Bo to film kasowy, znanego reżysera (ale czy lubianego?), ze znaną obsadą, który powstał już w drugiej połowie lat 90, a nie jakiś poważny, japoński klasyk z przesłaniem z lat 50. Bądźmy szczerzy, przeciętny Kowalski nie chce oglądać japońskich klasyków z lat 50, lecz coś dużo bardziej współczesnego i komercyjnego. Aha, raz całkiem nie dawno leciała w telewizji (chyba na TV4) amerykańska wersja z 1956 roku, no ale to nie to samo.
HEh :) Teraz ma być w 2013 czy 2014 nowa godzilla. Według mnie będzie kiepska jak to w nowych filmach napchają masę sztucznych efektów itd. Ta jeszcze jest fajna :)
Na dodatek mega się wkurzyłem na tą co leciała na TV4, ponieważ była reklamowana jako japońska Godzilla z 1954, więc ucieszyłem się jak małe dziecko, ale kiedy zabrałem się za oglądanie... Dla mnie film z 1956 nie istnieje. Co to za sztuka wykorzystać materiały z japońskiego pierwowzoru, wyciąć ponad 20 minut, dokręcić kilka scen z amerykańskim głównym bohaterem (bo jak wszyscy Amerykanie wiedzą, tylko oni coś znaczą dla świata, reszta niech się buja) i nieumiejętnie dorzucić Japończykom angielski (oj przepraszam, amerykański) dubbing? Pokładam duże nadzieję w nadchodzący reebot. Po pierwsze, nie możliwe, żeby było gorzej niż tutaj, po drugie w film zaangażują się Japończycy (nawet obsada z Króla potworów pojawi się!), a sam potwór na szkicach koncepcyjnych wypada bosko- żaden wyrośnięty tyranozaur, tylko znana, oldschoolowa bestia na sterydach.