ludzi kto jest mądry, a kto nie skoro sam masz IQ ogórka...

użytkownik usunięty
Sculpin

Nie obrażaj tak tych biednych ogórków...

ocenił(a) film na 8

Sorry że mnie tak długo w temacie nie było, ale praca ważniejsza. Trza w końcu za coś żyć :P

Co do sporu czy wygra Zilla czy Godzilla, nigdy go nie rozwiążemy bo każdy ma swoje racje. Osobiście twierdzę że nie można powiedzieć tak na 100% że jakiś potwór jest Królem wszystkich potworów. Siedzę w fantasy od ponad 10 lat i tyleż samo w S-F co mnie tylko w tym zdaniu utwierdza, że w danym rejonie jakieś stworzenie jest dla danych ludzi że sie tak wyrażę królem. To tak jak rywalizacja tygrysa i lwa o stołek królewski.

Jednak dla mnie dalej seria o Godzilli jest denna i w sumie niewiele się fabularnie różni od zwykłego serialu. Jedynie oryginał i remake są naprawdę dobre.

Aha, co do patriotyzmu. Obejrzałem i w Zilli jest wyraźnie powiedziane mój drogi Gallu Anonimie że Filip jest patriotą i to podkreśla. Tak samo że Zilla to ich błąd i musi go naprawić. Nawet muzyczka jest wtedy fajna z lekką pauza :D

użytkownik usunięty
artur_t

"Jedynie oryginał i remake są naprawdę dobre. "

Taaa... pod warunkiem że mówimy o japońskim remake'u z 1984 roku. Jak najbardziej jest naprawdę dobry.

Co do Filipa - to się wszystko zgadza, ale GDZIE TY TU DO CHOLERY MASZ PRZESŁANIE ANTYNUKLEARNE? Jakiekolwiek przesłanie? Takie, że Francuzi mają być patriotami? Bo żadnego innego nie widzę. Daruj, ale jeżeli ty mi próbujesz wmówić, że Zilla ma lepsze przesłanie niż filmy z japońskiej serii (nie mówię już o oryginale z 1954 roku) to delikatnie mówiąc bajki opowiadasz.

ocenił(a) film na 8

a gadka o pomyłce Francji i ich głupocie ze robili próby jądrowe, czy o naprawie błędów przez ich wywiad albo o tym że czasem muszą ich chronić przed własnym rządem, to niby co? To jest przesłanie antynuklearne, bo w wyniku testów doprowadzili do powstania potwora i teraz muszą go zniszczyć.

użytkownik usunięty
artur_t

Najpierw piszesz mi, że przesłania w kolejnych filmach z japońskiej serii są naciągane, dopatrywane na siłę i śmiechu warte, co jest ewidentną bzdurą, po czym sam mi coś takiego prezentujesz jako argument za wyższością Zilli nad japończykiem. Bo jak sam parę postów wyżej napisałeś, w każdym filmie można jakieś przesłanie na siłę odnaleźć i ty to właśnie robisz z "Godzillą" Emmericha. Jedno zdanie Francuza nie ratuje całego filmu. Japończyk ma przesłanie alegoryczne, symboliczne. Czy dla ciebie, żeby film miał przesłanie antynuklearne to musi w nim koniecznie paść zdanie "bomba atomowa jest be"? Przykładowo taki "Hedorah" ma bardzo wyraźne przesłanie, które dla ciebie jest oczywiście śmiechu warte. A jest mocne, wyraźne, chociaż nadal dość symboliczne. Podobnie jak wiele innych filmów z Godzillą.

Przesłanie antynuklearne ma oryginał z 1954 roku - tym silniejsze, że powstał w kraju który doświadczył atomowego kataklizmu na własnej skórze. Co mogą o tym wiedzieć Amerykanie, którzy bomby atomowe zawsze wychwalali? NIC!!! Tu nie ma mowy o żadnych alegoriach, po prostu są nieobecne, Amerykanie nie mają o tym pojęcia. To własnie oni odpowiadali za atomową zagładę japońskich miast, której alegorycznym odpowiednikiem jest Godzilla.
Podobnie jest w 1984 roku. Godzilla to znowu żywa broń jądrowa (jest tak nawet nazwany w filmie). Żywi się energią atomową, pochłania ją z reaktora. Przesłanie antynulkearne 100 razy silniejsze niż w "dziele" Emmericha.
I w "Godzilla vs. Destroyer" znów podobnie. Jakkolwiek jest to film poświęcony bardziej samemu Godzilli niż przesłaniu, to jest ono tu obecne i nadal silne. Godzilla, powstały w wyniku promieniowania, może stać się przyczyną masowej zagłady. Serce potwora zostaje porównane do reaktora atomowego, a sam Godzilla znów żywi się energią jądrową.
"Godzilla, Mothra, King Ghidorah" - też już o tym pisałem, ten film ma co prawda zupełnie inne przesłanie, ale cień atomowego kataklizmu tównież jest tu obecny. Po pierwsze, wspomnienia a ataku pierwszego Godzilli (1954), masa nawiązań. Po drugie, krótka scenka, w której kobieta widzi z daleka niszczone przez Godzillę miasto, nad którym unosi się charakterystyczny grzyb dymu. Mówi tak: "Bomba atomowa?".

