W 98 w kinie zrobił na mnie wrażenie. Ogólnie design stwora, Jean Reno (nie wiele mówi:]) trzymają poziom. Spodobała mi sie wersja godzilli jako zwinnego jaszczura/T-rexa i cały jej wygląd:D Fabuła zapytacie ? Cóż do orginalnej pierwszej Godzilli to raczej sie nie zbliża, ale przewyższa filmy z wersji już taśmociągów jak chociażby Godzilla Vs. Gigan, który według mnie był szmirowaty ( kosmici zamieniający się w karaluchy itd) :/ Muzyka super ( jak Tatopololosisisisis robi jej zdjecia w deszczu), czy na końcu P.Diddy :]. Do fabuły nie mam zastrzeżeń, może i dlatego, że wiele po amerykańcach się nie spodziewałem w tej kwesti, a i tak uważam, że wyszło fajnie i w klimacie filmu katastroficznego. Oczywiście główny przekaz, morał oraz treść japońskiej wersji poszły się kochać do lasu na rzecz kompletnej rozwałki miasta przez stwora i kombinowaniu jak go zarżnąć, ale nie przeszkadzało mi to, bo wiedziałem, że Emmerich nie zrobi drugie takiej samej godzilli, tylko pójdzie w klimat rozpierduchy ala Dzień niepodległości czy Pojutrze. Spodobały mi sie także w filmie fragmenty, które wyśmiewają amerykanów (psztyczek w nos?). Jak francuscy żółnierze, którzy żuli gumy, żeby być amerykańscy(fajna scena) . Albo jak Reno wypluwa kawe i zaczyna narzekać. JEst jeszcze pare takich kwiatków. :] Troche zaleciało Parkiem Jurajskim, kiedy na końcu biegali po tym stadionie sobie i jakieś naciągane mi sie wydało:D ale łykłem to w końcu. 8/10 bo to mimo wszystko dobry film, który nie dogania co prawda orginału w żaden sposób (tylko wizualnie), ale ukazuje że w USA kończą im się pomysły na filmy:D. Sorry za błędy.