użytkownik usunięty

Jeszcze co do "Godzilla Power Hour". Tu się zgodzę, to jest porażka, tyle że z japońską serią nie ma prawie nic wspólnego (a pamiętaj że robili to Amerykanie).

A syn Zilli występuje w innym serialu, "Godzilla The Series", jedynej kontynuacji "Godzilli" Emmericha, swoją drogą znacznie lepszej od niego.

ocenił(a) film na 8

"Godzilla: The Series" przez pewien czas tez mi się podobał dopóki nie doszło do tych całych ufoli. Wtedy to już było zbyt przegięte. Ale co warte, że ta kreskówka to całkiem udana kontynuacja "Godzilli" Emmericha, no i ma (jak dla mnie) super muzyczkę w intrze.

"Godzillę Power Hour" oglądałem jak byłem smarkiem, choć wtedy na przykłąd szalałem za "Flinstonami", "Łap gołębia" czy Kotem Tip Topem". Teraz już jakoś za tym nie przepadam, poza "Scooby Doo & Scrapy Doo" to jak dla mnie kultowa seria :D No plus jeszcze "Scooby Doo, Where are you?" i "Co nowego u Scoobiego".

Aha co do 'pana' poniżej. Nie widziałem drugiej odsłony z MechaGodzillą, tylko pierwszą i trzecią (ta ostatnia to była żałość z nędzą), ale jeśli to prawda że w rodzimej wersji Godzilla ma drugi mózg i to u nasady ogona, to znaczy że jeszcze bardziej straciła ta seria w moich oczach. To już są porąbane wydziwienia. I właśnie przez mnogość takich bzdur, coraz głupszych przeciwników i powtarzanie w kółko jednego i tego samego schematu scenariusza powoduje że seria japońska jest dla mnie gówno warta.

użytkownik usunięty
artur_t

No, co do muzyczki w intrze "Godzilla The Series" to się nawet zgodzę :D

Co do mózgu Godzilli. W filmie jest to nazwane mózgiem, ale pomijając fakt że mózg w takim miejscu to nie byłoby raczej normalne, to to nawet na mózg specjalnie nie wygląda. Ja bym powiedział, że to raczej jakiś duży ośrodek układu nerwowego, na tyle ważny że jego unieszkodliwienie sparaliżowało Godzillę całkowicie (bo na to właśnie wygląda, również umieszczenie u nasady kręgosłupa by pasowało). A mózgiem nazwali go tak dla ułatwienia.

Nie powtarzaj o powtarzaniu wkółko tego samego schematu, bo znowuż nie masz racji. Każdy film ma inną fabułę, jedynym powielającym się schematem jest walka potworów, ale gdyby jej nie było, to tak jak w kolejnym Bondzie nie byłoby Bonda. Przecież to potwory są głównymi bohaterami w tych filmach. Inaczej jest np. w "Godzilla" 1984, który zrywa ze schematem i walki potworów w nim nie ma - jest tylko Godzilla, bardzo podobnie do oryginału 1954. Więc nie chrzań o schematach.

artur_t

Vermin ty jesteś żałosny :/ Zilla może ma tam jakiś mały móżdżek w tej kwadratowej głowie. Godzilla ma !!!DWA!!! mózgi. O Godzilli można się dużo dowiedzieć we właśnie kolejnych częściach. Jeden mózg ma w głowie a drugi w plecach nad ogonem ( no jakoś tak ). Trzeba obejrzeć Godzilla vs. MechaGodzilla 2. Tam się tego dowiesz. Obejrzę teraz tą część, może coś przeoczyłem. Potem dopiszę resztę.